niedziela, 5 stycznia 2014

ICED EARTH - Plagues Of Babylon (2014)

Pojawienie się wokalisty Into Enternity Stu Blocka w szeregach Iced Earth sprawiło, że ta kapela odżyła i można rzec że przeżywa swoją drugą młodość. Stu Block udowodnił, że jest brakującym elementem Iced Earth. Potrafi nam przypomnieć czasy Barlowa, czy Owensa, ale jednocześnie tworzy nową jakość. To co udało się stworzyć amerykanom na „Dystopia” było czymś zaskakującym i dawno nie słyszałem tak udanego albumu z muzyką określaną mianem power/thrash metal. Wielu okrzyknęło ten krążek jednym z najlepszych w dyskografii zespołu, to też oczekiwania względem „Plagues Of Babylon” były ogromne. Dzień sądu w końcu nadszedł i czas zmierzyć się z osądem.

Wbrew pozorom recenzja nie będzie aż tak pozytywna. „Plagues Of Babylon” jest innym albumem niż „Dystopia”, choć bazują na podobnych rozwiązaniach. Stylistycznie można nie wyczuć jakiś większych różnic, bowiem zespół dalej gra power/ thrash metal z elementami heavy metalu, a wszystko z zachowaniem amerykańskiej tradycji. Czyli śmiało można rzec, że to żadna nowość jeśli chodzi o Iced Earth. Dostajemy rozbudowane kompozycje, jak i te bardziej melancholijne czy też oparte na szybkiej sekcji rytmicznej. Taki sam rozrzut był na „Dystopia”, a mimo to nowy album jest inny. Długotrwałe zagłębianie się w materiał na nowym albumie utwierdza w przekonaniu, że ta płyta nie jest tak melodyjna i tak energiczna jak „Dystopia”. Brakuje mi tutaj utworów w stylu „Boilling Point” czy „Dark City”. Szybko diagnozujemy liczbę szybkich kompozycji na nowym wydawnictwie i pojawia się przed naszymi oczyma liczba „2”. Tak tylko „Democide” i „Among The Living Dead” spełniają kryteria takiego właśnie utworu. Nie muszę chyba dodawać, że to najjaśniejsze punkty nowego albumu. Jon Schaffer to nie byle jaki gitarzysta, bowiem potrafi stworzyć ciekawe riffy, zagrać agresywnie i zbudować klimat. Tutaj jest tylko dobrze, albo nawet aż dobrze. Czuje spory niedosyt w tym elemencie. Gdzie się podziały te melodie i zapadające w głowie przeboje, które tak napędzały ostatni album? Dlaczego tym razem Jon Schaffer stawia na stonowane i nieco ponure dźwięki, który nie potrafią zaskoczyć i zrobić prawdziwą demolkę? Rozbudowany „Plagues Of Babylon” daje jasno do zrozumienia, że zespół chce bawić się w wolniejszych motywach, co nieco odstrasza. Utwór ratuje akurat złożona partia gitarowa, a także mroczny klimat. Nie tylko Jon się oszczędza, bowiem Stu tez rzadko kiedy wkracza w wysokie rejestry, które tak imponowały na poprzednim albumie. „The Culling” byłby ciekawszym utworem, gdyby było więcej ciężaru i drapieżności. Sam utwór nie zapada w pamięci. Nie takiego Iced Earth się spodziewałem. „Resistance” brzmi jak marna kopia tego samego pomysłu z „The Culling”.Rutyna, monotonność to cechy, które nie wróżą nic dobrego. „Anthem” był piękną i wzruszającą balladą i wybaczcie ale taki „If Could I See” brzmi nieco naiwnie. Próba zrobienia czegoś podobnego i nieco jakby na siłę. Czyżby zabrakło pomysłów? Również mało wyrazisty jest „Peacemaker” , zaś w „Parasite” brakuje mi mocniejszego uderzenia i bardziej przekonującej linii melodyjnej. Najlepiej moje odczucia i poziom tej płyty oddaje niepotrzebne „Outro”.

Jestem niezadowolony z końcowego efektu nowego albumu Iced Earth. Chciałem czegoś na miarę „Dystopia” i się zawiodłem. Mimo mojego narzekania trzeba przyznać że płyta jest dobrze przygotowana. Ma solidne, nieco przybrudzone brzmienie, ma kilka solidnych momentów i wciąż zespół jest wierny swojej stylistyce. Ciekawe kto będzie wspominał o tej płycie za kilka miesięcy? Brak hitów, brak energii, brak pazura, brak pomysłowości to największe minusy tej płyty. Nie pomaga nawet fakt, że na płycie gościnnie pojawia się Hansi Kursch i Russel Allen. Wciąż czekam na album na miarę „Dystopia”.


Ocena: 5.5/10

8 komentarzy:

  1. Szkoda że CIe zawiodła:*Ciekawe czy bedzie na liście do kupienia;):* misiaczek:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie płyta sama w sobie jest bardzo dobra ma zajebisty klimat i fajnie się jej słucha ale w starciu z Dystopia pozostaje daleko w tyle \m/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obczaj sobie Hellscream w który jest Norman z Imagika za sitkiem, David Garcia z Cage na gitarze:D Tam pokazali jak powinien brzmieć nowy album Iced earth:D Płyta nie wiele gorsza od takiego Death dealer:D

      Usuń
  3. Co do "The Culling", to jest akurat jedyny kawałek, który mi coś robi. Akurat ten jeden zapadł w pamięć. Cóż, jak zwykle sprawa indywidualna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że w ogóle problem mam z Iced. Rozmemłana się ta kapela stała, ostatnie rzeczy, które podobają mi się bez zastrzeżeń to Horror Show i Alive in Athens.

      Usuń
  4. Lepsza od Dystopii o 1-1.5 bez wątpienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A możesz zdradzić dlaczego? Bo wg mnie płyta jest o wiele słabsza.

      Usuń
  5. Po prostu lepiej się słucha, poza zwiększonym spektrum melodyjności i zapamiętywalnych killerów, powrócił klimat znany z Horrow Show czy nawet Framing Arm. Słychać że Su znacznie pewniej czuje się za sitkiem. Płyta na 10 odsłuchów i więcej. Jakie wolniejsze motywy odstrszają? Dziwny argument.

    OdpowiedzUsuń