czwartek, 28 grudnia 2023

PIRATE HYMN - Explorer (2024)


 
Żyjemy w czasach, gdzie możliwość tworzenia muzyki może jest i łatwiejsza. Szereg różnych programów, komputery i cała masa różnych komunikatorów społecznych. To ułatwia pewne rzeczy, ale wciąż liczy się to co siedzi w naszej głowie i sercu. Czym się kierujemy i z czego pochodzi nasza twórczość. Chęć zarobku, chęć bycia gwiazdą, czy może po prostu chęć spełnienia swoich dziecięcych marzeń i nagrania muzyki w stylu naszych idoli. Ta ostatnia opcja daje zawsze nadzieje, że powstanie coś wyjątkowego i godnego zapamiętania. Ced Forsberg z Blazon Stone to taki znakomity przypadek takiej postaci, ale nie jedyna. W Polsce jest Jean Paul, który powołał do życia Pirate Hymn. Miło jest widzieć, jak ten projekt rośnie w siłę i jak rozwija skrzydła. Początkowo taki projekt, który powstał w zaciszu, gdzieś w jaskini czy innych podziemiach. Muzyka zrodzona przez fana Runinng wild dla fanów tej kapeli. Instrumentalne pomysły, które imponowały i potrafi porwać i dać do myślenia, że w naszym kraju jest też geniusz, który ma pomysł na piracki metal. Ten rodzaj muzyki troszkę u nas umarł. Był przecież Arondight, był Kingdom Waves, ale wszystko gdzieś przepadło. Nadzieją naszą jest Jean Paul i jego Pirate Hymn. Poprzedni krążek pozytywnie mnie zaskoczył, ale brakowało mi tekstów, brakowało mi wokalu, który mógłby wnieść te genialne pomysły na nieco inny poziom. Tak się też stało. Tasos Lazaris z Fortress Under Siege zaśpiewał na nadchodzącym "Explorer", a Damian Czajkowski odpowiada za solówki gitarowe. Płyta ma się ukazać 20 stycznia 2024  i warto sobie zaznaczyć tą datę w kalendarzu.

Nie no muszę to napisać. Mieć takiego wokalistę na pokładzie to już nie lada gratka. Ostatni album Fortress Under siege to jedna z najlepszych płyt roku 2023 i głos Tasosa jest imponujący. Potrafi budować napięcie, nadać podniosłości utworom i power metalowego wymiaru. Lepszego głosu nie można było sobie wymarzyć. Pan Damian naniósł na płytę pomysłowe i wielowymiarowe solówki, które przenoszą nas do najlepszych lat Running wild, a momentami jakbym słyszał zagrywki na miarę świętej pamięci Majka Motiego, Rock Rolfa, ale też gdzieś nawet coś z gry Rolanda Grapowa można usłyszeć. Ta gracja, wyrafinowanie, technika i dbałość o melodie. Te dwa elementy już podnoszą rangę tej płyty i jakość muzyki Pirate Hymn. Czym byłby Pirate Hymn gdyby nie nasz bohater, czyli Jean Paul. Pokuszę się o stwierdzenie, że to geniusz i prawdziwy kapitan, który wie w którą stronę płynąć by dotrzeć do wyspy skarbów. Ma głowę do pirackich melodii, do hitów i potrafi oddać ducha starych płyt Running wild. Tym samym obok Rock;n Rolfa i Ceda z Blazon Stone to dla mnie najważniejsza osoba w pirackim metalu. Jeszcze dać mu prawdziwych muzyków, którzy go wspomogą i już byłaby pełna ekscytacji. Jean i tak znakomicie radzi sobie na polu instrumentalnym i odwalił kawał dobrej roboty. Nie ma sztuczności, nie ma plastiku, a sam album ma duszę i potrafi przypomnieć stare dobre czasy running wild.

8 utworów, 36 minut to może nieco skromnie. Jednak w latach 80 to był standard i może taki był zamysł, żeby nas zabrać do tamtych czasów,  Płytę zdobi najlepsza okładka w dorobku Pirate Hymn i to już daje wyraźny sygnał, że szykuje się coś wielkiego. Płyty Running wild, czy w sumie Blazon Stone w większości rozpoczynają się od klimatycznego intra. Pirate Hymn stosuje ten sam zabieg. Zaczyna się tajemniczo, podniośle, epicko."Captain's Diary" szybko nabiera mocy i pokazuje to co najlepsze w pirackim metalu. Szok, że takie cuda powstają w Polsce. No to rozpoczynamy podróż i wypływamy na szeroki wody wraz z tytułowym "Explorer".  Rasowy killer i niech Was nie zwiedzie folkowa melodia rodem z płyt Alestorm. Utwór szybko nabiera motoryki Running wild z czasów "Port Royal". Tasos nadaje przestrzeni i nieco power metalowego charakteru. To inny typ niż Rock;n Rolf i to w sumie też plus. Pokazuje troszkę inne oblicze pirackiego metalu. Znakomicie jest prowadzony kawałek, gdzie mamy pomysłowe zwolnienie i przepiękne solówki w wykonaniu Damiana Czajkowskiego. Co za świetne wyczucie i dbałość o technikę. Słucha się tego jednym tchem, a to dopiero początek. Kocham dłuższe kawałki w wykonaniu Rock;n Rolfa i czekałem jaka będzie odpowiedź Jean Paula na geniusz lidera Running Wild. "Dance of Death" to przykład, że można konkurować z mistrzami gatunku. Duch płyt running wild z lat 80 tu słychać i to spora zaleta. Ten utwór to jednak nie jakaś kopia, tutaj bowiem Jean Paul pokazuje swój geniusz. Wejście spokojne, folkowe, potem prawdziwa jazda bez trzymanki i speed/power metalowa stylistyka. Sporo dobrego dzieje się, kiedy wkraczają solówki i te klawisze rodem z płyt Powerwolf. Ciekawy zabieg i nie miałbym nic przeciwko, gdyby cały album miał taki klimat. Riff i chwytliwy refren sieją tutaj zniszczenie. To nie koniec atrakcji. Najlepszy na płycie jest "Hoist The Sails", w którym Tasos daje popis swoich możliwości. Co za talent! Brawa dla Jean Paula, bo trzeba być geniuszem, żeby stworzyć taki killer. Znakomity hołd dla Running Wild i szkoda, że ekipa Rock;n Rolfa już nie jest wstanie czegoś podobnego stworzyć. Można słuchać i słuchać, a potem chwalić i chwalić naszego rodaka. Cudo! Drugi instrumentalny na płycie jest "Volta Do Mar". Dobry utwór o epickim charakterze i szkoda tylko, że gdzieś trochę moc uleciała. Na pewno nieco słabszy moment na krążku, ale nie jest to jakiś wypełniacz, którego nie da się słuchać. Pierwsza część tego kawałka troszkę taka mało wyrazista, ale druga część wbija już w fotel i daje poczuć potencjał Pirate Hymn. Dalej mamy jeszcze energiczny "Drunken Whale", który wyróżnia się szybkim tempem, zadziornym riffem i przebojowym refrenem.  Sam utwór nadałby się na koncert, gdzie publiczność krzyczała by "hey". Bardzo piracki kawałek, który przemyca pomysłową solówką. Hurra, jest akustyczna gitara w początkowej fazie "Storm wind Riders". To wejście i szum fal wbija w fotel. Wkracza gitara i już wiadomo, że szykuje się coś wyjątkowego i tak jest. Kompozycja z epickim rozmachem i stonowanym tempem. Przypomina się choćby "Battle of Waterloo" czy "Treasure Island" Running wild. Jean Paul potrafi jednak odnaleźć się w dłuższych kompozycjach, a to bardzo ważna cecha. Rozbudowane i pełne różnych smaczków solówki to główna atrakcja w tym utworze. Radosny piracki heavy metal? Może coś takiego być? Najwidoczniej tak, bo taki właśnie jest "Fancy". Lekki, nieco komercyjny, ale jakże przebojowy i pełen klimatu running wild. Panowie czarują i ta podróż mogła by trwać wiecznie, a to już niestety koniec naszej przygody i wyprawy po skarby.

3 lata mijają od czasów "Wild Adventures", a Pirate Hymn ewoluował i wszedł na zupełnie inny poziom. Wiadomo Running wild jest jeden, ale to nie znaczy, że nie można kontynuować ich drogi i rozwijać ich dziedzictwo. Cedowi i Blazon Stone ta sztuka się udało, to czemu u nas w Polsce nie może się udać? Mamy swojego kapitana, który ma pomysłowe na miarę Ceda i Rock;n Rolfa, więc liczę że prawdziwa podróż na wyspę skarbów dopiero się zaczyna i jeszcze cały świat usłyszy o naszym Jean Paul, który jest naszym głosem pośród fal i naszym prawdziwym skarbem. Wypatrujcie premiery, nie można tego wydarzenia przegapić.

Ocena: 9.5/10

3 komentarze:

  1. Ale twórcza wena ! Pierwsza płyta 2024 i od razu majstersztyk ? ! I sferze wykonawczej ? I recenzjotwórczej ! Jest w sieci tytułowy, króciutki i klimatyczny ,,Explorer,, ... i nic więcej. Z opisu tej płyty wynika jakaś nostalgiczna podróż do czasów ,, Wyspy skarbów,, Stevensona. Poczekam, jakem ,,Long,, John Silver !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, przy dwóch płytach Blazon Stone też coś majstrował.

    OdpowiedzUsuń
  3. Recenzja pojawiła się prawie miesiąc przed ukazaniem się tej płyty, musiałem troszeczkę poczekać, ale warto było, bo to prawdziwy power metalowy majstersztyk. Okładka jak z pięknego snu, perfekcyjnie zagrane, fenomenalnie zaśpiewane, przebojowe jak żaglowiec na półwietrze, z załogą, która wyżłopała beczółkę przedniego rumu. Zresztą nie tylko załoga, bo jest też tutaj lekko wstawiony... wieloryb. Bardzo nostalgiczny ten mój powrót na ,,Wyspę skarbów,, , i chociaż dzisiaj gustuję w lekturach o morzach południowych takich jak ,,Freja z siedmiu wysp,, Conrada - Korzeniowskiego, to miło powspominać dawne bezgrzeszne lata...

    OdpowiedzUsuń