sobota, 18 listopada 2023

DRACONICON - Pestilence (2023)


 W roku 2021 ten włoski band namieszał w podsumowaniach i osobistym top 10 owego roku. Były nadzieje, że następca powtórzy ten sukces. Przyszedł czas na nowy album zatytułowany "Pestilence" po 2 latach przerwy. W składzie pojawił się nowy basista, czyli Philiip Skrim, nie ma też informacji co do perkusisty. Jednak nie tu leży problem. Band poszedł w zupełnie innym kierunku. Porzucił styl określony na debiucie. Zapomnijcie o słodkim, podniosłym symfonicznym power metalu, który mocno wzorowany był na twórczości Rhapsody. Tego już nie ma. Band poszedł w rejony mrocznego, progresywnego power metalu z elementami symfonicznymi. Teraz band czerpie garściami z ostatnich płyt Dark Moor, Adagio czy też Turilli/Lione Rhapsody. Miałoby być nowocześnie, mrocznie i zaskakująco. Cóż zabrakło tylko jakości i pomysłowości, by album był na takim samym poziomie co debiut.

Piękna okładka, pierwszoligowe brzmienie i doświadczony zespół, to jak się okazuje to za mało. Co z tego, że jest przepych różnych ozdobników i barokowego klimatu, jak całość jakość wypada chaotycznie, a nie wiele zostaje w głowie słuchacza. Piękne opakowanie produktu, ale sam jakość zawartości jest daleka od oczekiwań. Gdzie ta przebojowość, dynamika i melodyjność z debiutu? Uleciała. Mogłoby być mrocznie i progresywnie, ale musiałby to być poziom z otwierającego "Twisted Reflection", gdzie jest energia, jest przebojowość i słucha się tego z dużą przyjemnością. Niestety pomysłów zabrakło na dalszą część. W power metalowej konwencji mamy też "Heresy" i przebojowy "Thorns", które starają się utrzymać zainteresowania słuchacza. Jest pomysł i słucha się tego dobrze. Schody zaczynają się w raz z odpaleniem tytułowego "Pestilence". Owszem, są momenty, mamy ciekawe melodie, ale jakoś nie wiele z tego zostaje w pamięci. Przerost formy nad treścią. Niestety, ale druga część płyty jest już znacznie słabsza. Nijaki "Drowned" , czy chaotyczny "Slumber Paralysis" i nawet zamykający "Faust", który ma w sobie więcej energii, też nie satysfakcjonuje w 100 %. Niby gdzieś tam są ciekawe motywy gitarowe i jakaś ciekawa melodia się trafia.  Same kompozycje w sobie są męczące i ciężko strawne. Nie trafia do mnie, to bycie na siłę nowoczesnym i progresywnym.


Czym się band sugerował, żeby zmienić styl? Dlaczego poszli taką drogą, porzucając wcześniejszy styl?  Debiut był genialny w każdy calu, a tutaj mamy chaos, przerost formy nad treścią. Przepych barokowy i duża dawka różnych ozdobników nie wystarczyły, żeby zatrzeć nie dopracowanie i brak pomysłów na kompozycje. Szkoda, może następnym razem band wróci do grania z debiutu? Oby tak było.

Ocena: 5.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz