czwartek, 30 kwietnia 2015

SIRENIA - The Seventh Life Path (2015)

Norweski band o nazwie Sirenia już umocnił swoją pozycję na przestrzeni lat. Gdy spojrzymy na scenę symfonicznego metalu czy też gotyckiego to śmiało można stwierdzić, że ten zespół jest wysoko. To kapela, która zdobyła swoje grono fanów, która już zagościła na dobre w tym gatunku i dla wielu to jest czołówka takiego grania. Nic dziwnego bowiem zespół wyróżnia się nowoczesnym dźwiękiem, nutką progresywności w swoim stylu, w dodatku na wokalu jest utalentowana Ailyn. To wszystko sprawia, że Sirenia jest zespołem, który ma potencjał. W tym roku zespół wydaje swój 7 album i „The Seventh Life Path” to dowód na to, że ta kapela zna się na swojej robocie.

Kto jak kto, ale tylko oni mogli wymieszać gotycki metal z progresywnym i w dodatku postawić na symfoniczny aspekt. Nowy album może początkowo nieco drażnić przez taką ciężko strawną formę, czy też bardziej wyszukane dźwięki. Jednak z czasem płyta zyskuje i może się podobać. Jest z pewnością bardziej dojrzały i świeża niż ostatnie dzieła Sirenia. Ta płyta ma być krokiem na przód w ich karierze i z pewnością tak będzie. Nie ma tutaj czasu na odtwórcze granie i właściwie zespół stara się nas zaskoczyć. Dzieje się sporo na płycie, bowiem mamy liczne przejścia, zmiany temp i różne smaczki, które działają na nasze zmysły. Klimat to jest jeden z tych atutów nowego krążka, który daje o sobie znać od samego początku. Intro Seti” wprowadza nas właśnie w ten nieco baśniowy, epicki klimat. Jest podniosłość i symfoniczny metal pełną gębą. W „Serpent” można już doszukać się owej progresywnej natury, ale mimo kombinowania i eksperymentowania jest to ciekawy kawałek. Słychać wpływy Epica i to jest akurat dobry znak. Zresztą sama Ailyn brzmi podobnie do Simone. Nowoczesne, ostre i zarazem soczyste brzmienie to kolejny pozytywny aspekt tej płyty. Choć to nic nowego, bowiem zespół już nas do tego przyzwyczaił. „Once My light” to nieco ostrzejszy kawałek, który potrafi porwać swoją przebojowością i nie przeszkadza w tym nawet fakt, że utwór trwa ponad 7 minut. „Elixir” to utwór jest znacznie łatwiejszy w odbiorze i ma w sumie coś z Nightwish. Najdłuższy na płycie jest „Sons of The North” i tutaj dzieje się sporo. Utwór bardzo rozbudowany i ukazuje to co najlepsze w Sirenia. Fanów power metalu ucieszy szybszy i energiczny „Earendel” czy „The Silver Eye”. Zespół w dość ciekawy sposób wplątuje w to wszystko cechy melodyjnego death metalu i dobrze to brzmi w takim „Concealed Disdain”. Całość zamyka ballada w postaci „Tragedienne”.

Jest piękny klimat, jest podniosłość, jest symfoniczny metal, są intrygujące melodie i ostre riffy, a przede wszystkim jest Sirenia taka jaką znam z najlepszych płyt. Nie jest to jeden z tych albumów, która wchodzi od razu. Jest on wymagający, nieco przekombinowany, ale właśnie w tym tkwi jego urok. Chcemy odkryć z zespołem owe rejony i zrozumieć ich muzykę. Z czasem staje się ten album bliski naszemu sercu. Jest w nim to coś co przyciąga. Kawał dobrej roboty.

Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Póki co pozostaje mi tylko wierzyć, że tak jest. Poprzednie były tylko niezłe, ale promocja tego mnie zaintrygowała. Z całą pewnością jeden z wyczekiwanych. Jak już posłucham to pewnie też coś skrobię i skonfrontuję sobie opinię ;)

    OdpowiedzUsuń