sobota, 4 lutego 2012

ACID - Don't Loose Your dreams (1989)


Niemiecka scena heavy metalowa to prawdziwa ziemia obiecana tego rodzaju muzyki, co ciekawe jakoś nigdy nie zawiodłem się na tym kraju. Tym razem mam do zaprezentowania mały rarytas, który zapewne jest mało znany wśród słuchaczy muzyki heavy metalowej. Drodzy czytelnicy z miłą chęcią przedstawiam wam ACID. Kapela powstała w 1979 roku, a więc można rzecz zaczęła tworzyć podwaliny pod niemiecki heavy metal, jednak na debiutancki album przyszło poczekać znacznie dłużej bo aż do roku 1989 kiedy to pojawia się na rynku „Dont Loose your dreams”. Jak dla mnie ACID to taki niemiecki odpowiednik JUDAS PRIEST. Choć zespół nie trzyma się kurczowo jednego stylu, i poza takim czysto rasowym heavy metalowym granie w którym przewija się właśnie JUDAS PRIEST, ACCEPT, OZ, BELL, czy też WARLOCK, mamy też bardziej hard rockowe patenty, czy też power metalowe spod znaku takiego wczesnego HELLOWEEN. Formacja składa się z trzech muzyków i warto tutaj nieco napisać o nich, bo zasługują na to. Liderem grupy jest Micheal Hommerhoff, który dzieli rolę wokalisty i gitarzysty. Wokal taki wręcz zachowany w rydzach typowego niemieckiego wokalisty, niezbyt wysokie umiejętności techniczne, ten odpowiedni akcent, oraz charyzma i zadziorność która napędza całą machinę ACID. Jako gitarzysta też radzi sobie znakomicie i w tej roli się sprawdza się bez wątpienia o wiele lepiej aniżeli w tej pierwszej. Czy można go nazwać rzemieślnikiem? Myślę że nie do końca, bo solówki są czymś więcej niż zlepkiem cudzych pomysłów i bez problemu można znaleźć na tym albumie całą serię rytmicznych, pełnych werwy solówki. Uwierzcie mi na słowo że nie brakuje tutaj emocji w tym aspekcie. Oczywiście mamy też sekcję rytmiczną tworzoną przez basistę Andreasa Schulza, a także perkusistę Carsten Bald, który jest kolejnym mocnym ogniwem zespołu i to jemu należy podziękować za szczyptę szaleństwa, za dynamikę i za mocny wydźwięk albumu. I tak dotarliśmy do meritum sprawy a mianowicie do materiału. W skrócie można by go opisać równy, zróżnicowany, wypchany sporą liczbą przebojów. Już pierwszym z nich otwiera album, mowa o power metalowym „Driven” gdzie słychać podobną strukturę linii melodyjnej co w utworze „I want Out „ HELLOWEEN, ale są też słyszalne wpływy brytyjskiego heavy metalu. Natomiast taki hard rockowy „All Through The Night” kojarzy mi się z „All We Are” WARLOCK. Ale to jest kolejny niezbity dowód, że zespół radzi sobie z stworzeniem chwytliwych refrenów i łatwo wpadające w ucho melodie. Z koeli przy takim „Draw The line” mamy odesłanie do JUDAS PRIEST i w takiej formie zespół też radzi sobie znakomicie. I tak od heavy metalu, hard rocka dotarliśmy do speed/power metalu spod znaku HELLOWEEN, czy też BELL. Najcięższą i zarazem najszybszą kompozycją na albumie jest „Memories”. Czasami zespół po prostu zwalnia nieco tempa, żeby zwrócić uwagę słuchacza na tajemniczy klimat tak jak choćby w „Die by order”. Do kategorii speed/ power metalowej można śmiało zaliczyć „Up to The neck” które znów przedstawia muzyków jako bardzo dobrych instrumentalistów, a także kompozytorów. Oczywiście znów dostajemy prosto, chwytliwy motyw gitarowy, a także przebojowy refren. Bardzo udanym zabieg było postawienie na krótkie zwarty kompozycje, które nie przynudzają, a to zapewnia łatwy, szybki, sprawny odsłuch. Najbardziej komercyjnym kawałkiem wg mnie jest „Fire”, które po raz kolejny pokazuje bardziej hard rockowe oblicze zespołu. Ale ta lekkość, przebojowość potrafi zauroczyć. „Dont Lose Your dreams” ma zaloty do brytyjskiej sceny heavy metalowej, słychać tutaj coś z DEMON, momentami DEF LEPPARD. Strasznie mi się podoba pomysłowość i ambitne rozwiązanie w „To The Edge Of the world”, który może i jest i komercyjny, może i nieco łagodniejszy, ale ma ciekawą aranżację i różne ozdobniki, które dodają tylko niezłego wydźwięku kawałkowi. Całość zamyka utwór oddający hołd JUDAS PRIEST czyli „Dark Voices”. Nie potrafię znaleźć żadnego haczyka na ten materiał, wszystko brzmi tak jak powinno. Nie ma smęcenia, nie ma udawania, jest za to radość, energia, przebojowość i relaks kiedy ta muzyka leci w pokoju. Tym bardziej nie mogę zrozumieć jak to się stało, że zespół przepadł bez wieści po tym albumie. Najwidoczniej konkurencja była czujna i wszelkie zagrożenie ich pozycje jest natychmiast likwidowane. Szkoda, bo zespół wg mnie miał potencjał. Ocena: 9/10

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zobaczyłem Acid, to od razu pomyślałem o tym belgijskim speed metalowym zespole xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że udało mi się Ciebie zaskoczyć:D zespół i płytę polecam:D Czekam na relacje z odsłuchu :D

      Usuń
    2. Niemcy, heavy metal, lata 80-te - Już brzmi ciekawie. Jak tylko przesłucham, to coś napiszę ;)

      Usuń
  3. Relacji to raczej na pewno nie będzie, bo sensowny tekst na temat czegokolwiek ciężko mi jest stworzyć, jednakże album przesłuchałem i powiem szczerze, że to naprawdę przyzwoity heavy/power z elementami speedu. Takie "niemieckie" to, podobnie jak np. Scanner inspirowane Helloweenami itd. Tak myślę na 7.5/10 to zasługuje na pewno, a przy dalszych przesłuchaniach może nawet więcej ;)

    OdpowiedzUsuń