Po raz kolejny
utwierdziłem się w fakcie, że włoska scena heavy metalowa jest
znana przede wszystkim z symfonicznego metalu, a zwłaszcza jej power
metalowej odmiany Dość nie dawno zachwycaliśmy się SOUND STORM,
czy też RHAPSODY a już teraz można zachwycać się kolejną
nowością z tamtego kraju i z tego gatunku czyli FOGALORD,
który w tym roku wydał swój debiutancki album o nazwie
„A legend To Believe In”. Album był długo
przygotowywany, zwłaszcza jeszcze spojrzy się na historię zespołu.
W 2007 kapela została założona z inicjatywy klawiszowca i
wokalisty Dana Alla, który od początku był wspierany w owym
zespole przez gitarzystę Stefano Paolini. Po nagraniu kilku dem w
2008 r. w końcu podjęto pracę nad albumem. Pierwsze co zwróciło
moją uwagę jako konsumenta to bez wątpienia miła dla oka okładka
wykonana Felipe Mahcado Franco znany z okładek choćby RHAPSODY, czy
też BLIND GUARDIAN. Jednak na pięknej szacie graficznej się nie
kończy w przypadku tego albumu i im bardziej się zagłębiamy tym
wiele ciekawszych rzeczy można odkryć. Kolejną rzeczą jest
solidne, soczyste i takie typowe dla tej sceny jak i gatunku
brzmienie, za które odpowiedzialny jest Frank Andivier i
jeżeli ktoś lubi brzmienie przypominające dokonanie wielu włoskich
kapel grających symfoniczny power metal, ten z pewnością zostanie
pochłonięty przez te zafundowane na tym krążku. Kolejną rzeczą,
która może przyczynić się do tego, że jako przeciętni
konsumenci zwrócimy uwagę na to wydawnictwo to bez wątpienia
lista gości w skład której wchodzi basista RHAPSODY -
Alessandro Lotta, Claudio Pietronik z ANCIENT BARDS, Martino
Garattoni z LABIRYNTH oraz gitarzysta MASTERCASTLE Pier Gonella i
wielu innych. Jeżeli ktoś kocha muzykę wspomnianych kapel, jeżeli
ktoś lubi się delektować wpływami BLIND GUARDIAN,
RHAPSODY,ENSIFERUM, TURISAS to z pewnością z większą radością
sięgnie po to wydawnictwo.
Zostawmy to co oczywiste,
a przejdźmy do najważniejszej części albumu, a mianowicie
zawartości, która jest dość bogata pod względem
instrumentarium, dość melodyjna, nieco momentami słodka, ale na
pewno nie jednostajna i monotonna. Co ciekawe kompozycje łączą się
w jedną całość tworząc historię, legendę o wojowniku bogu,
który walczy w słusznej sprawie w kraju mgły i w połączeniu
z bogatą warstwa instrumentalną, epickim klimatem, podniosłością,
sprawia że brzmi to dość imponującą. Nikogo nie powinno zdziwić,
że skoro mamy do czynienia z koncept albumem i takim bogatym
instrumentarium wystąpienie krótkich, klimatycznych
podniosłych tzw przerywników, które sprawiają że
jest napięcie, klimat, cała ekspresja dźwięków i to
słychać choćby po takim „Follow the Fog”, czy tez nieco
folkowym „Strength of the Hopeless”. Oczywiście nie
brakuje szybkich dynamicznych kompozycji a takowych jest pełno
tutaj, bo mamy szybki, energiczny „At the Gates of the Silent
Storm” w którym zespół eksponuje to że kładą
nacisk na melodię, dynamikę, podniosłość i sporo w tym RHAPSODY,
czy HELLOWEEN i wiele innych bardziej znanych kapel i tak jest to
wtórne granie. Jednak czy wtórność może iść w
parze z dobrą muzyką? Słuchając tego albumu stwierdzam, że tak
choć nie jest to ani oryginalne, ani nadzwyczaj perfekcyjne, jest to
jeden z tych albumów które nie robią rewolucji, ale
słucha się je nadzwyczaj dobrze. Co z tego że partie wygrywane
przez Stefano są wtórne i nasuwają wiele kapel? Co z tego że
wokal Daneygo jest mieszanką takich wokalistów jak Fabio
Lione czy Micheal Kiske? Dla jednych to będzie problem, a dla
drugich kolejny powód żeby się zapoznać z tym albumem. W
takiej samej melodyjnej, power metalowej formie utrzymany jest „The
Fog Lord” , podniosły „A Legend to Believe In”.
Oprócz tego mamy bojowy, epicki „The Scream of the
Thunder” przypominający nieco dokonania MANOWAR, nieco
stonowany, nieco cięższy, nieco bardziej metalowy „A Day of
Fire”, spokojny, klimatyczny „Our Last Nightfall”,
który sprawdza się w roli ballady. O tym że nie brakuje na
albumu przebojów świadczyć może wolniejszy „The March
of the Grey Army”, który jest przesiąknięty folk
metalem, zaś zamykający „Of War and Resurrection” to
znakomity przykład tego że zespół potrafi tworzyć bardziej
rozbudowane, urozmaicone, progresywne utwory.
Takich
albumów nie brakuje w tym roku jak i ostatnim czasy. Kolejny
młody zespół czerpiący garściami od starych wyjadaczy,
kolejny wtórny zespół, która stara się
zaistnieć. Debiutancki album FOGALORD jest przyzwoitym wydawnictwem
o bogatym instrumentarium, jednak brakuje pewnych elementów,
które sprawiłyby że album by został w głowie na dłużej.
Brakuje przede wszystkim ciekawych rozwiązań, pomysłów.
Może nie jest to album wysokich lotów, ale rzecz godna
wysłuchania.
Ocena:
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz