sobota, 3 marca 2012

NIGHTQUEEN - For Queen and Metal (2012)


Wystarczy chwytliwa nazwa i ładna okładka albumu i już jest wystarczający powód żeby zainteresować się na poważniej danym wydawnictwem. Tak też było u mnie w przypadku tegorocznego NIGHTQUEEN. Jest to kapela której rodzimym miastem jest Belgia, a ich głównym celem jest granie symfonicznego power metalu, który poniekąd zawiera elementy HELLOWEEN z czasów „Master of the Rings” czy też nieco elementów z muzyki SILENT FORCE. Krótko mówiąc jest to już przetarty metal, który jest do bólu wtórny, przewidywalny. To też od razu wiadomo że mamy do czynienia z muzycznymi amatorami, którzy grają pod szyldem NIGHTQUEEN od 2004 kiedy to kapela została założona. Słuchając debiutanckiego albumu „For queen and Metal” ciężko właściwie pochwalić za coś muzyków, na próżno tutaj wsłuchiwać się w detale, w celu zmierzenia postępów muzyków, których nie ma. Królową bez wątpienia jest wokalistka Keely Larreina, który śpiewa całkiem przyzwoicie, przede wszystkim klimatycznie. Natomiast pod względem techniki, mocy to już nieco gorzej się prezentuje i to słychać już podczas dynamicznego „Nightfall”. Co z tego, że utwór brzmi całkiem przyzwoicie za sprawą melodyjnych partii gitarowych, chwytliwego refrenu i brzmi nadzwyczaj dobrze, ale wokal potrafi nieco ochłodzić przedwczesne zachwyty, sprowadzając nas na ziemie, dając do zrozumienia że wokal i całkiem dobre tło nie idzie tutaj w parze. Ten utwór jest przykładem w jakiej stylizacji powinni się trzymać muzycy, cóż nic dziwnego że kompozycje bliźniaczo podobne stanowią grupę najlepszych utworów. Nieco bardziej zadziorny, rytmiczny „Mystical Night”, dynamiczny „Rebel To Rebel”, rozpędzony, podniosły „ Screaming For Mercy”. Te kompozycje świetnie dowodzą o sprawności sekcji rytmicznej, która jest jedną z takich nie licznych atrakcji na tym krążku. Jest moc i dynamika, czego czasami nie potrafię wyczuć słuchając partii gitarowych duetu Elroy/ Zeco, którzy są zwykłymi rzemieślnikami i tylko taki z nich pożytek że grać potrafią. Ilekroć zespół zwalnia, ilekroć wkracza w bardziej stonowane stylizacje tak jak choćby w tytułowym „For Queen and metal” czy też w klimatycznym „Lady Fantasy” tyle razy czuć monotonność, miałkie ocierające o komercję granie i nie wiele to ma wspólnego z metalem, ale fani takich klimatów, może będą bardziej podatni na tanie chwyty tego zespołu. Oczywiście nie mogło się obyć bez prowizorycznego urozmaicenia w ramach którego mamy i rozlazłą balladę „Nocturnal thoughts” i bardziej przekonujący kolos „Dark Fairy”, który mimo swojego oklepanego charakteru, mimo utartych melodii jest jedną z najbardziej przekonujących kompozycji z całego albumu. To właśnie tutaj wokal brzmi jakoś bardziej atrakcyjnie, to właśnie tutaj muzycy błyszczą umiejętnościami i przekonują że nie taki straszny diabeł jako zobrazowały wcześniejsze kompozycje. Jednak to wszystko zostało zrealizowane za późno bo po 8 minutach kończy się album i pozostawia słuchacza w rozbiciu emocjonalnym. Z jednej strony ostatni utwór robi bardzo pozytywne wrażenie i dowodzi tylko, że kapela nie dała z siebie 100 %, a z drugiej strony mamy obraz całej płyty, które przedstawia się jako słabe wydawnictwo, przesiąknięte wtórnością, oklepanymi motywami, nietrafionymi pomysłami kompozytorskimi, co przedkłada się na to że towarzyszy nam niemal przez cały krążek nuda. Tym razem nazwa zespołu i okładka nie mają nic wspólnego z poziomem materiału. Pozostaje mi nic innego jak surowo ocenić owe dzieło.

Ocena : 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz