niedziela, 26 stycznia 2014

STORMWARRIOR - Thunder & Steele (2014)

Każdy prawdziwy wojownik, każdy kto żyje wojną powinien znać Odyna. Silnego, mądrego boga wojny, który dał błogosławieństwo kilku heavy metalowym zespołom, żeby głosiło jego dobre imię na całym świecie. Jednym z tych zespołów jest bez wątpienia niemiecki Stormwarrior, który zrodził się w 1998 roku. Zespół szybko uzyskał status czołówki kapel grających speed/power metal i to zasługa nie tylko Kai Hansena, który pomógł zespołowi w starcie ale i rasowi Ramcke, który przez lata utrzymywał ten zespół i nadawał mu odpowiedniego charakteru. Pierwsze 3 płyty to klasyka dla tych co lubią muzykę Kaia Hansena, pierwszy album Helloween czy też twórczość Running Wild. „Heathen Warrior” był porażką i wtedy pojawiły się wątpliwości. Czy Stormwarrior stać na kolejny zryw i nagranie albumu na miarę pierwszych trzech? Czy wciąż Odyn jest z nimi?

Nadzieja się pojawiła, wraz z ogłoszeniem że nad nowym albumem zatytułowanym „Thunder & steele” czuwa inny znany muzyk, a mianowicie Piet Sielck, kolega Kaia Hansena. Przywrócił on dobre imię Paragon wraz z albumem „Force Of Destruction”, tak więc można było przypuścić że zrobi to samo z Stormwarrior. Zmieniono także artystę, który zajmował się okładki. Pojawił się Filipe Machado Franco i choć okładka nie ma takiego klimatu jak dwie pierwsze to jednak wnosi pewien powiew świeżości. No i trzecia zmiana to perkusista. Jorg Uken to nieznany mi pałkarz, który również przywrócił dobre imię Stormwarrior. Tak, Stormwarrior powraca. Odrodzony i silny jak na początku swojej działalności, a to był ogromny wyczyn. Kto by pomyślał, że uda im się nagrać dynamiczny, energiczny, przebojowy album, który utrzyma poziom pierwszych płyt. Oczywiście melodyjność, nieco ogładzony charakter sprawia, że „Thunder & steele” ma wiele wspólnego z „Heading northe”. Już otwierający „Thunder & Steele brzmi jak zagubiony utwór z tamtej płyty. Duża w tym zasługa dużej melodyjności mocno zakorzenionej w Helloween i to nie tylko tego z „Walls Of Jericho”. Oczywiście są tam gdzieś skojarzenia z Iron Savior, ale to normalne przy produkcjach Sielcka, na szczęście tych podobieństw jest mało. Na ostatniej płycie brakowało ciekawych popisów gitarowych Larsa, brakowało dynamiki, no i chwytliwych godnych zapamiętania melodii. Ten wszelkie niedociągnięcia wyeliminowano i nawiązano do tego co zespół gra na początku. Czyli szybkiego, energicznego speed/power metalu wzorowanym na twórczości Kaia Hansena. Najwięcej Iron Savior słychać w szybkim „Metal avenger” ale czy to jest ujma? W żadnym wypadku, zwłaszcza że mamy ciekawy hymn metalowy. Choć tutaj na początku drażniło mnie nieco że gitary swoje a bas swoje, ale ogólnie da się to znieść. Mocny riff „Sacred Blade” i brzmienie gitar mocno nawiązuje do Iron Savior, ale fani Gamma Ray też znajdą sporo zapożyczeń. Sam utwór zagrany z pomysłem i jest to poziom godny pierwszych albumów. Pamiętacie takie hity jak „The Axewielder” czy „Sign of the Warlorde”? Tutaj tez nie brakuje takich znakomitych przebojów, które mogą urozmaicić setlistę koncertową. Wystarczy wymienić szybki „Ironborn”, czy rytmiczny „Steelcrusader”, który promował ten album. Pierwszy album cechował się ciekawymi wstawkami na początku utworów i ten zabieg tutaj też został przeprowadzony. Słychać miecze i ognisko. Stormwarrior to kopalnia chwytliwych refrenów, które stają się naszym codziennym nałogiem i „Fyres In the Night” jest znakomity pod tym względem. Odrobina prostoty i podniosłości i przebój gotowy. Lars w końcu też niczym Kai dostarcza nam sporej ilości ciekawych solówek, zagrywek i właśnie to jest Stormwarrior taki jaki lubię. Talent Larsa odzwierciedla zadziorny „Die by the Hammer”, który przenosi nas do debiutanckiego albumu. Nieco troszkę odstaje „Child Of Fyre”, który nasuwa twórczość Running Wild, ale o wypełniaczu też nie ma mowy. Końcówka płyty jest bardzo emocjonująca. „One Will Survive” to wierna kopia „Iron Prayers” a to dobry znak. Zaś „Servants Of Metal” to prawdziwa perełka. Jak dla mnie jeden z najlepszych utworów Stormwarrior, ukazujący wielkość tego zespołu.

Odyn jest wśród nas. Stormwarrior jako jego wysłannik rozgłasza jego wielkość. Jak tu nie wierzyć ich przesłaniu? Jak tutaj nie być jednym z nich? „Thunder & steele” to znakomity album, który jest bez większych błędów. Mogło być nieco mocniejsze i brudniejsze brzmienie, mógł Kai się zająć produkcją. Ale wiecie co? To nie ma znaczenia. Stormwarrior poradził sobie i bez tego. Nagrał energiczną i przebojową płytę. A co najważniejsze bardzo metalową. Odyn może być z nich dumny.

Ocena: 9.5/10


16 komentarzy:

  1. Uwielbiam ten moment kiedy włączam płyte i od razu dostaje kopa w ryj... zanim sie opamiętałem przeleciały 3 petardy Thunder & Steele , Metal Avenger i Sacred Blade więc co mi zostalo... leżeć i poić się tymi dźwiękami do końca. Po Świetnych albumach Primal Fear i Axla dołączam StormWarrior i wałkuje do wyrzygu \m/.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dołącz jeszcze Thyrian i Ring Of Fire :D Też znakomite płytki, nie ustępują Stormwarrior i Primal Fear :D

    OdpowiedzUsuń
  3. SW jak za dawnych lat,Speed-powerowe kopyto wgniata w ziemię.

    OdpowiedzUsuń
  4. ? Dziwią mnie te opinie, wszystko na jedno kopyto umpa-umpa, szybkość to nie wszystko, bez melodii, bez pomysłu, wyziewałem cały album, do widzenia, wracam do dwóch pierwszych płyt. Pomyłka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko na jedno kopyto? Steelcrusader jest wolniejszy, bardziej przebojowy. Metal avenger brzmi nieco jak Iron savior, Servents Of Metal, czy One Will Survive nasuwają na myśl pierwszy album. Jak wiec może być na jedno kopyto? Nie ma melodii? Nie pomysłu? Dziwne jakbyśmy słuchali innych płyt. Jasne nie jest to takie granie jak z debiutu gdzie tworzyli coś na miarę "Walls Of Jericho", ale odnaleźli się w graniu bez Kaia i dobrze sobie radzą. Jedynie brzmienie nieco mi nie pasuje, ale ujdzie. Primal Fear zarzucasz to samo :P Może już masz dość takiego grania?

      Usuń
  5. A 2 pierwsze albumy nie są na "jedno kopyto" ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Lepiej być krytycznym, niż za każdym razem piać pod niebiosa nad wszystkim co przypomina Hell/GR.
    O ile na Primalach jest jeszcze wiele rzeczy godnych uwagi (zaznaczam: płyta JEDYNIE dobra), to tutaj nie ma nic. A koledze Szamanowi proponuję powrócić do początków Stormwarrior.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta? To czemu poprzedni album był dla mnie słaby i niesłuchalny? Dlaczego nowy Deafening Silence który brzmi jak gamma ray mi się nie podoba? Też jestem krytycznym, ale nie będę krytyczny na siłę, zwłaszcza tam gdzie album jest naprawdę świetny. Jedynie mogłem być bardziej krytyczny w stosunku do skull fist czy persuader:P Jasne Pierwsza dwa Stormwarrior miały klimat "Walls Of Jericho" ale nowy też bardzo dobrze sobie radzi. Ale no cóż kwestia gustu.

      Usuń
    2. Kolego pierwsze albumy SW znam od dawna razem z demkami i epkami z tego okresu. Ja nigdy nie będe krytyczny dla muzyki którą kocham i szanuje , zawsze staram się znaleźć te dobre strony płyt a nie szukam i nie wytykam potknięć muzyków , jeśli już znajdzie się cos co mi nie pasuje i nie potrafie tego przepuscić przez uszy zwyczajnie pomijam i nie zawracam se tym dupy a tymbardziej nie narzekam i nie biadole jak jestem nieszczęśliwy bo to czy tamto mi nie pasuje w danej płycie - jest do dupy to nie słucham proste ...chyba.

      Usuń
    3. Dobrze powiedziane, tylko że tutaj nie słyszę słabych utworów. Jasne nie jest to takie granie jak z dwóch pierwszych płyt. Ale nie ma tutaj Kaia, więc nie dziwmy się. Ogólnie sporo racji żeś tutaj Szaman przedstawił. Trzeb potrafić czerpać radość z takiej muzyki. Obstawiam że mój drogi znajomy chyba ma dość takiego grania. :P

      Usuń
    4. nie słyszysz bo ich nie ma ale jak bys nastawił się do tej płyty negatywnie zanim ją przesłuchałeś to byś je znalazł hehe. każdy zespół sie rozwija i próbuje różnych technik by urozmaicic swoje kolejne plyty nie które zabiegi są trafione inne mniej... ale jedno jest pewne nigdy żadnemu zespołowi nie uda się zadowolić wszystkich tak jak w tym przypadku dla nas jest to zajebista płyta a dla kolegi gniot...

      Usuń
  7. Żeby tylko inni tak grali power metal ''na jedno kopyto'' jak SW czy Persu to będzie czego słuchać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło jest widzieć, że komuś też się podoba ten album po za mną:P Brzmienie z oryginału lepiej się prezentuje:d Sama płyta dla mnie wypas i mogą tak dalej grać :D

      Usuń
  8. "Ja nigdy nie będe krytyczny dla muzyki którą kocham"
    Kocham i szanuję Manowar, nieważne co nagrają, najgorszego gniota łyknę bez popity, bo to cudowny zespół i nikt im nie podskoczy - tak to sobie myślałem, gdy miałem 16 lat i byłem światu wdzięczy za każdą dostępną kasetę Taktu.
    Albo jesteś koneserem albo zatwardziałym fanem, inaczej: albo obiektywnie oceniasz i stwierdzasz, że powiedzmy Nostradamus Judasów jest do dupy (bo jest), albo ściskasz jądra z ekstazy przy jakimkolwiek akordzie Tiptona.
    Sorry koledzy, ale ja należę do tej pierwszej grupy. Dobra płyta - fajnie, chwalimy, bo czemu nie? Dupna - czemu nie zjebać? Wiele tu mówione w recenzji o rozwoju i fajnych tempach nowego wypustu Stormwarrior. Ja tego nie słyszę. Nie wystarczy przypierdolić i fajnie pogalopować przy rytmach po dziesięciokroć serwowanych lepiej przez innych (a nawet w przeszłośći przez siebie), w tym przypadku zero inwencji i sztuczna szybkość przy nawalających garach nie zaciemnią generalnego braku pomysłu na całość.
    Zresztą - kto pisze że ta płyta to gniot? Wy. Dla mnie ona po prostu nic sobą nie niesie i nie odczuwałem przyjemności ze słuchania jej. Posłuchać i zapomnieć. Wam się podoba, to sobie jej słuchajcie. Nie spodziewajcie się jednak, że tłumnie zakrzyczycie odosobnione głosy słusznej krytyki, nawet jeśli ona wam nie podchodzi. Mam nadzieję, że doszło...chyba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem za tym, żeby być w miarę sprawiedliwym sędzią. Jasne gdy płyta jest słaba jak choćby ostatni album Manowar czy "Shadowmaker"running Wild, żeby zdobyć się na przełamanie i opisanie jak jest naprawdę. Tutaj co do Stormwarrior zgadzam się. Nie jest to ta sama klasa co z ery gdy Kai pomagał. Jest troszkę inaczej, ale na pewno nie tak znów źle jak na "Heathen warrior". Można powiedzieć że brzmienie Sielcka nieco nie pasuje do Stormwarrior. Można też wytknąć że na płycie może brakuje nieco lepszego klimatu. Ale nie potrafię dostrzec błędów typu brak dobrego hitu, brak pomysłowych melodii. "Steelcruasader" , "Servents Of Metal czy "One will Survive" przypominają mi najlepsze kompozycje tej kapeli. Ale zawsze zdarzy się tak że komuś coś się podoba a drugiej osobie nie. Tylko nie każdy jest jak Axel że potrafi przez wiele lat grać w podobnych klimatach. Gdyby tak oczekiwać od kapel grania w stylu jak za ich początków to wiele płyt musiałaby być skrytykowana. A słyszałeś Thyrien? Tutaj mnie ciekawi twoja opinia:D Pozdrawiam :D

      Usuń
  9. Muszę zatem posłuchać Finów.
    Zresztą...Stormwarrior nie jest kapelą o którą warto kruszyć kopie.

    OdpowiedzUsuń