czwartek, 15 grudnia 2011

WITCHFYNDE - Give Em Hell (1980)


Mimo licznych zawirowań i przeszkód brytyjski WITCHFYNDE wytrzymał próbę czasu i dziś może się pochwalić statusem „aktywny”. Kapela została założona w 1975 r w dużej mierze przez muzyków, którzy interesowali się okultyzmem. Ich pierwszym taki ważnym krokiem na scenie muzycznej był singiel „Give'em Hell” z 1979 r, który stał się fundamentem do pełno metrażowego debiutanckiego albumu o takim samym tytule, czyli „Give Em Hell”. Album ukazał się w 1980 roku pod skrzydłem wytwórni Rondelet. Do kogo jest kierowany ów album? Przede wszystkim do fanów NWOBHM, ale też do fanów wczesnego BLACK SABBATH, THIN LIZZY, czy też nawet LED ZEPELLIN. Charakterystyczne dla muzyki tego zespołu jak i większość z kręgu NWOBHM było przede wszystkim prostota w partiach gitarowych, melodyjność, łatwo wpadające w ucho refreny no i mało porywający wokalista Steve Bridges, który trzyma się prawie cały czas niskich rejestrów i do tego strasznie się męczy próbując dać upust mocy. Również i pozostali muzycy nic nadzwyczajnego nie robią, poza przyzwoitą grą na poszczególnych instrumentach. Jednak to można jeszcze zrozumieć, młodość, pierwsze kroki na scenie muzycznej. Niestety zawartość jest adekwatna do umiejętności muzyków i ciężko o jakieś dobre melodie, o jakiś dobry kawałek. Co z tego, że zespół stawiał na mroczny klimat, skoro jakoś to nie odegrała większego wpływu ponieważ kompozycje większości są po prostu średnie. Dobrze wypadły utwory oparte na rock'n rollowy fellingu, czyli takie jak otwierający „Ready To Roll”, czy „Gettin Heavy”.Do udanych kompozycji można bez wątpienia zaliczyć dość ostry jak na owe czasy „Give em Hell” z drapieżnym riffem w tle, który może poniekąd przypominać późniejsze dokonania VENOM, zaś „The Divine Victim” mógł kojarzyć się z BLACK SABBATH, czy też ANGEL WITCH. Reszta kompozycji albo nie spójna i nudna na dłuższą metę tak jak choćby 9 minutowy „Unto the Ages of the Ages” albo zbyt melancholijna jak np. „Leaving Nadir” . I tych wpadek nie wynagradza nawet taki dynamiczny i przebojowy „Pay Now Love Later”. Z powyższego krótkiego opisu można wywnioskować że materiał jest nie równy, muzycy nie błyszczą umiejętnościami, a dobrych melodii, motywów jest strasznie mało. Co im wyszło na tym albumie to bez wątpienia brzmienia, które oddaje klimat lat 80 czy też nawet 70, gdzie wszystko tak miło surowo brzmi. Choć nie pochwalam tego albumu, to jednak wiem jaką znaczącą rolę odegrał dla NWOBHM. A sam fakt sukcesu owego wydawnictwa i jego dobrego przyjęcia przez słuchaczy, a także występy przed takimi zespołami jak IRON MAIDEN, czy SAXON mogą tylko dowodzić że album jak i zespół odniósł komercyjny sukces. Album kierowany przede wszystkim do fanatyków NWOBHM. Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz