poniedziałek, 13 kwietnia 2015

KISKE/SOMMERVILLE - City of Heroes (2015)



Micheal Kiske wrócił na dobre do muzyki heavy metalowej.  Można rzec, że Avantasia sprawiła, że jeden z najlepszych metalowych głosów powrócił i to w wielkim stylu. Zaczęło się niewinnie bo od Place Vendome, potem przyszedł czas na Unisonic i projekt muzyczny który Kiske stworzył z Amandą Sommerville i kilkoma innymi muzykami. Projekt powstał w 2010 r pod nazwą Kiske/ Sommerville. Znów początków można się doszukiwać w Avantasii, gdzie doszło do spotkania tych dwoje utalentowanych muzyków . Debiutancki album „Kiske /Sommerville” był mieszanką melodyjnego metalu, hard rocka, heavy metalu i Power metalu. Proporcje składników były niekorzystne dla fanów starego Helloween, czy tych którzy chcieli czegoś ostrzejszego niż lekkie i przyjemne słodkie granie. Oczywiście nic złego o tej płycie nie można było napisać bo to było dzieło bez wątpienia przemyślane i pomysłowe. Duet kobiecego wokalu i męskiego okazał się strzałem w dziesiątkę, przez co projekt nabrał innego wymiaru. Muzyka była lekka, przyjemna i szybko trafiała do słuchacza. Może było więcej hard rocka, mniej Power metalu, ale mimo upływu czasu ta płyta wciąż zachwyca. Nie sądziłem, że dojdzie kiedyś do nagrania drugiej płyty. Jednak plotki o kolejnej płycie opowiadali kilka lat temu sami muzycy. Tak o to doszło do nagrania „City of Heroes”.

Muzycy udzielali się we własnych kapelach i w innych super projektach, jednak mimo to udało im się znaleźć czas i co ciekawe nagrać jeszcze ciekawszy album niż debiut.  Przede wszystkim tak jak w przypadku nowego Unisonic jest więcej Power metalu, więcej szybkich momentów i po prostu wszystkiego jest więcej. Tym razem Matt Sinner i Magnus Karlsson spisali się jeśli o komponowanie utworów. Fani starego Helloween, Avantasia czy Unisonic będą zachwyceni w 100 procentach. Soczyste, ciepłe, nieco hard rockowe brzmienie, idealnie podkreśla jakość muzyki i tego co potrafią muzycy.  W lepszej formie wokalnej są bez wątpienia główni bohaterowie, ale nie tylko oni tutaj zasługują na brawo. Magnus dawno nie zagrał tak ciekawych, pełnych ekspresji i emocji partii gitarowych.  Dał tutaj więcej z siebie niż choćby na ostatnim Primal Fear. Słychać, że jest to dzieło doświadczonych muzyków, którzy pokazali, że są wszechstronni i w ich sercu gra nie tylko typowy, ostry, rasowy heavy/Power metal. Choć tego Power metalu mamy naprawdę znacznie więcej. Płytę promował genialny „City of Heroes”. Nic dziwnego, że ta petarda otwiera krążek. To jest kawałek, który zabiera nas klimaty starego Helloween, Avantasia czy Unisonic. Mocny, energiczny, ale zarazem bardzo melodyjny riff to podstawa tego kawałka. Do tego niezwykle porywający i chwytliwy refren, który oddaje to co najlepsze w Power metalu. Świetnie zaśpiewanie zarówno przez Amande jak i Michaela. Jeden z najlepszych utworów w twórczości Kiske i jeden z najciekawszych przebojów roku 2015.  Drugim utworem, który promował nowy album był „Walk on Water”. To ukłon w stronę melodyjnego metalu z domieszką gotyckiego metalu i hard rocka. Sam refren nasuwa namyśl Nightwish czy inne tego typu zespołu. Może jest lżejszy ale to równie ciekawy utwór.  Coś dla fanów Silent Force czy Primal Fear też coś jest i tutaj całkiem dobrze radzi sobie „Rising Up”. Nie do końca są trafione klawisze stylizowane momentami na styl Sabaton. Bardziej rozbudowany „Salvation” to mieszanka progresywnego hard rocka, heavy/Power metalu a nawet symfonicznego metalu. Dzieje się tutaj sporo i stonowane tempo tylko podkreśla epicki wydźwięk.   Mieszankę melodyjnego Power metalu i hard rocka mamy w „Lights Out”. Znów typowy chwytliwy przebój charakterystyczny dla tej formacji. Lżejszy i rockowy „Breaking Neptune” mimo swojego komercyjnego stylu ma w sobie też całkiem sporo mocy. Wystarczy się w słuchać w te partie gitarowe Magnusa.  Niezwykle piękna jest ballada w postaci „Ocean of Tears” a zaraz po niej Power metalowa uczta. Atakuje nas szybszy „Open Your Eyes” , melodyjny „Last Goodbey  czy ostrzejszy „Run with a Dream”. Ten moment płyty jest uroczy i kto wie może kolejny album będzie cały właśnie taki?
Jednak mimo pewnego hard rockowego feelingu słychać, że „City of Heroes” to bardziej dojrzały album aniżeli debiut. Więcej tutaj heavy/Power metalu, a same kompozycje są bardziej urozmaicone i bardziej dopracowane. Nie ma słabego kawałka, a całość jest równa i niezwykle przebojowa. Miło, że Kiske jest w tak świetniej formie i udziela się w większej ilości zespołów. Była plotka że Kiske/ somerville ruszą w trasę koncertową. Mam nadzieję że i ta plotka się potwierdzi. Póki co zapraszam was do miasta bohaterów, którymi bez wątpienia są Amanda, Micheal, Mat, Magnus, no i mało znana komu perkusistka Veronika Lukesova.

Ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. ...i to lubią tygrysy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny album, przyjemnie się tego słucha, wszystkie utwory trzymają równy dobry poziom. Pierwszy album też mnie się podobał, ale ten jest jeszcze lepszy.

    OdpowiedzUsuń