Jednym
z tych zespołów power metalowych, którego fenomenu i
sławy nie pojmuję jest niemiecki MOB RULES,
który został założony w 1994 roku przez gitarzystę
Matthiasa Mineura i basistę Thorstena Plorina. Skład szybko
uzupełnili wokalista Klaus Dirks i perkusista Arved Mannott. Choć
zespół nie tworzył niczego oryginalnego, ani też
perfekcyjnego i właściwie daleko im było zawsze do jakiegoś
porządnego power metalowego zespołu to jednak w przeciągu tych 18
lat nagrali 6 albumów, a ostatnio wydali swój 7
studyjny krążek, który niczego nowego nie wnosi do ich
twórczości. „Cannibal Nation”
to album który przyciąga uwagę tytułem i z pewnością
faktem że teksty wiążą się z kanibalizmem na terenach
afrykańskich, szkoda że już warstwa czysto muzyczna tak nie
przyciąga i nie zapada w pamięci. MOB RULES zawsze był dla mnie
zespołem złożonym z rzemieślników, którzy grać
potrafią, lecz nic z tego nie wynika, bo otrzymujemy wtórne,
oklepane patenty, czasami przez to kompozycje są nudne, nijakie, bez
większych emocji, a przecież można nagrać coś na dobrym
poziomie, o czym mógł świadczyć choćby „Radical Peace”
z 2009 r który jest dla mnie jednym z tych najlepszych albumów
tej formacji, ot co solidny power metal z dużą dawką atrakcyjnych
melodii. Nowy album pod tym względem jest gorszy. Choć
stylistycznie zespół nie dokonał żadnych zmian i dalej
kontynuuje mieszankę Power Metal, Progresywnego Metalu,Hard Rock i
Heavy Metalu, to jednak forma podania, pomysłowość jest o kilka
klas niższa. Jednym z plusów na tym albumie jest bez
wątpienia mocne, dynamiczne brzmienie oraz wokal Klausa, który
brzmi niczym Bruce Dickinsona i dwoi się i troi na tym krążku,
jednak co z tego skoro kompozycje same w sobie są przeciętne, bez
wyrazu, po prostu nie odpowiednie do poziomu śpiewania Klausa. Duet
gitarowy w postaci Ludke/Mineur tym razem wypada słabo i nie
porywają solówki, ani motywy główne.
W
gąszczu tych nie zadowoleń, wad można pochwalić za niektóre
kompozycje, które nadają się do słuchania i nie wzbudzają
negatywnych odczuć. Do takowych kompozycji zaliczam właściwie te
które zostały obdarzone szybszą pracą gitar, duża dawką
melodii, chwytliwym refrenem i dynamiczną sekcją rytmiczną i taki
„Tele Box Fool”,
nieco hard rockowy „The Sirens”
czy też przypominający HELLOWEEN „Cannibal Nation”
to najlepsze kompozycje z tego albumu i właściwie te dynamiczne
kompozycje, które utrzymane są w power metalowej formule
sprawdzają się najlepiej. Poza nimi warty uwagi jest nieco
mroczniejszy, klimatyczny „Scream For The Sun”,
natomiast reszta albo zbyt komercyjna, albo po prostu nijaka, poparta
kiepską, mało wyrazistą aranżacją. Dużo rasowych wypełniaczy,
które nie powinny się znaleźć na tym albumie. Materiał
jest nie równy i to niestety od razu się rzuca, za mało
prostych rozwiązań, za mało przekonujących kompozycji i wszystko
jest przeciw zespołowi.
Po
raz kolejny się przekonałem że niemiecki MOB RULES to zespół
przeciętny, nie wykraczający poza wtórność, poza granice
oklepanych motywów. Do tego podanie tych oklepanych motywów
jest tutaj na niskim poziomie. Nie ma ciekawych urozmaiceń ani
aranżacji, a większość kompozycji jest nudna i ciężko strawna.
Trzy kompozycje na cały album to za mało żeby być łaskawym. Nie
ma rozczarowania bo niczego od tego zespołu nie oczekiwałem.
Jedynie może zastanawiać fakt po co wypuszczać po raz kolejny
jakiś przeciętny album, który jest ciężki w odbiorze? Po
co nagrywać słabe albumy, które niczego nie wnoszą do
twórczości zespołu? Cóż te pytania powinny być
skierowane do zespołu. „Cannibal Nation” to album słaby na
którego szkoda czasu.
Ocena:
3.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz