piątek, 13 lipca 2012

UNREST - By The Light Of the moon (1995)


Choć debiut UNREST nie wzbudził większego zainteresowania, choć formuła była oklepana i nieco monotonna, to jednak UNREST nie podjął drastycznych kroków w celu podboju runku muzycznego, w celu zdobycia szerszego grona słuchaczy. UNREST postawił w dalszym ciągu na charakterystyczny dla niemieckiego kraju nieco toporny heavy metal oparty na prostych motywach otoczonych lekką surowością, ostrością i prostotą. Nie brakuje w tym stylu oczywiście chwytliwości w aspekcie melodii, czy też przebojowości w ramach refrenów, a wszystko oczywiście zagrane z zachowaniem solidności. W dalszym ciągu UNREST na drugim albumie „By The Light Of The Moon” z 1995 r gra w stylu wielkich znanych kapel niemieckich czyli ACCEPT, WARLOCK czy też GRAVE DIGGER. Jedyną rzeczą jaką zespół zmodyfikował to zmienił gitarzystę a mianowicie Kuhna zmienił Henryk Niedbalka, który przyczynił się do tego, że muzyka UNREST stała się jeszcze bardziej przebojowa, bardziej dopracowana, dojrzalsza. Nie muszę chyba dodawać, że zespół oczywiście zadbał tak jak w przypadku debiutu o całą formalność techniczną drugiego krążka. Jest i takie niemieckie rasowe brzmienie, no i sami muzycy dobrze się prezentują pod względem umiejętności.

Rewolucji nie ma, ale czy to źle? Od takiej kapeli jak UNREST nie wymaga się zbyt wiele, a na pewno nie jakiś ogromnych rewolucji, które doprowadzą do zmiany stylu, formuły, która wg mnie się sprawdza w przypadku tej kapeli. Tak ich styl to granie pod ACCEPT i trzeba przyznać, że ta sztuka wychodzi im znakomicie, zwłaszcza na drugim albumie. „Still Alive” to taki rasowy heavy metal zagrany w niemieckim stylu, a dokładniej w stylu ACCEPT. Prosty, melodyjny i toporny riff, stonowane tempo, chwytliwe solówki no i ten wokal Sonke Lau, który idealnie się wpisuje w takie tło, w takie granie pod ACCEPT, zwłaszcza gdy się ma manierę Udo Dirkchneidera. Słychać przede wszystkim ciekawsze pomysły i więcej przebojów. W tej kategorii należałoby wymienić sporo utworów, a już na pewno rozpędzony „By The Light Of The Moon” , czy też true metalowy „Going In” z stonowanym tempem i zapadającym refrenem. Partie gitarowe na tym albumie brzmią o niebo lepiej niż na debiucie i to słychać na każdym kroku. Ostre, dynamiczne, przemyślane i zapadające w głowie riffy i nie przeszkadza nawet ich wtórny charakter. ACCEPT słychać w dynamicznym „Kickin Ass” który jest dowodem jak dobrze brzmią gitary na tym albumie. Skoro mowa o rozpędzonych petardach to wypadałoby tutaj wspomnieć o rytmicznym „I Hate You”, zadziornym „Sweet Christine” z dużą porcją chwytliwych melodii, czy też rozpędzony „Testtube” będący najostrzejszym utworem na płycie. Jest szybciej i bardziej zróżnicowanie niż na debiucie i to też słychać bardzo wyraźnie. Poza szybki utworami mamy oczywiście rozegrane w średnim tempie, z zadziornym zacięciem tak jak w przypadku „Time To Go” , mamy kawałek z hard rockowym feelingiem czyli „Lay Down and Die” oddający klimat najlepszych albumów ACCEPT. I takim dopełnieniem całości jest klimatyczna i ciepła ballada „Moskva”który została dość ciekawie rozegrana. Oczywiście wyśpiewana w rosyjskim języku.

Niby nic nie zrobili, niby nie ma drastycznych zmian, a jednak drugi album brzmi o wiele razy lepiej niż debiut. Wszystko brzmi bardziej dojrzale. Ciekawsze pomysły, staranniejsze wykonanie kompozycji, więcej przebojów, większe urozmaicenie, bardziej dojrzały. Wszystko lepiej, a jednak sukces tego albumu był taki sam jak debiutu. Mimo kiepskiej reputacji, warto znać ten zespół, a na pewno ten album, który jest jednym z najlepszych w ich karierze. Coś dla fanów ACCEPT, niemieckiego heavy metalu i nie tylko.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz