niedziela, 8 lipca 2012

BONDED BY BLOOD - The aftermath (2012)


Jednym z młodych zespołów thrash metalowych, który szybko zdobył nie małą sławę, jest amerykański BONDED BY BLOOD, któremu szybko przypięto łatkę „młodsza wersja EXODUS” i nic dziwnego skoro nazwa zespołu zaczerpnięta została z jednego z albumów tego bandu. BONDED BY BLOOD został założony w roku 2005 z inicjatywy wokalisty Jose Barrales, potem wygrali w 2006 roku battle of bands, a w roku 2008 wydali bardzo udany debiut „Feed The Beast”. Potem doszło do licznych zmian personalnych iw tym nieco burzliwym okresie tj. roku 2010 pojawił się drugi album, a mianowicie „Exiled To Earth”. Po tym albumie znów kolejne zmiany personalne i ostatecznie uformował się następujący skład : Mauro Gonzales w roli wokalisty, który manierą i wyczynami przypomina twórczość DEATH ANGEL i ta punkowe zacięcie gdzieś tam słychać w jego śpiewie. Dalej mamy Juan Juareza jako gitarzysta sprawdza się i potrafi grać technicznie i bardzo melodyjnie. Nie brakuje ani ostrości ani ciężaru. A sekcja rytmiczna tworzona przez perkusistę Carlos Regalado i basistę Jessie Sancheza, która dostarcza sporo dynamiki i swego rodzaju urozmaicenie. To wszystko można przyporządkować do trzeciego albumu „The Aftermath”. Pierwsze wydawnictwo z nowym wokalistą jest dziełem nieco innym od poprzednich. Słychać Exodus, choć już w mniejszym stopniu, pojawia się za to FORBIDDEN, ANTHRAX, DEATH ANGEL czy też nawet VIO-LENCE. Choć na każdym kroku można odczuć profesjonalizm techniczny płyty, to jednak płyta nie pobije innych płyt z kręgu thrash metalu. Brakuje przede wszystkim pomysłu na ciekawe aranżacje, na przebojowość i same melodie też co najwyżej dobre.

Muzycy mają potencjał, jednak zawartość i forma materiału szybko sprowadzają nas na ziemie, a muzyków do określonej grupy zespołów, które grac potrafią, jednak ciężko o coś zaskakującego. Rozpoczęcie albumu od „I can Hear You” na pewno jest dobrym rozwiązaniem, bo utwór jest prosty, dynamiczny i przebojowy. Pod względem formy, konstrukcji bez problemu można tutaj wytknąć inspiracje DEATH ANGEL. Dynamika, ocierający się o speed metal motyw i nieco urozmaicone wykonanie „Shepherds Of Rot” nasuwają muzykę ANNIHILATOR. Zespół też nie ma problemu nawiązać do heavy metalu i takie wejście do „The Aftermath” nawet ma coś z IRON MAIDEN, potem przeradza się w dynamiczny kawałek z stylem nawiązującym do MACHINE HEAD. Jest i melodyjnie i zróżnicowanie, jednak to wszystko jest na poziomie dobrym, czasami bardzo dobrym, jednak to wszystko już było i to w ciekawszej formie. Jednak nie można złego słowa o tym powiedzieć. Jedną z moich ulubionych kompozycji jest ostry „Crawling Shadows” który przejawia tendencję zwyżkową zespołu i tutaj kapela wchodzi na wyżyny. Liczne zmiany temp, motywów, ciekawie poprowadzone linie wokalne, dynamiczna sekcja rytmiczna i przebojowy charakter. Chciałoby się więcej takich kompozycji. Album przede wszystkim skupia się na dynamice, szybkości i zadziorności o czym świadczą takie kompozycje jak „In Wake” , przesiąknięty punkiem „Repulsive” , zwięzły „Among The vultures” czy też momentami ocierającymi się o MEGADETH „Restless Mind”. A największe urozmaicenie dostarcza cover RAGE AGAINST MACHINE czyli „Killing in The Name” który podkręca korek z punkowym feelingiem.

Choć nie ma jakiś oryginalnych pomysłów, nie ma jakiś genialnych kompozycji, które na dłużej by zapadły w pamięci, to jednak jest to udane wydawnictwo tego młodego zespołu, bo drobnej roszadzie personalnej. Przede wszystkim zachwycają umiejętności muzyków, zwłaszcza nowego wokalisty Mauro, który imponuje swoją techniką i punkowym feelingiem, który nawiązuje do twórczości choćby takiego DEATH ANGEL. Jest to solidny album utrzymany na równym dobrym poziomie, z dużą dawką dynamitu i energii, jak przystało na materiał thrash metalowej. Jednak to nieco za mało jak na ten rok, który do tej pory zaliczył sporo ciekawych albumów z tego gatunku.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz