niedziela, 9 sierpnia 2020

DEEP PURPLE - Whoosh ! (2020)




"Infinite" miał być ostatnim albumem Deep Purple. To byłoby w miarę udane zwieńczenie wieloletniej kariery muzycznej tej już kultowej kapeli. Były koncerty pożegnalne, jednak jak się okazało band nagle zmienił zdanie i postanowił dalej grać, a przy okazji udało się nagrać kolejny album. "Whoosh!"  to w zasadzie kontynuacja stylu wypracowanych na poprzednich płytach. Jednak odnoszę wrażenie, że ta płyta jest wymuszona i tak troszkę zagrana bez pomysłu. 

Jaki był cel nagrania płyty, w której panowie nie mają konkretnych pomysłów. Celem pewnie było chęć kontynuowania swojej kariery i danie fanom kolejnej dawki nowej muzyki i zachęcić do koncertów. Tylko po co? Band nie ma już co udowadniać, bo wszystko już osiągnęli. Prawdziwa gwiazda rocka. Najgorsze jest to, że taki Alcatrazz pokazał, że klasyczny hard rock może być atrakcyjny. Zagrali tak jak powinien dzisiaj grać Deep Purple czy Rainbow. Deep Purple jest cieniem samego siebie i ciężko o coś dobrego na nowym albumie. Wokal Iana Gillana jest bez mocy i polotu, a najgorsze że słychać jak się męczy. Brzmi to jak pop rock niestety. Najlepszy punktem tej płyty jest oczywiście gra Steve'a Morse'a, który na ostatnich płytach daje więcej z siebie. Pojawia się więcej ciekawych zagrywek gitarowych czy pomysłowych riffów. Niestety reszta muzyków nie wiele wnosi, co powoduje że i te partie gitarowe Steve'a  zostają zagłuszone i ciężko je wyróżnić.

Piękna okładka i dobre brzmienie to nie wszystko, bo przecież chodzi o muzykę. Ta tutaj jest nudna i szybko męczy. Dobrze spójrzmy chłodnym okiem na zawartość. Troszkę przesadzili z tym, że na płycie jest 13 utworów. Nie najgorzej się zaczyna, bo od chwytliwego i nastrojowego "Throw my Bones". Przede wszystkim zapada w pamięci udany riff i rockowy feeling. Nie najgorzej wypada "Drop the weapon", choć tutaj przeszkadzają ozdobniki wokalu Iana i dziwne chórki. Od strony instrumentalnej naprawdę nie jest źle. Gdzieś echa starych płyt jest w "We'are all the same in the dark" i znów dobra gra Steva Morsa się kłania. Szkoda tylko, że wokal Iana i refren jakoś nie trafione.Nastrojowy i rockowy "Nothing at all" to kolejny dobry kawałek z tej płyty. W końcu też Don Airey wygrywa pomysłowe partie. Klasycznie zaczyna się "No need to Shout" i to również udany utwór, który oddaje to co najlepsze w Deep purple. "Step by step" troszkę taki nijaki i bez energii. Tutaj niestety zaczyna wiać nudą. Mamy też rocknrollowy "What the what" i też dobrze się tego słucha, ale nie ma szału. Coś z klasycznego deep purple mamy w nieco mocniejszym "The long way round". Nieco przekombinowany jest "Man Alive" i znów dobre momenty to solówki. Dobrze prezentuje się instrumentalny "And the address", w którym Steve może się popisać.

Z tą płytą jest tak, że ma naprawdę dobre momentami, czasami nawet słychać echa starych płyt i to jest dobre. Jest też dużo zagrywek gitarowych Steve;a, ale na dłuższą metę album troszkę jest za długi i i może nieco przynudzać. Nie jest to ani ich najlepszy album ani najgorszy, ale czegoś mi tu brak. Wokal Iana też jakoś mnie drażni i gdyby może ktoś inny by zaśpiewał to płyta by zyskała, ale czy byłby to dalej Deep Purple? O to jest pytanie. Płyta zasługuję na uwagę, bo miewa momenty i troszkę szkoda że wdziera się tutaj nuda. Skrócić nieco materiał i dopracować troszkę utwory i byłoby lepiej. No jest to co jest i też trzeba się cieszyć z tego że ten band wciąż znajduje siły do grania.

Ocena: 6/10

6 komentarzy:

  1. Cóż...w przypadku tej płyty wątpię abyś Łukaszu miał dostęp do niej przed premierą, tak więc znasz ją max 2 dni. To zdecydowanie za mało na recenzję. Aby płytę poznać, zrozumieć, usłyszeć wszystkie smaczki, móc ją w pełni poznać potrzeba zdecydowanie więcej czasu... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie będę do tej płyty wracał bo płyta jak dla mnie jest nudna na dłuższą metę. Płyta ma się nijak do tegorocznego Alcatrazz. Wystarczająco katowałem nowy deep purple i więcej już z tego nie wyruszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Płyty w całości nie słyszałem...ale, kilka wcześniej dostępnych utworów było moim zdaniem na wysokim poziomie. Mieć pretensje, że grają w swoim starym stylu...i dać tylko 6 gwiazdek ? Jak dla mnie to dziwne, gdy ocenia się na tym blogu na 10 , powermetalowe kapele naśladujące bez żenady prekursorów tego gatunku jeszcze z lat 80-tych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że nawiązuje do starych płyt tylko jakość utworów aż tak nie powala. Może jestem zbyt dużym fanem Blackmore? Nie wiem coś mi tu nie pasuje. Z takim graniem polecam nowy Alcatrazz i to jest świetna płyta w klimatach starego deep purple. Uważam że jak się poszuka to znajdziemy lepsze płyty niż whoosh. Gdyby miał brać tylko wpływy kapel lat 70 czy 80 to faktycznie żadna kapela nie mogła by mieć 10/10 ale każdy od kogoś coś czerpie. Nowy dp nie jest słaby ale już nie ma takiej ikry jak płyty z blackmore i tyle. Takie jest moje zdanie

      Usuń
  4. No muszę coś skrobnąć bo bym STEFAN się nie nazywał:). W latach 70-80 to była moja ulubiona kapela przebijając nawet Led Zeppelin. Lepiej tylko prezentował się Black Sabbath i Budgie. Słuchając wtedy kawałki LOT SZCZURA czy HIGHWAYSTAR można było przeżywać euforię. Teraz po prostu nie rozumiem po kiego wydali tego gniota, przecież tego słuchać się nie da. I tak podziwiam prowadzącego za 6/10. Ja bym pozostawił BEZ KOMENTARZA i oceny bo jak to niby zrecenzować? No błagam za same logo??? Jak mam 60 lat tak powiem wam że nie warto tracić czasu bo po co? Tyle dobrego wychodzi teraz więc po co? Nie wierzę że ktoś z was wróci do tej płyty za miesiąc -rok czy 5 lat.Zawsze podejdę do półki i znajdę coś co chcę słuchać. Tylko psują mi wspomnienia:(. A te powroty do starych płyt to już przesada, po co ruszać coś co minęło i jest kanonem. No cóż czas ucieka i uwierzcie mi że nie warto się gniotami zajmować (no ale może ktoś to lubi-więc powodzenia).

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakże aktualnym staje się stare wyświechtane powiedzenie " trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść "

    OdpowiedzUsuń