sobota, 21 lipca 2012

SCANNER - Terminal Earth (1989)


Podróż w rejony kosmosu, w czasoprzestrzeń i całą tą tematykę s-f niemiecki zespół power metalowy o nazwie SCANNER w dalszym ciągu kontynuował. Po tym jaki sukces osiągnął debiutancki „Hypertrace” nie powinno dziwić, że zespół w dalszym ciągu chce iść w tą stronę. Debiut zaskakiwał klimatem, pomysłowością w ramach kompozycji, energią i melodyjnością, tam nie było słabych utworów. Tak więc przed zespołem pojawił się problem natury nagrania albumu w miarę na podobnym poziomie. Po roku przerwy i po zmianie wokalisty na Sl Coe zespół wydał w końcu drugi krążek czyli „Terminal Earth”. Jest to bez wątpienia album, który umocnił pozycję SCANNER na rynku, który pokazał jak znakomity jest to zespół, który potrafi ukazać to co najlepsze w gatunku power metal. Potrafi za szczycić słuchacza sporą dawką energii, ciekawymi pomysłami na kompozycje, pokazując, że można grać nieco wtórnie, będąc wpatrzony w bardziej doświadczone zespoły jak HELLOWEEN, grając jednocześnie po swojemu, z swoją wizją grania power metalu. SCANNER tą sztukę opanował do perfekcji, bo po raz kolejny nawiązuje do twórczości HELLOWEEN i tym razem w większym stopniu słychać wpływy strażnika siedmiu kluczy. Słychać podobny charakter kompozycji, w miarę podobny wydźwięk gitar, to jak brzmią solówki, czy też motywy, to jak krystalicznie brzmienie uwypukla każdy dźwięk, czy też w końcu podobna przebojowość. Różnice są, bo SCANNER po raz kolejny stawia na wokal będący mieszanką Kaia Hansena i Ralfa Scheepersa, no i preferuje tematykę s-f i na tym albumie podążyli w stronę opisywania przyszłości na ziemi, nowoczesnego stylu życia. Można się rozkoszować wokalem, który jest jednym z tych czynników, który sprawia że muzyka SCANNER jest wyjątkowa, można rozkoszować się melodyjnymi i szalonymi partiami gitarowymi, które ukazują jak powinny brzmieć gitary w heavy/power metalu. Ostro, dziko, ale z zachowaniem pewnych emocji, szaleństwa, finezyjności, wyczucia i przebojowego charakteru. Te dwa aspekty przedkładają się na sukces tego albumu.

Przemyślany i dobrze rozłożony materiał, który wypełniony jest przebojami sprawia, że album szybko przelatuje i zostawia po sobie ślad w głowie słuchacza. Album zdominowany jest przez szybkie kompozycje jak „The Law” gdzie jest ta charakterystyczna szybkość, jest ta melodyjność, agresywne i rytmiczne prace gitar, kończąc na podniosłym i specyficznym wokalu, który stanowi element, który przesądza o atrakcyjności i wyjątkowości SCANNER. Słychać pewne patenty wyjęty z speed metalu czy też NWOBHM i wszystko podane w power metalowej konwencji nawiązując do wielkich gwiazd niemieckiej sceny jak choćby HELLOWEEN. W takim szybkim, dynamicznym, power metalowym stylu ocierając się o twórczość Kaia Hansena utrzymany jest również rozpędzony „Buy Or Die”, przebojowy, rytmiczny „Touch The Light”, czy też w końcu genialny „Terminal Earth” gdzie partie gitarowe nasuwają nie tylko twórczość HELLOWEEN, ale też JUDAS PRIEST. Ten utwór brzmi jak taki zaginiony utwór „Hypertrace”.Na drugim albumie SCANNER słychać równie duże zróżnicowanie co na poprzednim albumie i również nie brakuje tutaj aspektu „przebojowości” który był charakterystyczny dla „Hypertrace”. Jednym z takich typowych przebojów, który łatwo wpada w ucho i zostaje na długo jest bez wątpienia rytmiczny „Not Alone” z chwytliwym refrenem i lekkim motywem, nieco ostrzejszy, nieco cięższy „Wonder” z intrygującymi, lekkimi i zróżnicowanymi solówkami gitarowymi. Jeszcze szerszy wachlarz rodzaju kompozycji zapewniają takie utwory jak „L.A.D.Y” z zabawnym podłożem tekstowym i hard rockowym zacięciem, czy też nieco stonowany „Telemania” z również pewnym hard'n heavy metalowym feelingiem i jest to bodajże najsłabszy punkt albumu. To czego nie można było uświadczyć na debiucie poza takim zróżnicowaniem, poza hard rockowym zacięciem, to również długiego kolosa jakim jest "From the Dust of Ages" który stawia na epickość, rozbudowanie, przeplatanie różnorakich motywów, kończąc na sprowadzaniu wielu ciekawych pomysłów w jednej kompozycji, która również błyszczy na tle innych kompozycji niezwykłym klimatem.

Terminal Earth” to kolejny znaczący i jak dla mnie ostatni tak wyborny album tej niemieckiej formacji. Ten album dorównuje debiutowi, został utrzymany wysoki poziom muzyki. „Terminal earth” to dojrzałe dzieło doświadczonych muzyków, którzy znają się na swojej robocie. To album z najwyższej półki, gdzie liczy się coś więcej niż tylko solidność, przebojowość, soczyste brzmienie,. Gdzie liczy się radość z grania, gdzie liczy się lekkość podania, liczy głębia materiału i jego forma podania. Zespół mimo wzorowania się na HELLOWEEN potrafił stworzyć coś własnego i równie genialnego co nagrywał w owym czasie HELOOWEEN. Wstyd nie znać.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz