piątek, 17 lutego 2023

ALL MY SHADOWS - Earie Monsters (2023)


 Jaki jest sens powołania do życia kapeli o nazwie All My shadows? Nie do końca chyba rozumiem. Połowa składu to muzycy znani z niemieckiego Vanden Plas i co ciekawe stylistycznie nowy band o nazwie All My shadows też nie wiele różni się od pierwowzoru. Mieszanka progresywnego metalu z nutka melodyjnego hard rocka. "Earie Monsters" to debiutancki album nowej grupy i choć do ideału trochę brakuje, to jest to jednak wydawnictwo na które warto zwrócić uwagę.

Podstawą All my shadows jest wokalista Andy Kuntz i gitarzysta Stephan Lill, czyli muzycy dobrze nam znani z Vanden Plas. Możliwości i umiejętności tych dwóch muzyków znamy i trzeba przyznać, że na "Erie Monsters" panowie błyszczą. Głos Andiego pasuje do wszystkiego co wiąże się z klimatycznym i melodyjnym granie. Potrafi oczarować swoim głosem i to on jest tutaj motorem napędowym. Stephan, jak to Stephan stara się urozmaicić swoją grę, stara się zaskoczyć słuchacza i ogólnie podołał zadaniu, bo jego partie są ciekawe i urozmaicone. Nie ma grania na jedno kopyto.


Jak to bywa w przypadku płyt Frontiers Records mamy ciekawą szatę graficzną i mocne, soczyste brzmienie, które ma hard rockowy klimat. Najważniejsza jest jednak zawartość, która potrafi zapaść w pamięci.  Dużą robotę robi otwieracz w postaci "Silent Waters". Wyrazisty, zadziorny kawałek o heavy metalowym zabarwieniu. Słychać, że panowie mają pomysł na siebie i chce się poznać resztę płyty. Dalej mamy zadziorny i energiczny "A boy without name". Co za hicior i jakby cały album miał takiego kopa to może i byłaby maksymalna ocena? Marszowy, progresywny "Syrens" też ma swój urok i momentami przypomina mi się twórczość choćby Masterplan. Podobne emocje wywołuje mroczniejszy "Wolverinized" i słychać, że band dobrze czuje się w takiej stylistyce. Kolejny mocny punkt płyty to "The phanthoms of the dawn". Mocny riff i duża dawka energii to jest to. Heavy metalowy pazur znajdziemy w nowocześnie brzmiącym "Devil's Ride".

All my shadows może i nie wnosi niczego nowego i brzmi jak brat bliźniak Vanden Plas. Nie przeszkadza mi to, póki muzyka jest z górnej półki i przemawia na korzyść tego zespołu. Póki co "Earie Monsters" wypada lepie niż ostatnie płyty Vanden Plas. Płyta trzeba posłuchać, bo zasługuje na to!

Ocena: 7.5/10

1 komentarz:

  1. Masz rację, płyta przeleciała i tyle. Bardzo lubię Vanden Plas z każdego okresu, ale ten projekt reprezentuje uproszczone aranżacje i mało chwytliwe melodie (poza Phantoms of the Dawn), które nie zostają na dłużej w pamięci.
    Andy chciał spróbować czegoś nowego i fajnie, ale znacznie ciekawszy był jego projekt solowy Abydos z 2004, który rzecz jasna polecam.

    OdpowiedzUsuń