poniedziałek, 15 października 2012

DORO - Raise Your Fist (2012)

Królowa heavy metalu jest jedna i jest nią nieustannie Doro Pesch, która od dawno nie wydała nic ciekawego i dla niektórych ten tytuł może być nieco przesadzony, przyznany na wyrost, bo przecież niemiecka wokalistka miała różne okresy w swojej karierze, nawet te dalsze od metalu jak to miało miejsce na albumie „Doro, jednak ze względu na rozwój niemieckiego metalu, rozpowszechnienie metalu z babskim wokalem na pewno ten tytuł się jej należy. Doro Pesch to dla przede wszystkim okres grania w WARLOCK w latach 80, potem kilka fajnych płyt było sygnowane jej imieniem i pod szyldem DORO właściwie dawno nic fajnego się nie ukazało. Ostatni album „Fear No evil”, który się ukazał w 2009 r. był nawet dobry, zawierał odesłania do WARLOCK, jednak ten album miał tez kilka niedociągnięć, słabszych momentów i ciężko to wydawnictwo uznać za w pełni udane. Niedawno wokalistka obchodziła 25 lecie działalności, stąd też oczekiwania na nowy album się wydłużyło do 3 lat i o to mamy nowy album w postaci „Raise your Fist” i choć tytuł jak i okładka sugerują dobry album to jednak przy bliższym kontakcie album sporo traci i nie chodzi tutaj o to że styl oklepany, bo od niemal kilku lat Doro gra to samo, nie chodzi też o to że jest to mało oryginalne granie, lecz o to że kompozycje są tutaj po prostu słabe i ciężko o coś na dobrym poziomie, do tego dochodzi po prostu zbyt dużo wolnych kompozycji po kroju: balladowego „Its stiil Hurts”, komercyjnego „Engel” który nie dość że jest mało atrakcyjny to w dodatku odśpiewany w rodzimym języku wokalistki, udziwniony „Frehreit” który również należy do grona wypełniaczy, też odstrasza przy pierwszym kontakcie, czy też poparty klawiszami „Free My heart”, czyli jak widać sporo jest nie trafionych, komercyjnych kawałków, które z metalu nie wiele mają wspólnego. Czyżby królowa metalu już nie miała pomysłu na kompozycje, zabrakło jej werwy? Najwidoczniej, bo również utwory metalowe, który powinny zapadać w pamięci, powinny dostarczyć wrażeń słuchaczowi wręcz momentami przynudzają i rodzą wiele pytań, typu gdzie jest ta Doro z WARLOCK? Gdzie jest ta królowa która nie miała problemów z tworzeniem metalowych hymnów? Z tych nie udanych kompozycji zaliczę stonowany, przekombinowany „Victory” który zbliża się do komercyjnego rocka, średni „Little Headbanger”, przereklamowany „Raise your Fist in the air” który promował album w postaci klipu, czy tez singla jednak nie jest to najlepszy metalowy hymn jaki stworzyła wokalistka, tutaj jest tylko udany refren, reszta należy do kasacji. W miarę słuchalne kompozycje to nieco hard rockowy „Coldhearted Lover”, rozpędzony,dynamiczny „Take No Prisoners” czy też w końcu „Revenge” który obdarzony został dość ciężkim riffem i agresji tutaj dość sporo, szkoda tylko że tylko tylu dobrych kompozycji się doliczyłem i że nie ma więcej dobrych utworów.

Czasy WARLOCK już dawno temu się skończył i dochodzę do wniosku, że czas DORO już też dobiega, bo wokalistka nie potrafi stworzyć jakiś dobrych zapadających kompozycji i właściwie nagrywa coraz słabsze albumy. Jeden z najsłabszych albumów królowej metalu i jak dla mnie ogromne rozczarowanie roku 2012.

Ocena: 2.5/10

2 komentarze:

  1. Recenzja zbyt surowa i z lekką nutką niekompetencji. Płyta jeszcze lepsza od poprzedniczki, z ikrą i pazurem, energią zmiatającą najnowszy Kiss i świetnym wokalem Królowej. Chyba nie za bardzo wiedziałeś tutaj co pisać, jak też nie zrozumiałeś krążka, ale nie każdy jest doskonały...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przejrzałem recki na kilku portalach - trzech niemieckich, holenderskim, szwedzkim i angielskim. Wszędzie bardzo pozytywne opinie. Moim zdaniem w kilku kawałkach energia wprost wylewa się z głośników. A dobre metalowe ballady to też sztuka. Stara dobra Doro - polecam.
    A co do uwagi o niemieckim, rozumiem, że są różne gusta ale na przykład taki Rammstein po angielsku ssie i to bardzo. Mnie taka odmiana sie podoba:)

    OdpowiedzUsuń