czwartek, 30 kwietnia 2015

CIVIL WAR - Gods And Generals (2015)

Wszyscy w tym przede wszystkim fani Sabaton widzieli w Civil War od samego początku zwykły klon kapeli, który dała się poznać jego heavy metalowy nauczyciel historii. Fani Sabaton mocno przeżyli odejście Sundena, Mullbacka, Montelliusa, Myhra z owego zespołu i sformułowanie Civil War. Sabaton zebrał nowy skład i efektem był średni album „Heroes” i pokazanie, że nie mają już nic do pokazania. Zupełnie inaczej jest z Civil War. Choć pierwszy album „Killer Angels” faktycznie przedstawił światu Civil War jako mieszankę Astral Doors i Sabaton, z naciskiem na drugi band. Jednak w tej kapeli drzemał od samego początku potencjał i można było dostrzec, że powstała właśnie jedna z najważniejszych kapel grających heavy/power metal. Może w 2013 r jeszcze co nie którzy mieli wątpliwości. Bowiem nie łatwo jest zmienić styl, stworzyć swój własny i być jednocześnie charyzmatyczną kapelą, która rozpozna się od pierwszych dźwięków. Civil War właśnie osiągnął to za sprawą najnowszego dzieła zatytułowanego „Gods And Generals”.

Ile mamy Sabaton w obecnym stylu Civil War? Ano wyjątkowo mało, jedynie tematyka jest oczywiście zbliżona i to że obie kapele obracają się w gatunku heavy/power metal. Obie lubią stawić na epickość i bojowość, a także budowanie kompozycji na bazie klawiszy. Na tym w sumie koniec. Civil War się rozwinął i poszedł w innym kierunku. Nie boi się wyciągać więcej power metalowych patentów, stawiać na szybkość, nie boi się wtrącić nutki progresywności i nowoczesności. To jest teraz zespół, który zadowoli znaczni szersze grono słuchaczy i wychodzi naprzeciwko ich potrzebom. Refreny momentami pod względem stylu przypominają te z Astral Doors, ale nie ma mowy o kopii. Civil War to nowa jakość power metalu i właśnie patrzymy na jeden z najlepszych obecnych zespołów grających heavy/power metal. Gitarzyści nie boją się zagrać ostrzej, szybciej i zaskoczyć ciekawą melodią. Jest pojedynek na ciekawe motywy i solówki,a wszystko zagrane z luzem i polotem. To sprawia, że płyta od samego początku bardzo łatwo wpada w ucho i na długo zostaje z nami. Płyta jest przede wszystkim perfekcyjna od strony technicznej. Świetne brzmienie podkreśla jakość i poziom muzyki Civil War. Muzycy Sabaton pokazali, że się rozwijają i potrafią zerwać z życiem w cieniu Sabaton. Pokonali ich w własnej grze, jednocześnie przejmując pałeczkę. Mając jeszcze w składzie Nilsa w roli wokalisty to już w ogóle można podbijać świat. Może i popadam w histerię, ale śmiem stwierdzić, że jest to najlepszy album Nilsa. Tutaj jego wokal jest idealny. Mocny, klimatyczny i bardzo epicki. Coś pięknego. Nie da się ukryć, że jest to jeden z najlepszych wokalistów. No dobrze pomówmy troszkę o samych utworach, bo każdy z nich to coś wyjątkowego, niesamowite przeżycia i szok, że w tym gatunku jeszcze można tak grać. Zaczyna się epicko, podniośle niczym w jakimś filmie w którym ma dojść do wielkiej bitwy. „War of The World” to nic innego jak prawdziwa power metalowa petarda. Jeden z najlepszych utworów power metalowych roku 2015. Szybki, ostry riff i tutaj nawet na myśl nie przychodzi Sabaton. Klawisze są łagodne i poważne, co jest lepsze od przesadzonej słodkości. Album promował „Bay of Pigs”, który pokazuje nieco inne oblicze zespołu. Cięższy, mroczniejszy riff i klawisze przesycone progresywnym klimatem. Nils w takich utworach sprawdza się idealnie. Znów świetny refren, który porywa słuchacza. Jak wspomniałem, zespół na dobre zrywa z byciem klonem Sabaton i w takim „Braveheart” mamy znakomity przejaw tego. Lekki, spokojny początek rodem z Queen, ale całość to już zupełnie co innego. Jedynie echa Sabaton gdzieś pojawiają się w refrenie. Myhr gdzieś przypomniał sobie czasy „The Art of War”. Świetnie wpasowano w to epickie, dość gregoriańskie chóry i tym sposobem mamy niesamowity heavy metalowy hymn. „The Mad Piper” na początku skojarzył mi się z Grave Digger i „Tunes o War”. Tutaj zespół zabiera nas do Szkocji. Znów średnie, wręcz marszowe tempo i nie zwykle podniosły refren. Klasa sama w sobie. Takiej petardy w postaci „Uss Monitor” to nawet nie było w historii Sabaton. Niezwykła szybkość, która może zadowolić fanów największych kapel power metalowych na czele z Gamma Ray czy Powerwolf. Serce mi pękło przy pięknym, epickim „Tears from the North” i to jest prawdziwa pieśń, która podgrzewa zapał wojowników idących na wojnę. Utwór spokojny a robi taką furorę. Spokojny klimat, a wszystko zagrane z taką pomysłowością i oddaniem. Brakuje słów by opisać, jakie emocje wzbudza ten utwór. Fani true metalu czy odmiany epickiego metalu będą w siódmym niebie. Co raz ciężej o takie utwory i tutaj chylę czoło przed Civil War. Celtyckie wpływy pojawiają się w melodyjnym „Admiral over The Oceans”. Niezwykłe emocje wzbudza urozmaicony „Schindlers Ark”. To jest mroczny, marszowy utwór, który porusza swoim klimatem i aranżacją. Całość zamyka kolejna petarda w postaci „Gods and Generals”. Tutaj można też gdzieś jeszcze usłyszeć coś z Sabaton w klawiszach. Jednak to już jakieś resztki, które nie przebijają się przez nową jakość Civil War.

Gdyby mi ktoś powiedział kilka dni temu, że Civil War nagra taki album i że będzie to jeden z najlepszych albumów roku 2015 to uznałbym to za żart. Zespół od samego początku miał w sobie coś, ale było w nim za dużo wpływów Sabaton i zespół nie potrafi pokazać swojego prawdziwego ja. Teraz wraz z drugim albumem są odważniejszy i pewniejszy tego co robią. Grają wysokich lotów heavy/power metal, który bije wiele świetnych kapel. Sabaton przegrał bitwę z Civil War. Panie i panowie jesteśmy świadkiem tego jak rodzi się jeden z najlepszych zespołów grających epicki heavy/power metal. Nic tylko słuchać tego arcydzieła, bo nie ma prawa się nudzić.

Ocena: 10/10

3 komentarze:

  1. Jeszcze nie słuchałem, ale mam nadzieję, że faktycznie jest tak jak piszesz, debiut był bardzo dobry, a najnowszy utwór obiecujący :) Najbardziej cieszy fakt, że pod pozorną otoczką "like a Sabaton" tworzą coś zupełnie innego a jednak dość bliskiego pierwowzorowi i zupełnie inną, czytaj lepszą, jakością :) A nawet jeśli "Heroes" Sabka był tylko średni to i tak się cieszę z faktu, że miałem nad nim patronat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny album,przy "The Mad Piper" oraz "Admiral Over The Oceans" odpływam:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Knights Of Dalecarlia!!

    OdpowiedzUsuń