piątek, 8 lutego 2013

STRATOVARIUS - Nemesis (2013)

Wiele znanych i zasłużonych kapel z czasem potrafi gdzieś nieco zatracić swój pierwotny styl, może to wynikać albo z chęci eksperymentowania jak choćby IRON MAIDEN, który ostatecznie poszedł w progresywnym kierunku, czy też jak w przypadku HELLOWEEN czyli wyniku zmian personalnych i utracenia ludzi, którzy kreowali stary styl. Los HELLOWEEN podzielił inny znany power metalowy zespół, a mianowicie STRATOVARIUS. W kwietniu 2008 roku lider zespołu Timo Tolkki ogłosił rozwiązanie kapeli, jednak tego faktu kapela znów wróciła do żywych i zaczęła znów tworzyć, jednak od momentu albumu „Polaris”, od momentu, kiedy do kapeli dołączył nowy gitarzysta, a mianowicie Mathias Kupiainen kapela zmieniła nieco styl. Pojawiło się nieco progresywności, melodyjnego metalu, zabrakło nieco tych charakterystycznych riffów, ale dalej to był melodyjny, przebojowy STRATOVARIUS, ale w nieco innym wcieleniu, który towarzyszyła taka otoczka rzekłbym nieco w klimatach s-f, duża w tym zasługa partii klawiszowych Jensa Johannsona i kolejny album też był w podobnym klimacie i jeśli ktoś myśli, że nowy album, który zwie się „Nemesis” jest inny od „Polaris” czy „Elysium” ten się może zdziwić.

Konwencja, klimat, wykonanie i dopracowanie materiału, które uświadczymy w „Nemesis” niczym nie ustępuje tym z dwóch poprzednich albumów i jest to właściwie kontynuacja. Forma muzyków również wysoka i można się delektować lekką, zwiną grą Mathiasa, który może nie jest drugim Timo Tolkki, który nie gra tak charakterystycznie, to jednak potrafi grać, potrafi stworzyć klimat, zgrać finezyjnie, gdzie krzyżuje się progresywność z melodyjnością. Timo Kotipelto też śpiewa znakomicie, na wysokim poziomie, czysto, z energią i wciąż kojarzy mi się jego wokal z Micheal Kiske, ale to nie jest żadna nowa wiadomość, jeśli chodzi o sprawę wokalu. Wokal i klawisze Jensa to elementy, które łączą nowy STRATOVARIUS ze starym i w przypadku „Nemesis” można nawet stwierdzić, że jest to album najbliższy tamtej erze, jeśli chodzi o nową erę. Duża w tym zasługa owej rytmiczności, lekkości, czy też przebojowości. Oj tak patrząc na ostatnie dokonania zespołu jest to najbardziej przebojowy album. Oprócz większej dawki przebojowości, mamy większą dawkę metalu, dynamiki, co ucieszy nie tylko fanów zespołu, ale potencjalnych słuchaczy. Tego brakowało mi na poprzednich albumach. Może nie jest to najlepszy album tej formacji, ale słuchając tego wydawnictwa można dojść do wniosku, że to jeden z ciekawszych albumów tej formacji, przede wszystkim taki bardziej melodyjny, bardziej dopracowany, bardziej dopieszczony aniżeli ostatnie dokonania zespołu. Miła dla oka okładka, mocne, soczyste, wysokobudżetowe brzmienie to teraz standard płyt fińskiej formacji. Choć materiał nie jest perfekcyjny, bo czasami niektóre momenty nieco nie przekonują, to jednak jest miły w odsłuchu, który jest wypchany przebojami i atrakcyjnymi melodiami i taka forma jak najbardziej mi odpowiada. STRATOVARIUS z rozwaga wybrał otwieracz i „Abandon” to szybki, melodyjny kawałek, który łączy w sobie patenty melodyjnego metalu oraz power metalu. Zadbano tutaj o chwytliwy refren i klimatyczne chórki, tak więc lepszego otwieracza nie można było wybrać. Również dobrze został wybrany „Unbreakable” na singla, bo to kompozycja, lekka, bardziej rockowa, bardziej komercyjna, ale utrzymana w stylu nowego STRATOVARIUS, gdzie znacząca rolę odgrywają klawisze. Utwór bardzo lekki, chwytliwy, ale zespół miał w swojej karierze znacznie ciekawsze kompozycje. To że album jest bardziej dynamiczny, bardziej metalowy świetnie dowodzi ciężki, agresywniejszy „Stand My ground”, który jest jednym z najlepszych utworów na płycie i jednym z najlepszych w historii zespołu, czy też zamykający album „Nemesis” który jest bardziej rozbudowaną kompozycją, z różnymi ciekawymi motywami i smaczkami. Dynamiczność to mocna strona tego albumu i świetnie tą cechę odzwierciedla melodyjny „Dragons” z ciekawym motywem wygrywanym przez Jensa i nasuwa się klasyk „Black Diamond”. „Halcyon Days” to z kolei kompozycja lekka, nieco rockowa, bardzo podniosła, ale mająca cechy prawdziwego przeboju, co zresztą słychać po znakomitym refrenie. Wysunięte klawisze, chwytliwa melodia to cechy które od zawsze kojarzyły się z tym bandem i można rzec, że taki rytmiczny „Fantasy” o baśniowym klimacie oddaje to co najlepsze w tym zespole. Przebojowym kawałkiem jest tutaj również „One must Fall” o dość ciężkim, nieco progresywnym wydźwięku. Nie ma mowy o graniu na jedno kopyto i pojawiają się na płycie dwa kolosy w postaci „Out of The Fog”, który jest dość urozmaicony, ale potrafi zaskoczyć dynamiką i metalowym wydźwiękiem, a także stonowany, klimatyczny „Castles In The Air” i nawet ballada w postaci „If the Story Is Over” wypada bardzo dobrze, potrafi wzruszyć, złapać za serca i póki co jest to jedna z ciekawszych tegorocznych ballad.

Pamiętne czasy z Timo Tolkki nie wrócą i tamten rozdział został zamknięty, jednak czy warto to rozpamiętywać, kiedy zespół bardzo dobrze sobie radzi i trzyma poziom bez Timo, ba nawet brzmi bardziej świeżo niż na ostatnim albumie z Timo Tolkkim. Nowa era STRATOVARIUS ma swoich zwolenników i ciężko się oprzeć, kiedy zespół tyle wysiłku wkłada by ich nowe albumy brzmiały soczyście, bardzo melodyjnie, klimatycznie. Spośród trzech ostatnich albumów, które powstały w okresie bez Timo, to właśnie „Nemesis” jest najlepszym albumem, który momentami zbliża się do starych albumów jak „Visions”, głównie za sprawą owej przebojowości.. Tutaj zespół naprawdę stworzył mocny materiał, krążek równy, dynamiczny, bardzo melodyjny, chwytliwy i bardziej zapadający w pamięci niż dwa ostatnie albumy, ale mające te wszystkie ich mocne strony jak brzmienie, ciekawa oprawa graficzna, czy znakomita forma muzyków. Jest to album, który z pewnością zadowoli fanów tego zespołu, a także fanów melodyjnego grania. STRATOVARIUS zrobił bardzo pozytywną niespodziankę. Brawo!

Ocena: 7.5/10

1 komentarz:

  1. Nigdy nie byłem ich fanem ale z tego co do mnie dotarło w postaci muzyki to "nowy" Stratovarius
    bardziej mi odpowiada Polaris gdzieś mnie omoineło a Elysium i Nemesis to bardzo dobre albumy.

    OdpowiedzUsuń