piątek, 14 marca 2025
WARBRINGER - Wrath and Ruin (2025)
Pierwszy raz amerykański Warbringer kazał czekać swoim fanom aż 5 lat na nowy materiał. Kawał czasu i można wiele rzeczy zmienić, można wiele rzeczy przemyśleć i wnieść powiew świeżości i zaskoczyć swoich fanów. Warbringer działa od 21 lat i stał się już rozpoznawalną marką, za którą kryje się jakość. To jeden z najlepszych zespołów grających thrash metal i szybko stał się prawdziwą gwiazdą, która zawsze nagrywa album na najwyższym poziomie. "Wrath and Ruin" to kolejny znakomity krążek w ich dyskografii i znakomity przykład, że wciąż można grać agresywny, melodyjny i pełen energii thrash metal, który nie bierze jeńców. Warbringer atakuje po raz 7.
14 marca za sprawą Napalm Records na półki sklepów trafił nowy album Warbringer. Cieszy, że po raz kolejny Andreas Marschall namalował piękną okładkę dla naszych bohaterów. Uwielbiam jego styl i to w jaki sposób buduje klimat na okładce. Imponuje również brzmienie, które jest soczyste i ostre niczym brzytwa. Lata lecą, a głos Johna Kevilla wciąż brzmi agresywnie, bardzo drapieżnie i bez niego ciężko sobie wyobrazić muzykę Warbringer. Za partie gitarowe odpowiada Becker/Carroll i panowie jak zwykle nie zawodzą i dostarczają piękne thrash metalowe riffy i solówki. Jest jak zwykle jazda bez trzymanki. Jest moc i totalne zniszczenie.
Na pierwszy ogień idzie 6 minutowy killer "The Sword and the Cross". Klimatyczne wejście, potem mocny riff i już wiadomo, że Warbringer nie stracił na mocy i jakości. Cudo! Jeszcze więcej energii i agresji dostajemy w rozpędzonym "A Better World" i czuje tutaj wpływy niemieckiej sceny thrash metalowej. Tak powinien brzmieć thrash metal. Kompozycja idealna. Pełna agresji, energii i drapieżności. Więcej urozmaicenia dostajemy w "Neuromancer" i tutaj band próbuje dostarczyć nam bardziej złożoną formę i nieco toporności. "The Jackhammer" jeszcze bardziej brutalny i taki nawet może ocierający się o death metal. Stonowany, mroczny "Through a glass, darkly" to jeden z moich ulubionych momentów na płycie. Jest nieco spokojniej, bardziej klimatycznie, bardziej melodyjnie i heavy metalowo. Odpoczęliśmy i można wrócić do thrash metalowego łojenia. Wkracza "Strike from the Sky" i znów przechodzą ciary po plecach. Jak to świetnie brzmi! Rozbudowany i pełen smaczków jest agresywny "Cage Of Air" i brzmi to obłędnie. Warbringer to specjaliści w swoim fachu.Finał to niezwykle melodyjny "The last of my kind". Thrash metal w najlepszym wydaniu i miło posłuchać, że ktoś potrafi błysnąć w tym gatunku.
"Wrath and ruin" to amerykańska odpowiedź na genialny album niemieckiego destruction. Dwie wielkie kapele nagrała dwa wielkie albumy, który pokazują że thrash metal ma się dobrze i wciąż może dostarczyć genialne płyty. Nowy album Warbringer to kontynuacja tego co grali wcześniej. Mimo 21 lat na scenie wciąż maja w sobie zapał, świeżość i głowę pełną genialnych pomysłów. Chwała Warbringer!
Ocena: 9.5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz