piątek, 11 marca 2022

NEW HORIZON - Gate of the Gods (2022)

A o to i kolejna perełka z wytwórni Frontiers Records. Jedna z najbardziej wyczekiwanych płyt przeze mnie jeśli chodzi o rok 2022. Nie chodzi o to, że jestem jakimś wielki fanem H.E.A.T, ale przez to jak band prezentował się na pierwszych materiałach promujących. Czułem, że jest to płyta skierowana do mnie. Słowa zespół to może lekkie nadużycie bo debiutujący w tym roku projekt muzyczny o nazwie New Horizon tworzy dwóch muzyków znanych z H.E.A.T. Jona Tee odpowiada za warstwę instrumentalną, a Erik Gronwall dostarczył jedne z najlepszych partii wokalnych tego roku. Co może zdziałać dwóch muzyków w heavy/power metalu, który jest tak wyeksponowany? Odpalcie płytę i przekonajcie się na co ich stać.

Tak, spotkało się dwóch niezwykle uzdolnionych muzyków, którzy postanowili spełnić swoje marzenie i oddać hołd, dla wszystkich tych heavy czy power metalowych formacji, który ukształtowało tych dwóch muzyków. Usłyszycie w ich muzyce coś z beast in black, edguy, Gamma ray, Judas Priest, a to jedno z pierwszych elementów tej układanki. Okładka na pewno zachęca, a brzmienie tylko podkreśla jakość zawartości. Czy ktoś spodziewał się takiej petardy? No chyba właśnie nie i to jest najlepsze w tym wszystkim.

Erik imponuje swoim głosem i jego partie to czysty majstersztyk. Ma moc, ma pazur i niezwykłą techniką, a to czyni go niesamowitym frontmanem. Najbardziej mi przypomina Yannisa z Beast in Black, ale czasami ma coś z Fabio Lione. Przepiękny głos, który można słuchać i słuchać.

"Gate of the gods" to heavy/power metal w pigułce, to czysta encyklopedia gatunku i każdy utwór to jakiś tam znany nam kawałek tego gatunku. Dyskotekowe i nieco futurystyczny "A new horizon" to intro, które mocno przypomina styl Beast in Black. Powiem, że mnie początkowo zniechęciło do całości. Mocny riff w "We unite" po prostu przyprawia o gęsią skórę.  Klasycznie to brzmi, a zarazem świeżo, współcześnie. Jest podniosły refren godzien Helloween czy Rhapsody, a motyw klawiszowy przypomina Sabaton. Tu znajdziemy wszystko to co najlepsze w power metalu i z każdego rejonu po trochu. Riff z "stronger than Steel" to już bardziej ukłon w stronę heavy metalu. Słychać echa Primal Fear, Accept czy Manowar. Podniośle i równie melodyjnie jest w "cry for freedom", choć tutaj band stara się brzmieć nieco nowocześniej i troszkę bardziej progresywnie. Wysoki poziom utrzymany i to nie koniec perełek na płycie. "Stardust" to rasowy power metalowy killer i ta energia po prostu sieje zniszczenie. Stary dobry Sabaton wybrzmiewa w przebojowym "Event Horizon" i do dziś pamiętam jak ten kawałek mnie zniszczył podczas promocji albumu. Geniusz i przykład jak ma brzmieć power metal w dzisiejszych czasach. Geniusz i perfekcja, więcej nic nie trzeba dodawać. Epickość i marszowe tempo to atuty rycerskiego "The end of All". Finał płyty to tytułowy "Gate of the gods" i tutaj mamy emocje i epickość. To złożona kompozycja, która dawkuje nam emocje. Dużo się tutaj dzieje, a Jona Tee wygrywa ciekawe i pokręcone motywy.

Liczyłem na coś wielkiego, ale że dostanę jedną z najlepszych płyt tego roku to bym się nie spodziewał nawet w najpiękniejszych snach. Ta płyta ma wszystko, ale jest bardzo urozmaicona i ma z każdego rodzaju power metalu coś przemyconego. To znakomita mieszanka, która nie jest kolejną kopią znanych kapel. Wykreowali swój własny styl, a przy tym nie boją się inspirować znanymi zespołami. Miło widzieć, że tych dwóch geniuszy wsparli też znakomici goście jak choćby Sam z Dragonforce czy Rob z Dynazty. New Horizon to faktycznie nowy horyzont power metalu, powiem więcej to jego nadzieja na coś lepszego i świeżego. Mocny start i słowo debiut nijak ma się do zawartości. Gorąco polecam!

Ocena: 10/10
 

3 komentarze:

  1. Miło się tego słucha ale 10/10 ! wow to nieźle pojechałeś bo ta ocena to raczej dla wybitnych wydań a to jak wiele innych trochę tego trochę tamtego. W/g mnie max 6/10 ale to moja subiektywna ocena

    OdpowiedzUsuń
  2. To oczywiście dobra płyta... ale gdzie jest, jak np. u ostatniego In Vain powermetalowa równa, ciężka i z polotem, jazda od pierwszej do ostatniej minuty ? Gdzie jest, jak np. u ostatniego Ravenous pięć kolejnych killerów ? Ocena Stefana jest bliższa mojej ocenie tej płyty...

    OdpowiedzUsuń
  3. No dla mnie jest to równy album i każdy utwór ma w sobie to coś. New horizon to trochę inny kaliber niż in vain😜

    OdpowiedzUsuń