sobota, 20 września 2014

ELVENSTORM - Blood leads to Glory (2014)

Krew, pot i dobra taktyka prowadzi do zwycięstwa, do prawdziwej glorii i chwały. Francuski zespół o nazwie Elvenstorm od 2008 roku solidnie pracował na swój sukces, na te znakomite wyniki. Debiut z 2011r „Of Rage And War” namieszał troszkę w heavy metalowym światku. Zespół od razu zyskał popularność i wyróżnili się tym, że są jednym z tych nielicznych heavy metalowych zespołów, gdzie funkcję wokalisty pełni kobieta. W latach 80 było to na porządku dziennym, co potwierdzały takie kapele jak Hellion, Chastain, czy Warlock. Dzisiaj już trudno o takie kapele, ale jak się dobrze poszuka to można znaleźć kilka jakże znakomitych zespołów. Elvenstorm jest jednym z nich. Wrócili z nowym albumem zatytułowanym „ Blood Leads to Glory”i lepiej nie można było dobrać tytułu. Tak krew i wysiłek całego zespołu doprowadził do sukcesu.

O nowym albumie można mówić jako hołd dla starych kapel z lat 80, mieszankę heavy/speed/power metalu utrzymanego w stylu Stormwarrior, Running Wild, Lonewolf, czy White Skull. Choć często spotkamy się z etykietą drugiego Crystal Viper. Jakbyśmy nie nazwali nowego albumu, to trzeba jedno przyznać, jest to jeden z najlepszych albumów z taką muzyką jaki ukazał się w tym roku. Soczyste, wręcz perfekcyjne brzmienie osadzone w niemieckim klimacie i w sumie to nas nie powinno dziwić, w końcu tym zajęli się Piet Sielck i Lars Ramcke. To już zapewnia jakiś poziom muzyczny tego wydawnictwa. Co ciekawe, płyta nie brzmi jak Iron Savior, co jest plusem zwłaszcza w przypadku charakterystycznego ustawienia brzmienia przez Pieta. Tym razem udało się uniknąć tego. Brzmienie można porównać do dwóch pierwszych płyt Stormwarrior. W sumie ta cecha dotyczy się riffów, solówek, konstrukcji utworów. Sporo w tym starego Stormwarrior, co z pewnością ucieszy tych co się zawiedli „Thunder & steele”.Kolejnym zespołem który mocna przemawia w muzyce Elvenstorm to oczywiście Crystal Viper. Nic też dziwnego, że nawet gościnnie pojawiła się Marta Gabriel. Jej wkład w „Mistress from Hell” jest słyszalny i to też składa się na to, że jest to jeden z najlepszych utworów na płycie. To wszystko sprowadza się do tego, że mamy też wpływy Running Wild. Francuzi się z tym wcale nie kryją i sprawia im to wielką frajdę. Znakomicie to podkreślają w szybszym „Black Hordes” , w „Fallen One”, który jest osadzony w „Port Royal” czy „Death or Glory” czy w klimatycznym „Sirens of Death”. Album brzmi klasycznie i bardzo w stylu lat 80. Otwarcie instrumentalnym intrem w postaci „Sanguis ad gloriam” to tylko potwierdza. Styl i układ melodyjny to taki miks Crystal Viper i Running Wild. Wraz z wejściem „Reign in Glory” wszystko staje się jasne i od razu można wytoczyć inną tezę. Zespół jest tutaj bardziej dojrzały, bardziej doświadczony i wie jak podejść do tematu żeby nie robić jakiś głupich błędów. Jest energia, radość z grania, jest hołd dla lat 80 i wielkich kapel. Z tego wszystkiego najbardziej zachwyca wykonanie, sposób w jaki zespół gra, no i sama pomysłowość. Gdyby nie ten ostatni czynnik, to z pewnością album by się nużył i nie byłby taki energiczny i zapadający w pamięci. „Werewolves of the East” brzmi jak kawałek wyjęty z płyty Lonewolf, ale to też potwierdza w jakiej formie jest Elvenstorm. Właściwie muzycy są tutaj bez błędni. Najbardziej imponuje gitarzysta Michael, który w każdym utworze daje popis swoich umiejętności i jest czym się zachwycać. Złożone solówki, ostre, żywiołowe riffy i sporo szaleństwa. To musi się podobać. Fani Crystal Viper powinni szczególną uwagę zwrócić, na stonowany i bardzo melodyjny „Temple of the Sun”. Elvenstorm na pewno nie przebija Crystal Viper wokalnie, bo Laura to nie Marta i nie ma takiego ostrego głosu. Jej wokal jest czysty, techniczny i na swój sposób specyficzny. Może być to nawet przeszkoda dla niektórych. Dalej mamy „Ruler of the Night”, który wybija się na tle innych znakomitą solówką i ciekawym motywem w środkowej części. Oczywiście piękna okładka przesiąknięta rycerskim klimatem i epickim charakterem została tutaj zastosowana nie bez powodu. Znakomicie odzwierciedla to co mamy w marszowym „Where Angels Dare to Die” , który nawiązuje do muzyki Manowar. Elvenstorm znakomicie odnajduje się w graniu heavy/speed/power metalu, zwłaszcza w tym osadzonym w latach 80 i nic dziwnego że postanowili jakoś to udowodnić na koniec płyty. Dobrym rozwiązaniem okazało się wstawienie covera Savage Grace, który przecież jest kultowym zespołem obracających się w rejonach speed metalu. „Into The Storm” to znakomity kawałek, który potwierdza geniusz zespołu.

Cel osiągnięty. Elvenstorm nagrał perfekcyjny album, który oddaje piękno heavy/speed/power metalu i muzyki lat 80. Każdy kto gustuje w Crystal Viper, Running Wild, Hellion, Warlock, Lonewolf, czy Stormwarrior będzie zachwycony tym albumem. Właśnie narodziła nam się nowa gwiazda heavy/speed metalu. Czekamy na więcej.

Ocena: 10/10

2 komentarze:

  1. 2 albumy i 2 razy na wysokim poziomie.Brawo metalowa Francja. ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Kapitalny album ! Wreszcie go dorwałem :) Pochwalę się, że razem z mega plakatem, zdjęciami bandu i kostkami gitarowymi. Ostatnia sztuka specjalnego fanowskiego zestawu, cieszę się jak małe dziecko :)

    OdpowiedzUsuń