środa, 14 marca 2012

BLIND GUARDIAN - Tales From The Twilight World (1990)


Nie raz historia muzyki heavy metalowej pokazała jak zespół się rozwijał na oczach fanów, kiedy to przeobrażał się w bardziej dojrzalszą formę i bazując o pewne standardy wyznaczone na początku swojej kariery. Można by tu wymieniać wiele kapel, począwszy od RAINBOW, HELLOWEEN, IRON MAIDEN kończąc na BLIND GUARDIAN. Ten ostatni to właściwie fenomen godny dłuższego rozważenia. Niemiecka formacja w 1985 roku właściwie zaczynała jako kapela bardziej speed metalowa i to słychać na dynamicznym „Batalions Of fear” i jego kontynuacji czyli „Follow The Blind”, jednak gdyby tak szczerze ocenić to co zespół grał w owym czasie, to można to określić jako bardzo dobre granie i zapewne wielkiej sławy by nie zdobyli gdyby dalej tak grali. Przyszedł czas na refleksje i trzeba było rozważyć kilka kwestii. Przede wszystkim trzeba było urozmaić styl, trzeba było wzbogacić i uatrakcyjnić a to poprzez odrobinę folku, a to poprzez power metalową melodyjność. Zmieniono też brzmienie na bardziej wykwitnę, mocniejsze i bardziej przejrzyste i tutaj zmiana wytwórni na VIRGIN przyniosła oczekiwany rezultat. To właśnie pod skrzydłem na grano ów przełomy album czyli „Tales from The Twilight World”. Od premiery minęło 22 lata a ta płyta wciąż brzmi świeżo, wciąż zachwyca i przywołuje najlepsze wspomnienia. Album przełomowy i to pod każdym względem. Zarówno technicznej, jak i kompozytorskiej. Wpływ na ten ostatni czynnik mieli przede wszystkim muzycy, którzy odbili też daleką drogę, żeby osiągnąć tak wysoki poziom jeśli chodzi o warsztat. Thomen Stacuh tak różnorodnie, tak dynamicznie jeszcze nie grał i tutaj można już poznać ten jego charakterystyczne styl gry na perkusji. Z tym albumem przeobrażenia doznaję Hansi Kursch, który śpiewa jeszcze bardziej zadziornie i pokazuje się zarówno jako wszechstronny wokalista jak i czarodziej które w magiczny przekazuje warstwą liryczną, która oczywiście w dalszym ciągu porusza klimaty fantasy, Tolkiena, czy też opowieści Stephena Kina. Metamorfozę przeszli też gitarzyści, zwłaszcza Andre Olbrich, który porzucił obstukane, przewidywalne partie gitarowe na bardziej finezyjne, bardziej melodyjne, bardziej power metalowe i tutaj nasuwa się sam Kai Hansen z „Walls Of jericho” .

Zresztą muzycznie można znaleźć kilka powiązań między tymi dwoma albumami, to też swój udział gościnny zaliczył sam Kai Hansen który udziela się w 3 kompozycjach, a mianowicie w ciężkim, ostrym o lekkim zacięciu thrash metalowym „Goodbey My firend” i w bardziej skomplikowanym i złożonym „Lost In The Twilight Hall”, gdzie użycza swojego głosu. Natomiast w zamykającym „The Last Candle” użyczył swojego geniuszu gitarowego, wygrywając bardzo melodyjną solówkę. Te powyżej wymienione kompozycje wpisały się do historii zespołu jako największe hity. Same kompozycje idealnie interpretują nowy, wypracowany styl. Czyli w skrócie rozpoczęcie od takich rozgrzewek, aby potem przechodzić w szybkie motywy oparte na połamanych, atrakcyjnych partiach perkusyjnych Thomena i szybkich, melodyjnych, pełnych energii solówkach. Te cechy oddają również takie hity jak klimatyczny „Traveller In Time”, jednym z najbardziej popularnych utworów ślepego strażnika, czyli w „Welcome The Dying”, który gości w każdej setliście koncertowej. Nawiązaniem do debiutu jest bez wątpienia „Weird Dreams” czyli krótki instrumentalny kawałek uwypuklający jak zespół się rozwinął pod względem technicznym z naciskiem na Andre. Jedną z najpiękniejszych kompozycji jakie stworzył BLIND GUARDIAN jest bez wątpienia nastrojowy 'Lord Of the Rings”, który przenosi nas w magiczny świat „Władcy Pierścienia” i tutaj trzeba pochwalić Hansiego, który niczym narrator przekazuje nam całą historię i tworząc odpowiedni nastrój. Największe kontrowersje wśród fanów nieustannie wzbudzają kawałki, które większość traktuje z poniżeniem i obrazą. Dlaczego tak jest? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi. Jednym z nich jest dynamiczny „Tommyknockers” i tempem nie ustępuje w żaden sposób innym utworom. Co mi się podoba w tym utworze to jego dość mroczny wydźwięk, siła ostrego grania, które znów gdzieś tam się ociera o thrash metal no i do tego ten pomysłowy refren, który może i razi prostotą, ale z drugiej strony nie sposób się go pozbyć z głowy. Linia melodyjna Andre też bardzo atrakcyjna, może nieco prostsza niż w innych utworach, ale ma to swój urok. Oczywiście kompozycja tematycznie porusza opowieść Stephena Kinga co idzie oczywiście na plus. Ciarki mnie przechodzą za każdym razem przy nieco krótszym „Altair 4” i jest to kompozycja pełna grozy. Pod względem klimatu na pewno wyróżnia się na tle innych. Kawałek ma chwytliwą linią wokalną zwłaszcza podczas zwrotek. Utwór bardzo zróżnicowany, jest zarówno spokojne, takie melodyjne oblicze, jak i to szybsze, agresywniejsze. Dlaczego te dwie kompozycje stały się czarnym koniem? Mniejsza przebojowość? Najwidoczniej na tle tych wielkich hitów z tej zawsze będą słabsze i będą żyć w ich cieniu.

Klasyka power metalu i to nie podlega dyskusji. Arcydzieło to również słowo które świetnie oddaje to z czym mamy do czynienia. Jak dla mnie zespół w końcu dojrzał zarówno pod względem technicznym jak i kompozytorskim. Muzyka stała się bardziej bogatsza, bardziej zróżnicowana, bardziej nie przewidywalna. Co zostało ze starego ślepego strażnika to dynamika i pędzenie do przodu, no i tematyka fantasy .A tak cała reszta przeszła diametralnemu remontowi czyniąc muzykę BLIND GUARDIAN bardziej przystępną, ambitniejszą, czyniąc ich jedynych w swoim rodzaju. Najlepszy album ślepego strażnika i to jest najlepszą rekomendacją tego wydawnictwa.

Ocena: 10/10

4 komentarze:

  1. Polecam edycję z bonusami w postaci demo "Lost in the Twilight Hall" ( moim zdaniem linia melodyczna Hansiego lepsza niż na płycie) i "Tommyknockers". Nie podzielam zachwytu nad "Weird Dreams". Jak dla mnie,niepotrzebny chaos na świetnie ułożonej płycie. Żeby jeszcze realizacja perkusji była nieco bardziej soczysta. Takie były czasy. Była spontaniczność, co tam niedostatki realizacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w posiadaniu właśnie tą edycję. Ale brakuje mi na demie Kai'a:P A mnie się podoba Weird dreams - jeden z najlepszych instrumentalnych kawałków ever:D Oj była spontaniczność,ale lata 80-90 to znakomite czasy, takie świetnie płyty powstawały. Ile ja bym dał żeby BG dalej grało tak jak na tym albumie oraz jak na Somewhere... i Imagination...:P Ale nie widzę obsmarowania Tommyknockers i Altair 4?:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma czego obsmarowywać. To jest moja ulubiona płyta BG. "Weird dreams" jest dla mnie tylko małą drzazgą. Jeśli coś mi nie przypada do gustu w sposób niemożliwy do uratowania, zwyczjanie o tym nie piszę(nie obsmarowuję).

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest tendencja że Altair 4 i Tommyknockers uznawane są za najsłabsze kompozycje na tym albumie:P

    OdpowiedzUsuń