wtorek, 2 lipca 2013

BLACK ALICE - Endangered Species (1983)

W przypadku australijskiej sceny metalowej od lat 70 uwagę skupiał na sobie bez wątpienia Ac/Dc. Ich popularność w latach 80 wzrosła i spory w tym udział miał nie kto inny jak Brian Johnson. Jednak metal czy hard rock w tamtejszym rejonie nie kończył się na Ac/Dc. Zwłaszcza w latach 80 wypłynęło sporo ciekawych kapel, które reprezentowały podziemny świat heavy metalu. Jednym z tych takich godnych uwagi, które nie należy do znanych szerokiej publiczności jest bez wątpienia Black Alice. Kapela powstała w 1983 roku i dorobiła się w swojej karierze dwóch płyt, z czego debiutancki album „Endangered Species” ukazał się jeszcze w tym samym roku.

Nie ma się co oszukiwać, że ta płyta się wyróżnia od innych płyt z tamtego okresu stylistyką czy może kładzie nacisk na inny wydźwięk. Tego zjawiska nie uświadczymy, ale możemy być pewni że mimo wtórnego i oklepanego stylu mieszczący się w standardach heavy metalu i hard rocka Black Alice na debiutanckim albumie wypada znakomicie. Taki stan rzeczy zawdzięczamy wyrazistemu wokaliście Robowi Hartleyowi, który swoją manierą i zadziornością przypomina Briana Johnsona, a także Udo Dirkschneidera. To właśnie dzięki niemu utwory są drapieżne i agresywne. Balastem tych cech jest zróżnicowanie, melodyjność, dopracowanie i lekkość, które wnosi w swoich partiach Jamie Page. Może nie wyróżnia się na tle innych gitarzystów, ale z pewnością jest solidnym rzemieślnikiem. W muzyce Black Alice słychać wyraźne wpływy Ac/Dc, Accept, Motorhead, Deep Purple czy Iron Maiden. Najlepszym potwierdzeniem umiejętności muzyków i dobrego poziomu muzycznego Black Alice jest sam materiał. Mimo że całość utrzymana jest w stylistyce heavy metalowej z elementami hard rocka, to jednak można dostrzec urozmaicenie i równy poziom. Natrafić można na melodyjne kawałki jak otwieracz „Wings Of Leather, Wings Of Steel”, czy „Psycho” w którym można wychwycić wpływy Accept. Nie brakuje też szybszych kompozycji czego przykładem jest choćby energiczny „Hell Has No Fury Like Rock 'n' Roll” . Dużo jest patentów wyjętych z hard rocka, co znajduje szczególne odbicie w takim „Roll The Dice” czy „Power Crazy”. Całość zamyka 7 minutowy „No Warning”, który pokazuje że kapela potrafiła też sobie poradzić z bardziej złożonymi i rozbudowanymi kawałkami.

Debiutancki album zebrał dobre recenzje i przez wielu został okrzykniętym jednym z najciekawszych zespołów sceny australijskiej od czasów Ac/Dc. Trudno się z tym nie zgodzić. Zespół dał się poznać jako solidny, zadziorny, który potrafi połączyć heavy metalowy świat z hard rockiem. „Endangered Species” to idealna płyta dla fanów staroci, dla tych co cenią sobie styl na pograniczu metalu i hard rocka.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz