środa, 1 sierpnia 2012

AFTERWORLD - Dark Side Of Mind (1999)


Dla fanów heavy/power metalu, gdzie słychać inspiracje BLOODBOUND, IRON MAIDEN i GAIA EPICUS z czystym sercem mogę polecić fiński AFTERWORLD, który został założony w roku 1993 i nagrał dwa albumy, przechodząc w roku 2000 w stan spoczynku. Zespół może nie tworzył niczego oryginalnego i sporo w tym wtórności, jednakże trzeba przyznać, że potrafili grać solidny heavy/power metal bazując jedynie na solidnych kompozycjach, cechujących się dynamiką, ostrymi i rytmicznymi partiami gitarowymi i pędzącą, mocną sekcją rytmiczną. Te cechy idealnie odnoszą się do debiutanckiego albumu „Dark Side Of Mind” z 1999 roku. Tak można by powiedzieć, że ten krążek brzmi jak wiele innych tego typu, lecz co napędza to wydawnictwo to solidność, melodyjność i dobrze wyważone gitary. Wszystko to jest opakowane w nawet ciekawą okładkę i soczyste brzmienie, które podkreśla ciężar i drapieżność materiału.

AFTERWORLD nie kombinuje, nie bawi się w tworzenie czegoś na siłę i w efekcie dostajemy prostą i przystępną zawartość, która stawia na proste i melodyjne motywy, które mają nas uraczyć przebojowym charakterem. Już otwieracz „Dark Side Of Moon” sygnalizuje dość wyraźnie, co będzie napędzać album. Melodyjność, dynamika, mocna, zadziorna praca gitar i charyzmatyczny wokal. Może Mika Kuokkanen nie jest jakimś wybitnym wokalistą, może nie zachwyca śpiewaniem w niskich rejestrach, może nie potrafi wyciągać wysokich rejestrów, ale pasuje do tego grania tak samo jak wokal Hansena w GAIA EPICUS. Przebojowy charakter daje o sobie znać w melodyjnym „Afterworld” który stawia przede wszystkim na obstukane, sprawdzone chwyty, ale to zdaje swój egzamin. Zespół znakomicie radzi sobie z szybkimi, dynamicznymi utworami, gdzie dominuje chwytliwa melodia, rozpędzona sekcja rytmiczna, przebojowy refren, a takimi symptomami charakteryzuje się choćby „Lost In The Dark”, czy też melodyjny „Never Endind Sleep”. Jednak zespół nie po przestaje na jednym motywie, stylu i znajdziemy kilka prób ubarwienia całości. „Sixteen Innocent Children” jest dobrym przykładem, gdzie jest dudniący bas, stonowane tempo, ostre, dość ciężko brzmiące gitary i wydźwięk bardziej heavy metalowy. Coś innego, ale w dalszym ciągu jest to solidne granie. Próba bycia nowoczesnym w „Power To kill” raczej mizerna i nie udana, bo utwór brzmi strasznie. Nie ma ani ciekawej melodii, ani czegoś co by sprawiło, że utwór byłby bardziej przyjazny. Jeden z najlepszych utworów na płycie jest bez wątpienia melodyjny „The End Becomes” czy też przebojowy, opakowany w stonowane tempo „Virtual Angel” gdzie słychać coś z ostatnich płyt HELLOWEEN, czy też GAIA EPICUS. Nieco gorzej wypada 7 minutowy „Touch of Fate” gdzie zespół na siłę ciągnie motyw, gdzie wszystko jest troszkę bez ognia, a szkoda, bo początek jest nadzwyczaj pomysłowy i bardzo klimatyczny. Dużym atutem tego krążka jest klimatyczna ballada „Are We Alone”.

Może debiut AFTERWORLD nie należy do jakiś nadzwyczajnych wydawnictw, może nie ma w tym za grosz oryginalności, ale forma podania, solidność i duża melodyjność sprawia, że miło się słucha tej płyty, mimo że ma parę wad, że nie ma jakiś kompozycji, które rzucają na kolana, ale jest solidność, w miarę wyrównany materiał. Warto poświęcić temu albumowi wolny czas.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz