sobota, 1 sierpnia 2020

VANISHING POINT - Dead Elysium (2020)




To już 25 lat istnienia australijskiego Vanishing Point i przez te wszystkie lata ta kapela umacniała swoją pozycję. W kategorii melodyjnego, progresywnego metalu to wciąż czołówka i każdy album Vanishing Point potrafi zauroczyć ciekawymi melodiami, wciągającymi aranżacjami. Nic nowego nie wnosi "Dead Elysium", ale jest to wciąż muzyka na wysokim poziomie i nie można sobie jej odpuścić.

Kto lubi poprzednie wydawnictwa i gustuje w melodyjnym metalu, ten szybko odnajdzie się na nowym dziele australijskiej formacji. Nowy album ukaże się 28 sierpnia pod skrzydłami wytwórni Afm records i nie można tego przegapić. Warto wspomnieć, że to pierwszy album z nową sekcją rytmiczną. Basista Gaston Chin i perkusista Damian Hall odnajdują się w takim graniu. Nadają całości mocy i szybkości.  Vanishing Point to przede wszystkim świetny głos Silvio Massaro, który odnajduje się w wysokich rejestrach jak i w tych niższych. To za jego sprawą mamy elementy progresywne i melodyjne.

Płytę otwiera niezwykle mocny i agresywny kawałek w postaci "Dead Elysium", które przemyca patenty evegrey, Borealis czy Masterplan. Mocny riff robi tutaj robotę i to się nazywa dobre otwarcie płyty. Stonowany i bardziej podniosły "Count Your Days" zaskakuje epickością i niesamowitym klimatem. Band zadbał o lekkość i finezję, co przedkłada się jakość odbioru tego kawałka. Jest progresywność, jak i komercja w nastrojowym "Salvus". Energia i pazur wracają w rozpędzonym i rozbudowanym "Free". No i końcówka płyty to kolejna dawka grania z pogranicza melodyjnego power metalu i progresywnego metalu. Taki "The healing" czy "Shadow world" to rasowe killery.

Vanishing point wciąż nie zawodzi i pomimo 6 lat przerwy udało się nagrać kolejny bardzo udany album. Zachwycają elementy progresywne jak i te melodyjne. Płyta jest zróżnicowana tak więc nie ma miejsca tutaj na nudę.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz