poniedziałek, 5 maja 2014

SABATON - Heroes (2014)

Odstawmy na bok ocenianie szwedzkiego Sabaton przez wzgląd na ordery przyznawane im przez naszych polityków, zostawmy na chwilę ich powiązania z Polską i podlizywanie się naszemu krajowi, pomińmy krytykowanie ich słodkości czy innych aspektów, które uczyniły Sabaton gwiazdę. Skupmy się na tym, że rok 2014 to dzień sądu dla Sabaton. Po tym jak zespół opuściło 4 kluczowych muzyków i założyli Civil War, Joakim i Par pozostali i dalej grają jako Sabaton. Pozyskali nowych ludzi i nagrali „Hereos”, który jest dla nich prawdziwym sprawdzianem. Czy rzeczywiście bohatersko wybrnęli z tej trudnej sytuacji? Czy mogą się pochwalić, że udało im się nagrać równie dobry album co za czasów, gdy Sabaton był w oryginalnym składzie? Czy „Hereos” może konkurować z debiutanckim albumem Civil War? Poszukajmy odpowiedzi na te pytanie.

Co ciekawe mimo tych drastycznych zmian, to wciąż jest znany nam wszystkim Sabaton. Jedni chcieli zmian, chcieli czegoś nowego, drudzy zaś marzyli o kolejny „Primo Victoria” czy „Art Of War” i raczej ci drudzy będą zadowoleni, bowiem Sabaton pozostał wierny swojemu stylowi. Dalej jest to mieszanka heavy i power metalu, dalej klawisze odgrywają kluczową rolę podobnie zresztą jak charakterystyczny wokal Joakima. Słodki charakter w melodiach pozostał i to jest w sumie ich znak rozpoznawczy. Choć odeszło 4 muzyków, to nie słychać żeby przedłożyło się to na zmianę stylu. Sabaton dalej stara się dostarczać nam szybkich i melodyjnych kawałków. Jasne, że podczas słuchania można mieć Dejavu, że to już się słyszało gdzieś wcześniej na poprzednich albumach, ale to nic nowego jeśli chodzi o Sabaton. Zmiana składu to była nadzieja na powiew świeżości i podniesienie poziomu muzycznego po słabym „Carolus Rex”, której na „Heroes” nie ma. Płyty Sabaton cechowały się chwytliwością i przebojowością, wystarczy wspomnieć „Coat of Arms” czy „Art of War”. Ciekawe popisy gitarowe też gdzieś uleciały i zamiast tego mamy średnich lotów heavy/power metal. Nic nie zdradza energiczny otwieracz w postaci „Night Witches”, bowiem jest to mocny utwór nawiązujący do „Art of War”. Chciałoby się usłyszeć więcej takich kawałków, niestety im dalej się zagłębimy, tym bardziej uświadczymy wady tego wydawnictwa. „No Bullets Fly” miał przypomnieć trochę muzykę Bloodbound, jednak nie przekonało mnie takie rozwiązanie. Tutaj Sabaton udaje się w łagodniejsze rejony, ale ciekawe jest to, że refren nie rusza w żaden sposób. To nie jest typowe dla Sabatonu. Czy tylko mi się już przejadły te utwory o naszym kraju? Sabaton chyba nie mógł sobie odpuścić i tym razem mamy „Inmate 4859” i Witoldzie Pileckim, który był organizatorem ruchu oporu w Auschwitz i dokonał wiele innych ważnych rzeczy i miło że Sabaton wspomina o nim. Jednak szkoda, że przez to znów Polacy przez to będą lubić Sabaton, przez to że tworzą utwory związane z Polską historią, przez to nie patrząc na to co grają i jak grają. Akurat „Inmate 4859” jest mało wyrazisty i niezbyt zapadający w pamięci. To już nie nie taki hit jak „Uprising” czy „40:1”. Sabaton nawet próbuje swoich sił w balladzie i niestety „The Ballad of Bullet” nie pasuje do formuły Sabaton, poza tym sam motyw też niczym specjalnym się nie wyróżnia. Materiał choć krótki i treściwy, to jednak nie zapada w pamięci i potrafi nieco zanudzić swoją formą wykonania. Joakim dwoi się i troi żeby album dobrze brzmiał i miał moc, ale nie jest w stanie odwrócić uwagi od słabych kompozycji, które nie potrafią nas niczym zaskoczyć czy zachwycić. Sabaton to jednak marka, która zawsze dostarcza solidne, soczyste brzmienie i ciekawe okładki i tym razem też tak jest. Gorzej z utworami, ale z tej dostępnej 10 utworów też można wyróżnić kilka ciekawych kawałków. „Smoking Snakes” to jeden z tych ciekawszych momentów na płycie i nawet refren jest taki typowy dla Sabaton. To jest właśnie ich styl jaki kocham. „Resist And Bite” wyróżnia się ciekawą grą gitarzystów i ostrzejszym wydźwiękiem, za co też go uwielbiam. Hannes Van Dahl to bardzo dobry perkusista i udowadnia to w szybszym „Soldier of 3 Armies”. Wiecie co jest najciekawsze? Najlepszym kawałkiem okazał się wyśmiewany przez nie których singiel promujący o nazwie „To Hell and Back”. To jest prawdziwy przebój i Sabaton w najlepszym wydaniu. Utwór zapada w pamięci dzięki chwytliwemu refrenowi i folkowemu motywowi. Niby stary Sabaton, ale taki odświeżony i w nieco innej formie. Szkoda, że cały album nie jest właśnie taki jak ten utwór.

Z tym albumem wielu wiązało nadzieje na wielki album, na odświeżenie formuły Sabaton, na pozostawienie komercji i nagranie w czegoś równie mocnego co „Primo Victoria” czy „Attero Dominatus”. Niestety tylko singiel „To Hell and Back” spełnił poniekąd składane nadzieje. „Hereos” jest niespójnym i mało zaskakującym albumem. 4 czy 5 utworów, które przykuwają uwagę to za mało, zwłaszcza jak na zespół takiej rangi jak Sabaton. Niestety przegrali bitwę z Civil War, ale wojna się jeszcze nie skończyła i kto wie może jeszcze Sabaton wyjdzie z tego pojedynku bohatersko. Jednak ten czas jeszcze nie nastał, zwłaszcza kiedy Sabaton chyba za bardzo skupia się na komercyjnym sukcesie, aniżeli takim osiągniętym dzięki znakomitej muzyce. Co ja tam wiem, album Sabaton pewnie znowu zawróci polakom w głowie i doprowadzi do szału, który pozwoli zlekceważyć znacznie ciekawsze albumy w kategorii heavy/power metal.

Ocena: 5/10

6 komentarzy:

  1. O wile lepiej mi sie tego słucha niż Carolus Rex no i w sumie tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...oj tam,oj tam Mistrzu,może jest i wtórnie i przewidywalnie bez wiekszej oryginalności,ale dalej jest w miarę dynamicznie i powerowo.Da się słuchać.
    Więc volume up i do boju!!! ;) A na koncertach,wiadomo,prawdziwa metalowa wojna na scenie. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A pewnie, że tak, ale problem ten sam co z nowym Crystal Viper. Niby to samo co zawsze tylko nie zapada w pamięci. To hell and Back to taka perełka która sie wyróżnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. „Carolus Rex” słaby ??? No nie gadaj chłopie!! Jak dla mnie to potęga!! a ostatniemu Crystal Viper niczego nie brakuje :P :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatni udany album Sabaton to "Coat Of Arms". Dalej to już słabo i nowy album słucha się lepiej niż "Carolus Rex" ale co z tego jak nie zapada w pamięci. Crystal Viper brakuje to samo co nowemu Sabaton, a mianowicie utworów o których będę pamiętał po mc. Tutaj wszystko przelatuje i tyle. Ja nie chce żyć tylko daną chwilą, chce wspominać muzykę w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Carolus był dobry, przebojowy i w odświeżonej konwencji. Ten album natomiast słaby, płytki i przaśny, To Hell And Back słusznie wyróżniony, ale i ta melodia w przeszłości w innej wersji się pojawiła, Ocena słuszna, a nawet zawyżona :P Pozdrawiam

    www.encyklopediametalu.net16.net

    OdpowiedzUsuń