czwartek, 1 listopada 2012

ORDEN OGAN - To the End (2012)

Brakuje wam klimatycznego grania? Chcielibyście usłyszeć pomysłowy power metal, w którym można usłyszeć elementy progresywnego metalu, czy też folk metalu? Czujecie niedosyt bo płyty, które wychodzą z tego gatunku nie są dynamiczne, nie są wystarczająco melodyjne? A może chcielibyście usłyszeć wpływy takich kapel jak BLIND GUARDIAN, HELLOWEEN, czy też czasami jakiś patent przypominający RUNNING WILD?

Odpowiedzą na te wszystkie pytania jest niemiecki zespół ORDEN OGAN, który został założony w 1996 roku i który w tym roku wydał swój 4 album, a mianowicie „To The end”. Osoby, który były zachwycone „Easton hope”, który ukazał się w roku 2010 mogą być spokojne o styl jak i poziom nowego albumu, ponieważ jest on stylistyczną kontynuacją i dalej mamy szybki, dynamiczny, melodyjny power metal z elementami folk metalu oraz progresywnego heavy metalu, dalej słychać wpływy BLIND GUARDIAN, pojawiają się też elementy nasuwające takie kapele jak HELLOWEEN, czy RUNNING WILD. I nawet zmiana w składzie, przejawiająca się w zmianie sekcji rytmicznej nie przyczyniła się do jakieś drastycznej zmiany w zakresie stylu grania, czy poziomu. Śmieć stwierdzić nawet, że „To The end” jest bardziej dojrzałym albumem, bardziej przemyślanym, o wiele bardziej dynamicznym i mający o wiele ciekawsze kompozycje aniżeli poprzedni album, o wiele więcej tutaj rasowego power metalu i przeboje też jakby o klasę lepsze. „To The End” to album, który został świetnie opracowany i w ciągu tych 2 lat zespół potrafił stworzyć świetny album, który przyciąga uwagę znakomitą, klimatyczną okładką, która jest autorstwa Andreasa Marschalla, który rysował okładki dla RUNNING WILD, czy BLIND GUARDIAN, ale również jest to album, który po raz kolejny pokazuje jak znakomitym wokalistą jest Nils, który jest dobrze wyszkolony technicznie i potrafi urozmaicić materiał swoim śpiewaniem. „To The End” właściwie znakomicie podkreśla jak ważnym elementem muzyki ORDEN OGAN jest wokal oraz cała ta otoczka, którą zostaje otoczony, czyli całe instrumentarium wykreowane przez duet gitarzystów Tobi/Levermann. Pod tym względem nowy album wypada znakomicie bo jest urozmaicenie, są szybkie motywy jak i wolniejsze, bardziej klimatyczne, nie brakuje też pomysłowych i zapadających melodii, a pojedynki na solówki są kolejną atrakcją tej płyty.

Gitary, gitary jeszcze razy gitary to jest coś co napędza ten album, to element, który sprawia że nowe wydawnictwo Niemców zadowoli fanów starej szkoły power metalowej, a także fanów nieco ambitnych melodii i „To The End” pod tym względem łączy w sobie oba aspekty. Już otwarcie albumem znakomitym instrumentalnym intrem „The Frozen Few” przypomina najlepsze lata RUNNING WILD. Ciekawa melodia, rozwinięcie i popis umiejętności duetu gitarowego i odpowiedni klimat i skojarzenia same się nasuwają. Mocny, szybki power metal o nowoczesnym brzmieniu, z cięższym brzmieniem gitar i dużym zapasem melodyjności i urozmaiceniem tak można by opisać przebojowy „To The End”, który również wyróżnia się świetną grą gitarzystów i atrakcyjnymi solówkami, o które ostatnio trudno. W podobnej konwencji utrzymany jest energiczny „Land Of Dead”, rozpędzony „Till the Stars Cry Out”, przebojowy „ Dying Paradise” z bardzo chwytliwym refrenem, który przypomina klasyczne power metalowe kapele pokroju HELLOWEEN, czy też BLIND GUARDIAN. Warto zaznaczyć, że materiał jest równy, dynamiczny, ale i też zróżnicowany, bo oprócz takich power metalowych petard znajdziemy tutaj też inne kompozycje. Na przykład „The Things We Believe In” jest jakby bardziej bojowy, nieco stonowany i słychać tutaj coś z RUNNING WILD ( „The Battle Of waterloo” czy też MANOWAR i słychać że zespół świetnie sobie radzi w takiej konwencji. Pojawiają się też spokojne, wolniejsze, wręcz balladowe kompozycje typu „The Icy Kings” czy też „Take This Light” które przypominają kompozycje BLIND GUARDIAN. Z kolei najcięższym i najmroczniejszym utworem na płycie jest „This world Of Ice”, który raczej uznaję za najsłabszy utwór na płycie i taki nieco odstający od reszty. Kto szuka podniosłość, epickość, rozbudowaną strukturę ten na pewno ucieszy utwór „Angels war”. W limitowanej wersji płyty otrzymamy jeszcze mroczny, klimatyczny „Marks” i znakomity cover RUNNING WILD, czyli „The Battle Of Waterloo”.

Przez dwa lata uważałem, że „Easton hope” jest bardzo dobry i ciężko będzie przebić ten album, a jednak udało się. ORDEN OGAN po raz kolejny pokazał swoją klasę i to że trzeba się z nimi liczyć na rynku power metalowym. Ten zespół w znakomity sposób łączy power metal z elementami progresywnego metalu i folk metalu. Dla fanów BLIND GUARDIAN, a także dla poszukiwaczy ambitnego power metalu z ciekawymi melodiami i z pewną świeżością nowy album ORDEN OGAN jest pozycją obowiązkową.

Ocena: 9/10

4 komentarze:

  1. Dla mnie lepszy album niż przereklamowany Kamelot. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno lepszy od Kamelot, poprostu świetny album, zajebiste melodie, wokale i pomysły na utwory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ee Kamelot to strasznie nudny album, bez energii, bez czegokolwiek za co można by pochwalić. Orden Ogan nagrał fantastyczny album:D

      Usuń
    2. Dokładnie PMW *BEER* ;)

      Usuń