wtorek, 4 sierpnia 2020

BYFITS - In the End (2020)




Ostatnie płyty Metal Church, czy Vicious Rumors nie zachwycają i w sumie ciężko ostatnio o jakiś ciekawy album z kategorii amerykańskiego power metalu. Pojawia się jednak nadzieja w postaci "In the End" zespołu Byfist.  Premiera przewidziana jest na 25 września i choć jest to pierwszy pełnoprawny album tej formacji, to jednak warto wspomnieć, że korzenie tej kapeli sięgają lat 80. Warto było reaktywować zespół i wydać ten znakomity album.

Byfist działa od 1987r i te nawiązania do lat 80 są słyszalne i tak naprawdę stanowi o atrakcyjności tej płyty. Stylistycznie band troszkę przypomina wczesny Vicious Rumors, Metal Church czy Liege Lord i trzeba przyznać, że znakomicie odnajdują się w takim granie i potrafią oddać klimat i charakter tamtych kapel. Sporym atutem jest charyzmatyczny głos wokalisty Raula Garcia, który potrafi przyprawić o ciarki i nadać całości mocy. Byfist to przede wszystkim duet Nacho i Erniego, który stawia na pomysłowe riffy i pełne klimatu melodie. Od pierwszych dźwięków słychać, że panowie stawiają na klasyczne rozwiązania i oddają hołd zespołom z lat 80. Kwintesencja amerykańskiego power metalu.

Najlepsze jest w tym wszystkim wyrównany, przemyślany i dojrzały materiał, który potrafi zaskoczyć i porwać słuchacza. Czy można lepiej rozpocząć album niż od rozpędzonego i dynamicznego "Universal  Metal". Kawałek niezwykle zadziorny i przebojowy, a takich kawałków tutaj więcej. W podobnych klimatach utrzymany jest tytułowy "In the End", który odzwierciedla poziom tej płyty i potencjał tej kapeli. Mocny riff i drapieżne wokale Raula sieją tutaj zniszczenie. Tak się gra amerykański power metal.  Dobrze wypada też "Guaranteed death", który przypomina ostatnie dokonania Attacker. Pojawia się też  7 minutowy, rozbudowany "Ship of illusion", który wnosi do płyty nutki epickości i rozmachu. Całość zamyka równie energiczny i pomysłowy "Scattered Wits".

"In the end" to dobrze wyważony album, gdzie jest miejsce na klimat, na energiczne, power metalowe kawałki, jak i na bardziej epickie. Duży plus za odzwierciedlenie klasyki amerykańskiego power metalu i troszkę ostatnio ciężko o takie granie i to jeszcze na poziomie. Debiut godny uwagi.

Ocena : 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz