niedziela, 2 sierpnia 2020

DAMNATION ANGELS - Fiber of our being (2020)




Do trzech razy sztuka, jak to mawia klasyk. Dopiero przy trzecim albumie poczułem geniusz brytyjskiego Damnation Angels. Poprzednie wydawnictwa tej kapali imponowały mi klimatem i aranżacjami, ale czegoś mi brakowało. Nie mogłem dostrzec magii, która czaiła się w tle, a może za mało je osłuchałem. Potencjałem widziałem i wierzyłem w to, że kiedyś nadejdzie taki dzień w którym zachwycę się w pełni Damnation Angels. Ten dzień w końcu nadszedł. Premiera trzeciej płyty zatytułowanej "Fiber of our Being" zmienia mój pogląd co do tej kapeli. Jednak sama muzyka też troszkę jakby przesiąknięta klasycznym rockowym feelingiem i gdzieś tam można doszukać się finezji Rainbow, czy zapomnianego nieco Cornerstone.

Nie tak łatwo sklasyfikować to co słyszymy na tej płycie. Melodyjny metal z symfonicznymi elementami to taka najprostsza definicja. Jednak warto mieć na uwadze, że band nie boi się stosować rockowych czy hard rockowych rozwiązań. Nie brakuje też elementów bardziej progresywnych i dało to efekcie pełną magii i nastroju mieszankę. Bije z tego świeżość i szacunek dla klasycznego grania, ale też chęć bycia współczesnym. Damnation Angels odrobił zadanie domowe i tym razem stworzył 9 zróżnicowanych kawałków, które jakby ktoś napisał pod mój gust muzyczny. Warto wspomnieć, że to pierwszy album gdzie śpiewa Ignacio Rodriguez i znakomicie zastąpił Pelleka. Jak on potrafi budować klimat i poruszyć emocje słuchacza. Coś pięknego.

Pomówmy o zawartości, bo tutaj dopiero jest nad czym się rozpisywać. Zawsze ważną rolę odgrywa otwieracz, bo ma nas wprowadzić w nowy album i ma nas zaskoczyć. Taki właśnie jest finezyjny, przebojowy i rockowy "More than Human". Gdzieś w tym słychać tuzy melodyjnego hard rocka czy metalu, bo przecież można doszukać się patentów Cornerstone, ale też takiego Kamelot. Najlepsze jest to, że band nie kopiuje nikogo i tworzy swoją własny styl. Ktoś powie, że komercją wieje z nastrojowego i lekkiego "Railrunner". To tylko pozory. Pod delikatnością kryje się mocny i epicki riff, a także wciągające aranżacje.To co wokalnie wyprawia Ignaccio przyprawia o dreszcze. Świetny występ. Zawsze z ciekawością wypatruje tytułowego kawałka, bo takie utwory mają być kwintesencją danego albumu. "Fiber of our Being" to mieszanka symfonicznego metalu i progresywnego metalu, ale to wszystko jest bardzo pomysłowe podane. Nie ma nachalności, ani banału. Można też odpłynąć przy bajecznej balladzie "Our last light". Oj co za piękność, za emocje wzbudza. Cudo! Fanom Nightwish może przypaść do gustu przebojowy i energiczny "Rewrite the Future" i to jeden z mocniejszych punktów tej płyty. Panuje na tej płycie niezły balans między magią, nastrojowym graniem, a prawdziwym zadziornym symfonicznym metalem. Słucha się tego jednym tchem. Niech wszyscy uczą się jak tworzyć podniosły przebój w kategorii symfonicznego metalu. "Fractured Amygdala" to ukłon w stronę nowoczesnego melodyjnego metalu i progresywności. Efekt końcowy w pełni mnie zadowala.  Przyspieszamy w energicznym "Greed and Extinction" i to kolejny jeden z agresywniejszych kawałków na płycie, choć takich jest mało. Znalazło się miejsce dla kolosa i "Remnants of dying Star" powala swoim przepychem i natłokiem różnych ciekawych motywów. Sporo się dzieje i nie ma mowy o nudzie.

Ciężko, naprawdę ciężko do czegoś się przyczepić. Piękna, klimatyczna okładka, soczyste, wysokiej klasy brzmienie i zróżnicowane i pełne pasji i smaczków materiał. Do tego przepiękny głos Ignaccio. Ta płyta nie ma wad i jak dla mnie to jest najlepsze dzieło Brytyjczyków. Chcesz doznać magii i być pochłoniętym przez piękne i wciągające melodie? To jest to płyta dla Ciebie. Płyta skierowana do fanów grupy, ale nie tylko. Ja jestem przykładem, że zawsze warto dać szansę zespołowi. Czasami może nas coś zaskoczyć.

Ocena: 10/10



2 komentarze:

  1. Dawno temu kupiłem 1 płytę tej kapeli licząc że nieźle zaczęli i się rozwiną:) hehehe. No cóż przy drugiej już wymiękam bo kiszka była, a teraz pokazali prawdziwe oblicze i nie nazywałbym się STEFAN gdybym nie skrobnął małej uwagi co do tych popłuczyn. No cóż dam 3/10 i to w maksie bo to nie ma nic z metalem wspólnego, BON JOVI ma więcej ikry a też ich nie trawię.Porównałem do tych wymiocin bo są bardzo podobni brzmieniem.Wsłuchaj się a to usłyszysz.Nic więcej na ich temat nie napiszę bo nie zasługują nawet na to.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprawdź Stefan co włożyłeś do odtwarzacza bo na pewno nie "trójkę" ;).
    Dobra, koniec z żartami.
    Nie znałem wcześniej Damnation Angels, więc oceniam ich przez pryzmat tylko tego wydawnictwa.
    W mojej ocenie muzyka na płycie to coś pomiędzy Heavy Metalem zahaczającym o Glam (słychać The Poodles w pierwszych utworach) a …
    No właśnie, a czym?
    Trudno określić do drugie dopełnienie. Kamelot??? Może trochę Nightwish???
    Jednak to co wyróżnia tę płytę, to bardzo pomysłowe aranżacje, które w połączeniu z melodyjnością dają piękne i interesujące kompozycję. Bardzo dobrze się tego słucha. I to jest to co mnie urzekło.
    Warto zaznaczyć, że utwory rozbudowane są nie nachalnie, nie w stylu progresywnym 😉.
    W moim przypadku jest tak, że gdy słuchamy płyty kolejny raz, odkrywam coś nowego. Materiał bynajmniej nie nudzi. To lubię!
    Płytę (gdy ją nabędę) postawię daleko od Metalu Progresywnego, to także nie jest typowy Power Metal.
    Nie ograniczam się tylko do jednego gatunku metalu (chociaż power jest mi bardzo bliski)
    Wyjście poza schemat, pomysł, pasja oraz radość tworzenia i grania! To jest to co zawsze przykuwa moją uwagę. Bez względu na gatunek.
    DAMNATION ANGELS - Fiber of our being, spełnia wszystko powyższe.
    Dla mnie to odkrycie!!! 10/10

    OdpowiedzUsuń