środa, 7 lipca 2021

CHALICE OF SIN - Chalice of sin (2021)

Wytwórnia Frontiers Records znów wydał ciekawą płytę z muzyką w klimatach heavy/power metalu. "Chalice of sin" to debiutancki krążek Chalice Of sin, który mocno czerpie z twórczości Crimson glory, Ring of Fire, Tad morose, czy The ferryman.To czyni ten krążek wyjątkowo atrakcyjny dla fanów takiej muzyki.

Band powstał w 2019r i tworzą go doświadczeni muzycy, którzy znają się na swojej robocie. Jest wszędobylski klawiszowiec Del Vecchio, który nadaje całości progresywnego charakteru i niezwykłego rozmachu. Mamy też utalentowanego wokalistę Wade'a Blacka, którego dobrze znamy z Crimson Glory. Oj niszczy tym swoim niesamowitym głosem. Do tego dochodzą mocne riffy w wykonaniu Martina Andersena, które są niezwykle pomysłowe. Jest w nich pasja, dojrzałość i finezja Martina, który imponuje swoją grą. Tutaj wszystko znakomicie ze sobą współgra. Nie jest to jakaś zgraja przypadkowych muzyków i dźwięki, które nijak się mają do samego gatunku. Wszystko zostało przemyślane i w efekcie dostajemy wysokiej klasy album, który zapada w pamięci.

Tytułowy "Chalice of Sin" to rasowy killer i to pod każdym aspektem. No jest moc i dzieje się sporo w tym utworze, a trwa nie całe 5 minut. Lekkość i finezja to atuty "Great escape", który przemyca patenty również hard rockowe. stonowany i również nieco hard rockowy "Whisky" pokazują, że band znakomicie potrafi urozmaicać swoją muzykę. Więcej power metalu i agresywności dostajemy "Sacred Shine" i wokal Wade'a momentami przypomina manierę Tima Rippera Owensa. Band czaruje znakomitym klimatem w złożonym "Ashes of the black rose". No czapki z głów, bo to co tutaj się dzieje przyprawia o dreszcze. No jest moc! Mroczny i marszowy "I stand" też ma swój urok i też wyróżnia się na tle innych kompozycji. Kolejny killer na płycie to "The show" i znów band powala na kolana swoimi aranżacjami i pomysłowością. Wow! Całość wieńczy "Nightmare", który przemyca kilka ciekawych progresywnych elementów.

Chalice of Sin nagrał dobrze wyważony album, który nie tylko uderza w rejony heavy/power metalu, ale też i hard rocka czy nawet neoklasycznych zagrywek. Każdy utwór to prawdziwa przygoda i niesamowite doznania. Melodie są przemyślane i wyszukane, to nie jakaś tam banalna płyta, która stawia tylko na patatajki i oklepane zagrywki. Jestem w szoku i gorąco polecam debiutancki krążek Chalice of Sin. Oj są emocje!

Ocena: 9/10
 

1 komentarz:

  1. encyklopedia metalu11 lipca 2021 15:59:00 CEST

    Kompletnie nie trawię wokalu Blacka, w zasadzie tych jego atonalnych wrzasków.
    O ile nie mam za wiele pretensji za "Astronomica" Crimson Glory, który po prostu album był słaby po całości, to facet kompletnie nie pasował do Leatherwolf, położył wokalnie bardzo dobrą instrumentalnie płytę Disaster/Peace, podrabiał bezwstydnie Halforda w Leash Law i sponiewierał komletnie płytę War Of Thrones, także nowy projekcik sobie kompletnie odpuszczę...

    OdpowiedzUsuń