niedziela, 5 listopada 2023
IMMORTAL GUARDIAN - Unite and Conquer (2023)
Nie przewidywalny jest amerykański Immortal Guardian. To jeden z tych zespołów, który faktycznie potrafi zaskoczyć słuchacza i nagrać album, który nie jest jakaś kopią poprzedniego. "Psychosomatic" był progresywny, świeży i przemycał sporo intrygujących melodii. Czas leci i nie można wiecznie mielić stare kawałki i przyszedł czas na porcję nowego materiału. Nie nastawiałem się na nic, bo nie jest tak łatwo przewidzieć co ten band nam zgotuje. "Unite and Counquer" zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i to na tyle, że mogę stwierdzić, że to najlepsze dzieło amerykanów.
Na to miano "najlepszego" krążka w dyskografii bandu składa się wiele kwestii. Najlepsza i najbardziej klimatyczna okładka frontowa. Jest to coś, co na długo zostaje w pamięci. Najlepsze brzmienie, które w pełni oddaje moc i drapieżność immortal Guardian. Czuć tą świeżość i pomysłowość od pierwszych dźwięków. Wokalista Carlos Zema nagrał na ten album swoje życiowe partie i to słychać. Co za moc, co za technika i zadziorność. To właśnie jego wokal jest jedną z głównych atrakcji w muzyce Immortal Guardian. Podobnie ma się kwestia partii gitarowych Gabriela, który wyczynia prawdziwe cuda. Nie brakuje chwytliwości, finezji, lekkości, a przede wszystkim power metalowego pazura i przebojowości. Prawdziwy czarodziej i geniusz, który potrafi stworzyć coś wyjątkowego.
Na tej płycie trafiły jedne z najlepszych utworów w dorobku grupy. Otwierający "Ozona" to rasowy killer i tutaj każdy aspekt kawałka jest znakomity. Przewodni motyw gitarowy, solówki czy porywający refren. Świetny start, a to jeszcze nie koniec. Power metal pełną gębą i to w takiej bardziej europejskiej odmianie dostajemy w "Echoes". Band znakomicie balansuje między progresywnym metal, a bardziej klasycznym power metalem. Piękna, finezyjna i pełna lekkości solówka dodaje tylko uroku całości. Killer goni killer i "Roots Run Deep" to kolejna perełka na płycie. Miłym dodatkiem jest tutaj gościnny występ Ralfa Sheepersa. Urozmaicony jest "Perfect Person", gdzie momentami jest power metalowo, szybko, a czasami nieco spokojniej, nawet rockowo, a wszystko utrzymane w progresywnym charakterze. Płyta właśnie jest bardzo przebojowo, nawet bym powiedział że nawet bardziej przystępna, co może przekonać tych którzy do tej pory muzyka amerykanów nie przekonywała. Panowie postarali się i stworzyli wyjątkowy materiał. Można zachwycać się przebojowym "Lost in the Darkness", złożonym "Unite and Conquer", czy zamykającym "Rise of the Phoenix", gdzie band gra z rozmachem, rzucając słuchacza na kolana. Chciałoby się więcej, jednak płyta się kończy.
Fanem progresywnych odmian heavy metalu czy power metalu nigdy nie byłem. Co jakiś trafiają się płyty z tego kręgu, które potrafi skraść moje serce i skruszyć mur jaki jest między mną i taką odmianą metalu. Nowy Immortal Guardian to jedna z tych płyt, która trafia do mnie i potrafi oczarować niesamowitymi dźwiękami, świeżością i pomysłowością. Płyta szokuje i to w takim pozytywnym znaczeniu. Śmiało można rzec, że to jedna z najciekawszych płyt roku 2023 i jak dla mnie to najlepsze co stworzył Immortal Guardian. Tego trzeba posłuchać.
Ocena: 9.5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pozorny chaos na początku, z którego wyłania się fantastyczny utwór, ten śpiew, refren gdzieś z innego wymiaru, ta gitara, te połamane rytmy, i ten romantycznie rozmarzony ale jednocześnie wściekły wiatr, który niesie ten utwór gdzieś w dalekie przestworza nieziemskiego błękitu. ,,Ozona,, , marzenie, które spełnia się na naszych oczach, każdy chciałby mieć taki kawałek w swoim repertuarze, ale udaje się to tylko nielicznym. Trzy razy wracam i słucham od początku. Jak tak się zaczyna ta płyta , to co będzie dalej ? Nie, puszczam jeszcze czwarty raz, muszę wsłuchać się w gitarową solówkę. Taka krótka, ale jaka niesamowita, zresztą, wszystko co najlepsze trwa krótko, zbyt krótko. Kolejne utwory robią wrażenie, może nie AŻ takie jak ten nieziemski opener, ale doceniam powermetalową jazdę ozdobioną tym niesamowitym wokalem, tą ponadczasową gitarę i grę całego zespołu, która porywa tak, że człowiek chce unieść się w powietrze i lewitować przy tych dźwiękach, lewitować bez końca... ,,Southern Rain,, i ,,Un Dia a La Vez,, z tą fantastyczną wizualizacją do muzyki na Youtube, w sam raz na niedawno minione Wszystkich Świętych. To tylko jedno przesłuchanie, ale już wiem, że ta płyta wskoczy gdzieś na najwyższe moje tegoroczne zachwycenia.
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM TĘ KAPELĘ, POPRZEDNI ALBUM SŁUCHAŁEM LEKKO ZE 20 RAZY. Ale anonim pojechał po bandzie :) z tym komentarzem. Płyta nowa owszem 9,5/10 zasługuje w pełni. Do dziś z tegorocznych tylko Kamelot im dorównał
OdpowiedzUsuńZachwycamy się płytami, a czasem zachwyci jeden utwór z bardzo dobrej płyty, który niesie całą płytę. Do dzisiaj chodzi mi gdzieś po głowie utwór, którego pewnie nikt wcześniej nie zauważył, fenomenalny ,, The Spectre of Ruin,, zespołu Cult of the Fox z ubiegłorocznej i bardzo dobrej ,, Blood Omens,, . Dzisiaj zachwycam się ,,Ozona,, , to pewnie będzie indywidualnie mój kawałek roku, chociaż ten fragmencik refrenu, ten, ,, ło,ło, ło,ło,łoł,, już gdzieś słyszałem, i jutro to znajdę, a tamten wykonawca, jak dobrze pamiętam, zbudował na tym zaśpiewie cały utwór, ale to niczego nie zmienia, ,,Ozona,, jak i ,,Spectre of Ruin,, zachwycają.
OdpowiedzUsuńZnalazłem, utwór ,,Ozona,, Immortal Guardian zbudowany jest na pomyśle zespołu Parkway Drive ,, Wild Eye,, z płyty Atlas z 2012 r. Plagiat ? Pewnie nie... ,,Wild Eyes,, to taki średniaczek z fenomenalnym i skandowanym, wręcz stadionowym refrenem, jakby doklejonym do całości, jak dla mnie to całkiem miernego utworu, a ,,Ozona,, wręcz cała zbudowana jest na tym skandowanym motywie. Przypadek ? Być może, fizycznego nośnika ,, Unite on Conquer,, nie mam, co jest napisane pod utworem ,,Ozona,, nie wiem, równoległy pomysł, inspiracja ? Kto wie, ale na pewno wyszedł z tego fantastyczny utwór.
Usuń