czwartek, 8 grudnia 2011

220 VOLT - Mind over Musscle (1985)

Nie tylko AC/DC spodobały się nazwy, zwroty odnoszące się do energii elektrycznej, również szwedzki 220 VOLT pozwolił sobie na dość oryginalną nazwę. To byłoby na tyle powiązań z AC/DC, bo zespół raczej swoją inspiracje muzyczne wiąże z heavy metalowymi kapelami, czy też z kręgu NWOBHM. 220 VOLT został założony w 1979 r z inicjatywy dwóch gitarzystów Thomasa Drevina i Matsa Karlssona. Kapela na początku kariery skupiała się wyłącznie na koncertach, dopiero w 1980 rozpoczęto pracę nad autorskim materiałem czego efektem było w 1982r singiel „Prisoner Of War” i to poniekąd otworzyło furtkę zespołowi do świata metalowego. W 1983r pojawił się pierwszy album zatytułowany „220 Volt”, rok później „Powergames” i były to całkiem przyzwoite krążki z rasowym metalem zakorzenionym w NWOBHM i hard rocku. No i bardzo istotnym albumem dla zespołu bez wątpienia był i nadal jest „Mind Over Musscle” z 1985 roku. 220 VOLT to jedna z tych kapel w której cały czas się ktoś nowy przewija i zmiany personalne są na porządku dziennym , tak więc wraz z nowym albumem pojawił się nowy gitarzysta, a mianowicie Peter Orlander, który okazał się odpowiednim człowiekiem w miejsce T. Drevina. Tworzy on z M. Karlssonem dobrze rozumiejący się duet, który wygrywa łatwo wpadające w ucho riffy, partie gitarowe, które łączą sobie rasowość i surowość heavy metalową , a także lekkość i przebojowość, która charakteryzuje zespoły hard rockowe. Świetnie to mieszanie tych dwóch gatunków oddaje choćby „In The End”, czy też tytułowy „Mind Over Musscle” który przypomina mi poniekąd działalność zespołu DOKKEN. Skoro już wkroczyłem w sferę zawartości to trzeba przyznać, że na albumie jest całkiem pokaźna liczba speed metalowych kompozycji i można śmiało tutaj wyróżnić otwierający „The tower”, który jest czymś pomiędzy SAXON, a EXCITER, ale to jest kawał porządnego heavy metalu z rozpędzoną sekcją rytmiczną, z zadziornym, dynamicznym riffem, z klimatycznym wokalem J. Lundholma, który sprawdza się w niskich rejestrach jak i w tych wysokich. Może nie jest wielkim wokalistą, ale ujmy zespołowi też nie przynosi. Również dynamiczny jest "Electric Messengers" , z tym że tutaj już da się wyczuć tą nutkę hard rocka. Jednak to właśnie ten składnik przyczynił się do tego, że mamy sporo przebojów i tutaj można wymienić wzorowany na niemieckiej scenie metalowej „Power Games”, porywający „Blessed By the Night”, zalatujący DEEP PURPLE w głównym motywie „Secret Dance”, czy też radosny „Its Nice To Be A King” z rocko'n rollowym riffem. I właściwie w takiej strukturze są utrzymane pozostałe kompozycje, co czyni album na prawdę bardzo przystępnym dla słuchacza. Nie sposób tak na dobrą sprawę policzyć te wszystkie atrakcyjne motywy gitarowe, te jakże pełne energii solówki i łatwo wpadające w ucho refreny, a to tylko świadczy o wysokim poziomie tego albumu. Nie można się przyczepić do materiału, tak jak i do formy muzyków, czy też dobrze przyrządzonego brzmienia, a jedyną wadą jaką można wytknąć temu jak i większości albumom z tamtego okresu to wtórność. Może „Mind Over Musscle” nie wprowadził heavy metal na nowy poziom, ale umocnił jego pozycję. Sama kapela wydała potem jeszcze „Eye To Eye” w 1988 r a potem na jakiś czasy przepadnie bez wieści, by potem się reaktywować i do dziś zespół istnieje i koncertuje, jednak ciężko o jakiś nowy materiał z ich strony. „Mind Over Musscle” to jak dla mnie najlepsze co stworzyła ta jakże znaczą dla szwedzkiego heavy metalu kapela 220 VOLT. Ocena: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz