poniedziałek, 5 grudnia 2011

STEELOVER - Glove me (1984)


Są albumy o których mało kto słyszał, są zespoły o których mało kto co wie. Na myśl przychodzi wiele kapel, ale jedną z takich bardziej unikatowych rzeczy jest belgijski STEELOVER. Co ciekawa jest to jedna z tych kapel o których najważniejsze źródła informacji milczą. Chciałbym wam tutaj rozpisać historię tego zespołu, ale niestety nie będzie mi to dane. Tak więc, przybliżę garstkę informacji, jakie można wyczytać z płyty winylowej, której jestem właścicielem. STEELOVER to jedna z tych kapel belgijskich, która została wypromowana przez rodzimą wytwórnię pod której skrzydłem pojawiło się wiele ciekawych zespołów, a STEELOVER to był jeden z bardziej melodyjnych, bardziej przebojowych zespołów tejże wytwórni płytowej. Kapela została założona na początku lat 80 i dokładnej daty wam tutaj nie przedstawię, bo nie ma tego nigdzie potwierdzonego, a jedynie w czym jest zgodność to w tym, że STEELOVER dorobił się jednej płyty a mianowicie „Glove Me” która ukazała się w 1984 roku. I zgodność jest co do faktu, że zespół po tym albumie się rozpadł i nie wydał drugiego albumu, na którym miał zaśpiewać nowy wokalista, a mianowicie Dani Klein znany choćby z VAYA CON DIOS. Rozbieżność w przypadku tego zespołu jest co do wokalu, niektórzy twierdzą że śpiewa tutaj kobieta. Cóż gdyby nie owy winyl to zapewne też bym tak powiedział, z tym że na zdjęciu nie ma żadnej kobiety, a wokalistą w zespole w owym czasie był Vince Cardillo, tak więc owe podejrzenia o kobiecy wokal są w tym przypadku bezpodstawne, choć muszę przyznać, że wokal jest mniej męski, a bardziej w stylu Doro Pesch. Muzycznie słuchając „Glove Me” też słychać podobne granie do WARLOCK, ale też słychać takie bardziej hard rockowe kapele jak choćby KROKUS. Produkcja albumu jest solidna, a to jest dość szokujące zwłaszcza kiedy się wspomni o samodzielnej produkcji dokonanej przez zespół. Oprócz rasowego, heavy metalowego brzmienia, mamy też klimatyczną okładkę autorstwa Erica Phillipe co oddaje klimat lat 80. Wracając do muzyków, oprócz charyzmatycznego wokalisty mamy też dynamiczną, różnorodną sekcję rytmiczną którą tworzy basista Nico Garoli oraz perkusista Rudy Lenners znany z występów w zespole SCORPIONS. Również duet gitarzystów Mel Preseti/ Pat Frenson odgrywają kluczową rolę na albumie dając sporą dawkę melodyjności i przebojowości wygrywając atrakcyjne partie gitarowe. A to wszystko ma znaczenie kiedy słucha się zawartości, która właściwie i bez tego jest atrakcyjna. Przebój goni przebój. Zaczyna się od rozpędzonego, hard rockowego „Forever”, który daje już obraz to jak będzie brzmieć całość. Potem mamy zalatujący pod KISS i WARLOCK „Give It Up” z prostym i koncertowym refrenem. W podobnej stylistyce opartej na patentach heavy metalowych i hard rockowych jest utrzymany „Rock Bottle” z ciekawą linią wokalną, a także zadziorny „Hold Tight” . Również mamy też bardziej rozpędzone kompozycje, w których słychać coś z speed metalu i świetnie to odzwierciedla to „Need The Heat” , czy też „Struck Down”, który robi za najostrzejszy utwór na albumie. No i też świetnie się sprawdzają hard rockowe przeboje takie jak „I've Got”, czy nieco bardziej stonowany, posępny „Oh Baby”. Od początku do końca słucha się zawartości z wielkim zaciekawieniem i uznaniem, że byli wstanie stworzyć 10 przebojów, pomijając bawienie się w smętne ballady, bawienie się w kombinowanie i silenie się na coś innego niż heavy metal z odrobiną hard rockowego szaleństwa. Ciężko jest znaleźć jakąkolwiek wadę, nawet wtórność która można by zarzucić wymaga wykluczenia, bo w tym roku również debiutował WARLOCK, a w szeregach Mausoleum była to jedna z ciekawszych kapel, która się wyróżniała przebojowością i niezwykłą melodyjnością. Szkoda tylko, że jest to kolejny zespół jednej płyty. Jednej, ale za to jakiej. Ocena: 9.5/10

2 komentarze:

  1. Z tego co wiem zespół nagrał także drugi album, ale nigdy nie został on wydany. Miałem przyjemność go wysłuchać!! Krąży po sieci i nie mogłem z tego nie skorzystać (a mp3 staram się omijać szerokim łukiem) bo to naprawdę prawdziwa gratka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dani Klein to kobieta!

    OdpowiedzUsuń