poniedziałek, 22 października 2012

FATES WARNING - The Spectre Within (1985)

Ameryka to kraj kryjący wiele ciekawych kapel, które przeszły w szybkim tempie do historii heavy metalu i obok takiego METAL CHURCH, SAVATAGE śmiało można zaliczyć jakby nieco przypominający SAVATAGE – FATES WARNNING, który przoduje prym wraz SAVATAGE w progresywnym heavy metalu z elementami power metalu. Czym sobie kapela z Hartfodu zasłużyła na takie wyróżnienie? Co takiego nagrali, co pozwoliło im szybko przejść do tych najlepszych zespołów, dzięki czemu FATES WARNNING stał się jednym z najlepszych zespołów w historii metalu?

Kapela, która w progresywnym metalu znalazła miejsce obok takiego QUEENSRYCHE, CRIMSON GLORY, czy też wcześniej wspomnianej kapeli typu SAVATAGE powstała w roku 1984 r z inicjatywy wokalisty Jona Archa i gitarzysty Jima Matheosa. Kapela zadebiutowała w 1984 roku albumem „Night On Brocken” , który ukazywał potencjał zespołu, lecz jest to nieco prymitywny album i przesiąknięty dużą ilością IRON MAIDEN. Znaczącym punktem w karierze zespołu okazał się drugi album, a mianowicie „The Spectre within”, który ukazał się w 1985 roku. Tym albumem zespół otworzył sobie furtkę do wielkiej kariery i sławy, a wszystko przez postawienie na własny styl, na oryginalne podejście w sferze instrumentalnej, gdzie mamy urozmaiconą, dynamiczną, pełną różnych urozmaiceń sekcją rytmiczną, która ma coś z IRON MAIDEN, czy też z SAVATAGE. Jednak dobra mocna, dynamiczna sekcja rytmiczna to tak naprawdę tylko część układanki i jest to właściwie tzw tło pod specyficzny wokal Jona Archa, który rozwinął się na tym albumie jeszcze bardziej, śpiewając agresywniej, mocniej, nie żałując śpiewania w górnych rejestrach i co jak co, ale jest to jeden z najciekawszych popisów wokalnych jakie można usłyszeć. Ten niesamowity, wyjątkowy wokal świetnie się wpasował w to całe instrumentarium, w którym znaczącą rolę odegrał duet gitarowy Matheos/Arduini i ich pojedynki są takie wręcz wzorowe, pełne luzy, zamiłowania do metalu, lekkości, pasji, ambicji, a wszystko jest energiczne i bardzo melodyjne. Moc tego zespołu tkwi bez wątpienia w geniuszu Matheosa i Archa i to wokół ich umiejętności, talentu skupia się słuchacz i właściwie reszta im tez niczym nie ustępuje. „The Spectre within” to album bez wątpienia bardziej dojrzały, przemyślany, bardziej oryginalny pod względem stylu, aranżacji.

Mroczna, budząca grozę okładka, mocne brzmienie to właściwie tylko część plusów jakie się nasuwają przy pierwszym kontakcie z płytą, jednak prawdziwa uczta zaczyna się po odpaleniu płyty. Otwierający „Traveller In Time” to znakomity kawałek na otwarcie, bo jest ciekawy klimat, który jest wsparty odgłosami wiatru, zegara i dzwonów i zaczyna się wręcz epicko. Słyszało się to i owo, ale ten utwór potrafi zaskoczyć swoją rozbudowaną formą, ciekawym stylem, który przejawia się w dużej liczbie pokręconych motywów, opartych na nieco połamanych melodiach, które sprawiają, że cały czas się coś dzieje, że mamy i szybkie momenty jak i wolne. Wymieszanie progresywnego metalu z elementami power metalu okazało się drogą do sukcesu zespołu. Mroczniejszym kawałkiem jest „Orphan Gypsy”, który zaczyna się od ciekawych popisów gitarowych, będący pokazaniem umiejętności Matheosa, który nie szczędzi tutaj wirtuozerskich zagrywek. Utwór pod tym względem na pewno się wyróżnia, zresztą podobnie jak i pod względem dynamiki, melodyjności. Nie wiem czemu, ale w początkowej fazie skojarzył mi się z „Flight Of Icarus” IRON MAIDEN. Mniej progresywnego charakteru, a więcej prostoty pojawia się w dynamicznym „Without trace” , który jest bardzo melodyjny i pełen urozmaiceń. Kolejnym rozbudowanym, pełnym urozmaiconych melodii, motywów jest „Pirates of Underground”, który również ma pełno w sobie progresywnego charakteru i cały czas się coś dzieje. Jest dynamicznie, jest spokojnie, a duża liczba chwytliwych i atrakcyjnych popisów gitarowych sprawia, że jest to kolejna perła, która upiększa zawartość tego wydawnictwa. Rytmiczność, głównym motyw i partia gitarowe, przebojowość godna IRON MAIDEN, zaś wykonanie i pomysłowość godna SAVATAGE takie cechy można przypisać melodyjnemu „The Apparition". Z kolei „Kyrie Eleison” to mimo mrocznego charakteru bardzo dynamiczna kompozycja, przyozdobiona w początkowej fazie gregoriańskimi chórami i na pewno jest to taka najszybsza kompozycja, oddający power metalowy styl. Całość zamyka 12 minutowy „Epitaph”, który zawierał wszystko co się przewijało na całym albumie. Szybkie, wolne motywy, sporo zawiłych, połamanych melodii i progresywnego charakteru. Klimat oczywiście też sprawia, że utwór trzyma w napięciu. Co ciekawe tutaj za główny motyw mamy nieco prostszy motyw, ale nie ma to negatywnego wpływu na całość. Czy tylko ja mam skojarzenia z „Heaven And Hell” BLACK SABBATH?

Z tego długiego opisu można dojść do jednego słusznego wniosku, że „The Spectre Within” to jeden z najlepszych dzieł z kategorii progresywnego heavy metalu z elementami power metalu, który umocnił ten gatunek, który sprawił, że rosnąca w siłę kapela stała się szybko jednym z najlepszych zespołów w tej dziedzinie i szybko zaczęto ich stawiać obok SAVATAGE czy QUEENSRYCHE i nic dziwnego bo to co stworzył ten zespół w 1985 r przeszło wszelkie wyobrażenia. Jest to dzieło skończone, dopracowane i jedyne w swoimi rodzaju. Ktoś wytknie ironów czy SAVATAGE, jednak mając w składzie specyficznego, wyjątkowego Archa i uzdolnionego gitarzystę Matheosa można wszystko. Albumowi towarzyszy niesamowity mroczny klimat, spora w tym zasługa różnych ciekawych wstawek, a także rasowego brzmienia. Ten kto lubi progresywne elementy, połamane melodie, specyficzny wokal, przebojowe utwory, ten kto lubi słuchać ambitnego metalu, klasycznego, ponadczasowego, ten powinien odpalić jeden z najlepszych albumów FATES WARNIRNG, jeden z najlepszych albumów prosto z Stanów Zjednoczonych, z złotych lat 80, a mianowicie „The Spectre Within” do czego też zachęcam.

Ps. Dzięki kornel za kolejny zajebisty album!

Ocena: 10/10

2 komentarze:

  1. Posłuchaj rok młodszego krążka "Awaken the Guardian".

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy okazji warto byłoby przypomnieć sobie o dwóch pierwszych płytach Crimson Glory. Bardzo ich brakuje w indeksie recenzji.

    OdpowiedzUsuń