piątek, 20 listopada 2020

CRISTIANO FILIPPINIS FLAMES OF HEAVEN - The force Wtihin (2020)

Cristiano Filippini to włoski gitarzysta, który miał wizję jak nagrać album w którym dojdzie do skrzyżowania symfonicznego power metalu, melodyjnego metalu, hard rocka i nawet odrobiny Aor.  Jego pomysł został zrealizowany i "The force within" to rzeczywiście wydawnictwo, w którym udało się uchwycić piękno tak różnych gatunków muzycznych. Mając taką szatę graficzną i takie uzdolnione i doświadczone osoby z kręgu melodyjnego metalu to można działać cuda. Cristiano nie zmarnował swojej szansy i zdziałał faktycznie cuda na swoim debiutanckim krążku.

Okładka mówi nam, że szykuje się nam jakaś metalowa opera rodem z Timo Tollki Avalon i nie dajcie się zwieść. Więcej tutaj uświadczymy patentów wyjętych z twórczości Edguy, Dragonhammer, Stratovarius czy Rhapsody. Band bawi się konwencją i nie boi się oryginalnych rozwiązań i to zdaje egzamin. Ciekawe i nieco wyszukane pomysły dodają uroku i czynią ten album wyjątkowy. Masa tutaj przebojów, a za mocą tego krążka przemawia różnorodność, ale też talent muzyków. Jest basista Giorgio i perkusista Paolo, których znamy z Arthemis. Cristiano na gitarze wspiera Michele Vioni, którego znamy z Killing Touch. No i na wokalu obłędny Marco Pastorino, który grywał Secret Sphere. Zgrany team i to słychać, bowiem płyta jest zagrana z pomysłem i wszędzie słychać chemię.

Ach ten klimat lat 80 i te futurystyczne klawisze. Niby to kiczowate, a zarazem bardzo urokliwe.  Właśnie taki jest "the force within", który pełni rolę intra instrumentalnego. Ciarki mam przy przebojowym i pełnym energii "we fight for eternity" i tutaj słychać rozmach i pomysłowość gitarzysty. Melodyjny "Far Away" to ukłon dla melodyjnego metalu i hard rocka z lat 80.  Co za lekkość i dbałość o szczegółu. Tutaj band pokazuje swój potencjał i elastyczność. Band nas zabiera w rejony Aor przy okazji pięknego i nastrojowego "Always with you". Power metalowa stylistyka pojawia się w przebojowym "Lightning in the night" i to prawdziwa petarda. Wszystko jest tutaj idealne. Podniosłość i epickość to atuty melodyjnego "Moonlight Phanthom". Każdy utwór pokazuje jak wszechstronny jest band i z jaką łatwością tworzą ciekawe motywy. W "The angel and the faith" mamy rozbudowaną formułę i masę wciągających popisów gitarowych. To kolejna perełka na płycie.

Co za emocje, co za niezła dawka przebojowości i rozmachu. Słowo "debiut" brzmi jak żart w przypadku tej płyty. Band uchwycił to co najpiękniejsze w power metalu, ale też w melodyjnym metalu czy hard rocka.  Szok i nie dowierzanie, że można w dzisiejszych czasach nagrać taki szczery album, w którym band zaraża pozytywną energią. Płyta zrodzona przez fanów melodyjnego metalu dla fanów. Odpłynąłem przy tej płycie i wiem, że to jedna z najlepszych płyt roku 2020.

Ocena: 10/10


 

4 komentarze:

  1. Lekuchne granie nawet jak na flower-power, popowe refreny i plastikowe brzmienie - nie wiem czym się tu zachwycać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie tak jak dla kolegi powyżej, płyta roku

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja kupiłem sobie tą płytę z ich strony i przyszła aż z Włoch :) po usłyszeniu dwóch kawałków, płyta genialna! Miód na uszy

    OdpowiedzUsuń