sobota, 13 lipca 2013

CENTURION - Cross And Black (1987)

Centurion to dobra nazwa dla zespołu metalowego. Metal to wojna, a przecież w starożytnym Rzymie były jednostki taktyczne legionu zajmujące się ochroną centurii. Można rzec że nazwa znakomicie pasuje do heavy metalu i nic dziwnego skoro jest kilka kapel o takiej nazwie. Jednym z tych godnych uwagi jest ten amerykański grający heavy metal z różnymi smaczkami, który przypomina twórczość Manilla Road, Metal Church, a przede wszystkim Black Sabbath. Choć kapela ta założona w 1984 nie dała się poznać szerszej publiczności to jednak warto zapamiętać sobie ich jedyny debiutancki album w postaci „Cross And Black”.

Już tytuł potrafi znakomicie przywołać skojarzenia z Black Sabbath. Zapał nieco ostudza kiczowata okładka, ale zespół nadrabia w innych kategoriach. Weźmy choćby ich ciekawy styl. Używam słowo ciekawy bo mamy tutaj heavy metal, mamy tutaj coś z rocka lat 70, troszkę amerykańskiego power metalu, epicki charakter i klimat doom metalu. Taka mieszanka czyni ten zespół godnym uwagi i wysłuchania, zwłaszcza że nagrali tylko jeden album. Surowe, nieco takie doom metalowe brzmienie świetnie komponuje się z stylem zespołu. Wokalista Danny Grandina swoim śpiewem w niektórych momentach potrafi przypomnieć Ozziego co słychać już w otwierającym „The End Of Tommorow”. Jednak wokal tutaj nie gra pierwszych Skrzypców. Jeśli już to klimat, a potem same kompozycje, ich wykonanie. To w jaki sposób potrafią wzbudzić emocje i przyciągnąć swoją uwagę. To właśnie konstrukcja i popisy gitarowe Dave'a Feltona przesądziły o solidnym materiale. Dave tutaj nie poprzestaje na jednej melodii czy motywie. Z jego strony można dość szybko dostrzec dopracowanie i urozmaicenie. Mamy ocierający się o hard rock „Rebels Freed”, nawiązujący nieco do NWOBHM „In the Night” czy też bardziej power metalowego kawałki w postaci „Dark World” czy „The Power”. Mroczny klimat doom metalu jest wszędobylski,a najbardziej daje o sobie znać w „Cross And Black” czy „Centurion”.

Nie udało się przebić przez silną konkurencję, ani też wydobyć ze świata podziemnego amerykańskiemu Centurion. Udało się zostawić solidny album utrzymany w stylistyce heavy metalowej z wpływami rocka lat 70, czy doom metalu. Miłym dodatkiem są wyraźne odniesienia do Black Sabbath. Płyta warta posłuchania to na pewno.

Ocena: 7/10

3 komentarze:

  1. Ciekawy blog. Ogólnie nie jestem fanem metalu ale widać, że prowadzisz go sumiennie i porządnie. Życzę sukcesów.

    pozdrawiam
    Kulnaro o kulturze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za ciepłe słowo. Zawsze to miła nagroda za ową pracowitość :D Pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Tylko pogratulowac takich fanów :P Możesz sobie teraz odpowiedzieć w którą stronę to wszystko zmierza hehe...
    Centurion oczywiście płyta dobra, ale tutaj żadnej Manilli czy Church nie ma, raczej Angel Witch i Tygers Of Pan Tang, zresztą gra Feltona jako żywo przypomina riffy Robba Weira. "Streetbeater" judasowy z kolei. Polecam sięgnąć do drugiej linii klasyków NWOBHM, a nie tam szukać jakiejś piątej wody po kisielu typu Black Widow, którzy nie mogli się zdecydować co chcą grać: bluesowy hard rock czy punkowy power/speed.

    OdpowiedzUsuń