niedziela, 18 grudnia 2011

CITIES - Annihilation Absolute (1986)


W heavy metalowym światku znajdą się perełki okryte kurzem i zapomnieniem wręcz nie słusznie. Jednak czasami nie odpowiedni kontrakt płytowy, nie odpowiedni wydźwięk i wszystko szlak trafiał. Ostatnio trafiłem na taką perełkę i się zwie CITIES. Ta amerykańska formacja została założona w 1980 r z inicjatywy perkusisty A.J Pero, który znany jest szerszej publiczności z TWISTED SISTER. Jak większość zapomnianych kapel, CITIES ma na swoim koncie tylko jeden album, ale za to jaki. Klimatyczny, pełen atrakcyjnych melodii, dynamiczny, przebojowy, ukazujący szczerość, naturalność i finezyjność, a także radość z wygrywania poszczególnych partii gitarowych. To wszystko sprawia że „Annihilation Absolute” jest w swojej kategorii zawodnikiem nie przeciętnym, które ma pełno cech o które dzisiaj naprawdę ciężko. Wszystko w tym albumie zostało przemyślane i zadbane do tego stopnia, żebyśmy otrzymali kawał porządnego heavy/power metalowego grania. Chwalenie można zacząć od klimatycznej okładki, przez dobrze wyważone między drapieżnością, a klimatem brzmienie, kończąc na świetnie ułożonym materiale, który w swej postaci nie nudzi, a z każdym utworem tylko się wyostrza słuch w celu nie przegapienia poszczególnych riffów, czy solówek które stanowią jakby fundament muzyki CITIES. Za ten element odpowiedzialny jest Steve Mironovich, który stawia w swoim fachu na radość z grania i finezyjność, a to wszystko bliskie jest shredowemu graniu. Solówki nie są krótkie i pozbawione ducha co jest częstą bolączką współczesnych albumów heavy metalowych. Najlepszym utworem reprezentującym umiejętności tego nie przeciętnego gitarzysty jest dynamiczny, wręcz power metalowy „Shades Of Black”.Kolejnym rodzynkiem zespołu jest bez wątpienia wokalista Ron Angel, który jest specjalistą od pisków, a także od zadziornego śpiewania, ale i w czystym śpiewaniu zakorzenionym w NWOBHM się sprawdza. Sekcja rytmiczna też zapewnia zróżnicowanie w ramach tempa, a także jest tym elementem który przesądził o dynamice albumy i właściwie szybkich, pełnych werwy kompozycji nie brakuje. Przede wszystkim należy wymienić tutaj „Deceiver” w którym można usłyszeć dość znajomo brzmiący motyw gitarowy, które wykorzystał WARLOCK, zadziorny „Another Victim” oparty na dość ciężkim i dynamicznym riffie, a także mroczny „Not Alone in the Dark” pasuje do tego zestawu. Podobnie jak w rodzimym CHASTAIN tak i tutaj wyeksponowane melodie odgrywają znaczącą, wręcz pierwszoplanową rolę. Świetnie tą cechę odzwierciedla otwierający „Stop The Race”, który przyniósł zespołowi chyba najwięcej popularności. „Burn Forever” z kolei cechuje się energiczną solówką i koncertowym wydźwiękiem, zwłaszcza kiedy wkracza moment refrenu. CITIES to kapela radzi sobie także z dłuższymi kompozycjami, gdzie trzeba umieścić sporo motywów, gdzie trzeba utrzymać zainteresowanie słuchacza przez ponad 6 minut i to się zespołowi udało za sprawą true metalowego, mrocznego „Cruel Sea” i w podobnym klimacie utrzymany jest też „In the Still of the Night”. Nie ma czasu na słodzenie, na miałkie ballady, tutaj rządzi szczery naturalny heavy/ power metal, a ten album tylko dowodzi, że heavy metal był niegdyś grą uczuć, szczerości, umiejętności i finezji, a nie to co dziś, gdzie technologia wszystko kamufluje i zabija tym samym naturalność i szczerość, która niegdyś tyle znaczyła. Choć kapela nagrała znakomity album to nie zyskała większej popularności i rozpadła się w 1987 roku. Jeden z najbardziej nie docenionych albumów lat 80. Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz