poniedziałek, 26 maja 2014

AMBUSH - Firestorm (2014)

Odnoszę wrażenie, że ostatnim czasy fani heavy metalu żyją tylko newsami odnośnie „Reedemer of Souls” Judasów, a przecież tam nic specjalnego nie ma i tym kawałkom które zamieścili w internecie brakuje mocy. No, ale tak magia nazwy robi swoje i wyrobiona marka, która nie pozwala nam oskarżyć muzyków o nagranie czegoś słabego. Najgorsze jest to, że jesteśmy tak zapatrzeni newsami znanych nam kapel, że umykają nam wartościowe płyty mniej znanych formacji. Czy komuś coś mówi nazwa Ambush? Starsza część słuchaczy wspomni tutaj bez wątpienia belgijski Ambush, czy ten z Szwecji. Jednak nie jest to żaden z nich, bowiem mam tutaj na myśli młody band o nazwie Ambush, który wywodzi się również z Szwecji, ale nie jest w żaden sposób powiązany z tym z lat 80. Co może nam zaoferować kapela, która powstała w 2013 roku i mają na koncie tylko „Firestorm”, który debiutował w tym roku? Wielu może się zdziwić, ale kawał porządnego heavy metalu w stylu właśnie Judas Priest czy Saxon. Mają w sobie energię i pomysłowość godną ich rówieśników z Enforcer czy Striker.

Nie zwykle trudno znaleźć sobie miejsce na rynku heavy metalowym bo przecież, takich kapel jak Ambush jest pełno. Wystarczy spojrzeć na Enforcer, Striker czy Skullfist, a przecież to tylko mała próbka obszernej listy. Ambush również opiera swoją muzykę na podobnych patentach i ich celem jest także odświeżenie nam muzyki metalowej lat 80. Styl można sklasyfikować jako speed/heavy metal i tutaj słychać coś z Belgijskiego Crossfire, coś z Accept, ale jednak czego u nich najwięcej to Judas Priest. Znacznie łatwiej im przychodzi odtwarzanie tego co najlepsze w Judas Priest niż samemu Judasowi, co jest miłym zaskoczeniem. Ambush realizuje swój cel poprzez sprawdzone zagrania i rozwiązania. Kluczem do sukcesu kapeli miał się okazać prosty styl, bez skomplikowanych zagrywek i wszystko miało być chwytliwe i wyjęte jak by z lat 80. To zdało swój egzamin, bowiem płyta od samego początku zabiera nas do lat 80, do czasów kiedy wystarczył prosty pomysł, którego siła uderzenia zależała od wokalisty i umiejętności gitarzystów. Ambush nie ma się czego wstydzić, bo choć ich muzyka nie grzeszy oryginalnością, to jednak zaspokaja głód na takie klasyczne heavy/speed metalowe granie. Szwedzi nie mają czasu na klimatyczne intra i bawienie się z słuchaczem i od razu atakuje nas mocnym uderzeniem w postaci „Firestorm”. Kompozycja przypomina muzykę Belgijskiego Crossfire, zwłaszcza jeśli chodzi o rycerskie chórki czy chwytliwy refren. Kiedy naszą analizę przeniesiemy na gitary to od razu można wyczytać, że Adam i Olof wzorowali się na Judas Priest i wcale tego nie kryją. Co kryje się za tym energicznym riffem? Era „Defenders of The Faith” i taką petardą powinien wypuścić Judas Priest. Szwedom nie jest obce granie wolniejszych, stonowanych i agresywniejszych dźwięków i tutaj mamy „Ambush”, czyli kawałek przesiąknięty Saxon i NWOBHM. Nie dajcie się zwieść początkowej fazie „Hellbound”, która mówi nam że to ballada. Szybko utwór przekształca się w taką kalkę „You got another thing comin” i nawet riff tutaj brzmi identycznie. Sam kawałek może i bardziej hard rockowy, ale wciąż trzyma wysoki poziom. Nie zabrakło też coś w stylu „Ram it Down”, czego dowodem jest „Don't Schoot”. Jeden z przykładów, że w muzyce Ambush jest miejsce na power metalową formułą i ku takim tezom kieruje nas też wokalista Oskar Jacobsson, który brzmi jak rasowy power metalowy śpiewak. Dalej mamy utrzymany w średnim tempie „Close My Eyes” i tutaj może zabrakło większego ognia, ale zespół odrabia straty w „Heading East” i jest to kolejna petarda i przykład, że zespół jest specjalistą od szybkich kawałków. Całość zamyka „Natural Born Killers” i podsumuje znakomicie cały krążek, wskazując wady i zalety.

Wadą jest tutaj może nie tyle wtórność, co brak równego materiału, brak większej liczby mocnych kawałków jak „Ambush” czy „Firestorm”, ale album i tak dostarcza sporo emocji. Fani klasycznego heavy metalu docenią potencjał kapeli i ich muzyki, Muzycy mają w sobie to coś i nie dbają o sukces, tylko o dobrą zabawę i satysfakcję z grania heavy metalu. Szczere intencje i dbałość o detale zawsze jest mile widziana. Zespół na pewno warty uwagi i będę śledził ich karierę, bo ich muzyka jest naprawdę atrakcyjna.

Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Spoko płyta. Nadzwyczaj prosta, ale pełna zabawnych nawiązań.

    http://www.encyklopediametalu.net16.net

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, zwłaszcza Ram i Ambush w tym roku mocno mi namieszali :D Nowy ambush jeszcze lepszy :D Recenzja napisana, ale ukaże się nieco później:D Stara dobra szkoła heavy metalu:D Fakt mało recenzji Ambush i wiele innych fajnych kapel na polskich portalach, a szkoda...

    OdpowiedzUsuń