wtorek, 13 marca 2012

GOTTHARD - Dial Hard (1994)


GOTTHARD wysoko poprzeczkę sobie ustawił debiutanckim „Gotthard” i ciężko było nagrać coś równie genialnego. Dwa lata przyszło czekać fanom zespołu na weryfikację tego poglądu i przekonanie się na własnej skórze jak się ma rzeczywisty stan rzeczy. W 1994 roku ukazuje się album zatytułowany „Dial Hard”. Jest to muzyczna kontynuacja stylu wypracowanego z poprzedniego albumu, choć można uświadczyć jak by cięższy materiał, który wg mnie nie jest już taki perfekcyjny. Problem tkwi właściwie w samych kompozycjach, bo nie można zwalić tutaj winy na producenta Chrisa Von Rohra czy też na muzyków i ich umiejętności. No właśnie jeśli gdzieś doszukiwać się jakiś błędów czy też wad, to właśnie nieco słabsze, jakby o klasę niższe pomysły trafiły na ten album. Co nie oznacza wcale, że krążek jest słaby i nie ma tutaj genialnych kompozycji.

Chris Von Rohr odegrał też kluczową rolę w większości kompozycją, pełniąc funkcję współ kompozytora i jego wpływ jest słyszalny. Już otwarcie w postaci „Higher” przypomina twórczość KROKUS. Jest podobna konstrukcja, styl, moc i zadzior, szkoda tylko że gdzieś GOTTHARD zatracił gdzieś tą niezwykłą pomysłowość, tą finezję i głębię. Takim utworem, który spełnia te kryteria i nawiązuje do klimatu debiutu jest nieco bluesowy „Mountain Mama” w którym można znaleźć coś z WHITESNAKE i z BON JOVI. To, że zespół postawił na nieco cięższy materiał i udał się w nieco rejony heavy metalu dobitnie świadczy rozpędzony „Here Comes the Heat”, który śmiało mógłby znaleźć się na płycie „Headhunter” KROKUS. Szybki, ostry riff, dynamiczna sekcja rytmiczna, zadziorny wokal, to wszystko idealnie oddaje to co grał w tamtym okresie KROKUS. Jedna z najlepszych kompozycji na albumie i pozostaje tylko zadać sobie pytanie, jakby brzmiał krążek, gdyby było więcej takich petard? Mocnym punktem na albumie jest też mroczny „She Goes Down” z ciężkim riffem, który pokazuje jak zespół powędrował w mocniejsze granie, jednocześnie trzymając się pewnego stylu nakreślonego na poprzednim albumie. Najlepszą kompozycją na „Dial Hard” jest bezapelacyjnie nastrojowy „I'm Your Travelin' Man" , który zaliczam również do najlepszych kompozycji tej kapeli. Ta kompozycja brzmi jakby wyjęto ją z poprzedniego krążka. Jest niesamowity klimat, jest oryginalny pomysł i jest finezyjność, która gdzieś uleciała właściwie na poprzednich kompozycjach, albo po prostu ciężar wyparł ją w sposób naturalny. I gdyby tak brzmiał całe wydawnictwo, to śmiało można by wystawić notę maksymalną, co raczej jest nie możliwe. Wysoki poziom reprezentuje też przebojowy "Love For Money" który przede wszystkim wyróżnia się na tle innych mocną partią perkusyjną i prostym, chwytliwym motywem gitarowym. W podobnej stylistyce jest utrzymany też "Get It While You Can", który jak dla mnie jest jedną z najsłabszych momentów na albumie, bo czegoś mi tutaj brakuje. Jeśli chodzi o pomysłowe motywy gitarowe, zapadające melodie to należy również wyróżnić spośród całości zadziorny, chwytliwy „Dirty Devil Rock”. Ci którzy polubili rozpędzony „Here Comes The Heat” bez problemu polubią dynamiczny „Open Fire”, który też nawiązuje do heavy metalowej twórczości KROKUS . Całość zamyka piękna ballada „I'm on My Way”, który pod względem emocjonalnym, pod względem konstrukcji przypomina mi kawałki NAZARETH. Wydawnictwo uzupełnia udany cover THE BEATLES, czyli „Come Together” i świetnie wykonany dynamiczny „Rock'n Roll” z repertuaru LED ZEPPELIN.

GOTTHARD po raz drugi dostarcza hard rock na bardzo wysokim poziomie. Niezwykła produkcja, a przede wszystkim melodyjność, rytmiczność materiału dostarczą wam nie zapomnianych przeżyć. Jest muza do śpiewania i do tańczenia, jest coś dla fanów ostrego grania, jak i dla tych przywiązujących uwagę do klimatu, emocji. Różnorodność to jedna z wielu zalet tego albumu. Szkoda tylko że zespół poprzez słabsze pomysły obniżył nieco poziom swojej muzyki.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz