niedziela, 9 lipca 2023

KIKIMORA - For a broken Dime (2023)


 Nazwa Kikimora nie wiele będzie mówić większej liczbie słuchaczy. Nic dziwnego, bowiem nie mają statusu gwiazdy, a i słaby marketing, czy też jego brak sprawił, że o kapeli mało kto wie. Jeśli jednak przytoczy się nazwisko Nikolo Kotzev i Brazzon Abbot to już zaczyna coś świtać w głowie. Tak to projekt muzyczny, który mocno nawiązywał do dokonań Deep Purple czy Rainbow. Teraz Nikolo powraca z nowym albumem i innej swojej kapeli. Mowa o Kikimora, który w 2021r wydał debiutancki album "Dirty nails". Po 2 latach przyszedł czas na "For a broken dime", który w dalszym ciągu przypomina muzykę w stylu Brazzon Abbot, Rainbow, Journey, Deep Purple czy Foreigner. Nie ma rozgłosu, ani wielkiego szumu, a płyta na to zasługuję. W końcu coś dobrego z tego rodzaju muzyki. Fani mieszanki heavy metalu i progresywnego rocka będą zachwyceni.

To, że Kotzev jest uzdolnionym gitarzystą i kompozytorem, to wiadomo. Na tym albumie również błyszczy i nie raz można przetrzeć oczy ze zdumienia, że takie pomysłowe riffy czy solówki tutaj wybrzmiewają. Ten album ma jeszcze inną gwiazdę i nie wiem czy nawet nie większą. Chodzi o wokalistę Nikola Zdravkov, który ma charyzmę, technikę i serce do śpiewania wszelkiego rodzaju hard rocka czy heavy metalu. Wokal pierwsza klasa i wbija w fotel od pierwszych dźwięków. Co ciekawe album ma ciekawą i taką prostą okładkę, samo brzmienie też takie nieco wzorowane na latach 80. Ogólnie wszystko jest dopracowane, z resztą jak przystało na płyty wydane przez Frontiers Records.

10 kawałków i każdy z nich ma coś do zaoferowania.  Zaczyna od mocnego wejścia. "Bound for Destruction" przemyca mroczny klimat i sporo klasycznych rozwiązań. Kocham takie dźwięki i wyraźne inspiracje Deep Purple czy Rainbow. Magia! Kotzev wie jak stworzyć powalający riff i ten z "Spell of Love" jest godzien Ritchiego Blackmore'a. Utwór imponuje pomysłowością i drapieżnością. Cudo! Też mroczny klimat daje o sobie znać w zadziorny "fear and greed", który mógłby zdobić ostatni album rainbow z Doggie Whitem. Jest ten heavy metalowy pazur. Jest piękna ballada "Edge of Freedom", który stawia na romantyczny feeling rodem z płyt Foreigner czy Rainbow. Znalazło się też miejsce na szybsze granie i tu wkracza przebojowy "Have mercy on me". Zdravkov poraża swoim niesamowitym głosem i jeszcze obłędne popisy gitarowe Kotzeva. Panowie dają czadu i aż miło. Rzadko można trafić na tego typu muzykę i na takim poziomie. Tym bardziej wielkie uznanie dla Kikimora. Więcej progresywności znajdziemy w złożonym i bardzo gitarowym "Hit and run". Warto wspomnieć o mocniejszym i bardziej heavy metalowym "I am eternity" czy energicznym "Nightmare".

Rzadko można trafić na wartościowy album z muzyką, która przypomni nam złote lata twórczości Rainbow, Deep Purple, czy Foreigner. Mamy znakomitego gitarzystę, wysokiej klasy wokalistę i można zdziałać cuda. Kikimora właśnie wydała prawdziwą perełkę i mam nadzieję, że teraz ich kariera nabierze rozpędu i za niedługo wydadzą kolejny świetny album. Ja bawiłem się dobrze i chyba zaraz zapuszczę ten album jeszcze raz, bo uzależnia ta muzyka.

Ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. Dwa przesłuchania za mną, i owszem to bardzo dobra muzyka, ale zachwytu nie ma, brakuje czegoś na szali, co by przeważyło w kierunku zjawisk wyjątkowych, kiedy to muzyka powoli nas opanowuje i długo trzyma w swoich objęciach. Podobnie zresztą miałem, przy ostatnim projekcie z podobną muzyką, Arjena Lucassena. Nie wystarczy tylko naśladować, trzeba dodać coś oryginalnego, wtedy dopiero wychodzą ponadczasowe dzieła. Oczywiście to tylko moje subiektywne odczucie, ktoś inny może się zachwycić i będzie miał pełne do tego prawo. Mój faworyt, to ,,Father to Son,, zaczyna się jak kawałek Sabbathów z Dio, a później gdyby miał więcej mocy, to by dorównał gigantom, a tak ? Czegoś tutaj brakuje, chociaż i tak jest znakomity... Zresztą, dam zespołowi Kikimora jeszcze czas, i będzie kolejne przesłuchanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno z każdym przesłuchaniem to granie podoba się coraz bardziej, a że nie ma tu jakichś ,,słodziaków,, , nawet w balladach, a jest to wysokiej klasy wytrawne granie, to ,,wchodzi,, dużo wolniej. Nie znam innych recenzji tej płyty, oprócz tej, ale jestem pewien, że są lub będą najwyższe. Do własnej oceny bardzo dobrej dodaję plusik, zresztą, może to jeszcze nie koniec.

    OdpowiedzUsuń