piątek, 26 stycznia 2024

MEGA COLOSSUS - Showdown (2024)


Już myślałem, że za tą okładką kryje się heavy metal w klimatach westernu. Nic z tych rzeczy nie ma miejsca. Za to znajdziemy tutaj solidny klasyczny heavy metal, który wzorowany jest na stylistykę lat 80, a przede wszystkim pełno tu wpływów Iron maiden czy Angel Witch. Ameryki Mega Colossus z Stanów zjednoczonych nie odkrywa i idzie po linii najmniejszego oporu stając się jednym z wielu zespołów. Jeśli to wam nie przeszkadza, to śmiało może odpalić ich najnowszy album zatytułowany "Showdown" .

Płyta jest prosta i w sumie przewidywalna. Nie ma tutaj niczego, co by nas zaskoczyło. Dostajemy sprawdzone patenty, a całość jakoś nie rzuca na kolana. Natomiast pełno tu solidnej pracy muzyków i całość jest miła w odsłuchu. Nie ma odruchów wymiotnych i nie kusi nas, żeby nacisnąć przycisk "stop". Można nawet się gdzie nie gdzie pozachwycać. Troszkę zabrakło pewności siebie, przebłysku geniuszu i do tego wokal Seana Buchanana troszkę irytuje i potrafi nieco utrudnić odbiór. Całość jest jednak solidnie rozegrana.

Płyta jest krótka i treściwa, więc nie ma eksperymentów czy prób na siłę wydłużania materiału.Najkrótszy na płycie jest tytułowy "Showdown" o bardzo prostej konstrukcji i trochę zagrany w hard rockowym stylu. Ot co solidny kawałek, ale też niczym nie wyróżniający się na tle innych podobnych zespołów. Reszta utworów już jest nieco dłuższa. Na start jest bardziej żwawy "Fortune and Glory" i znów niby wszystko ok, niby jest dynamika, ale nie ma efektu "wow". Bardziej przemyślany wydaje się być kolejny utwór. Rozbudowany i złożony "Outrun Infinity" mocno wzorowany na dokonania Iron maiden i brytyjskiej sceny. Brzmi to dobrze i warto pochwalić za ten kawałek. Znajdziemy tutaj też rozpędzony "Grab the Sun", ale to też tylko solidna porcja heavy metalu. To wszystko już było i nie raz lepiej podane. Pochwała należy się również za riff i całą konstrukcję "Take to the Skies". Niezwykle melodyjny i pozytywne zakręcony utwór. Potencjał grupa i trochę go nie wykorzystuje.

Czas na podsumowanie. Denerwuje troszkę wokal i oklepana formuła,w której obraca się zespół. Zabrakło pewności siebie, drapieżności i chyba hitów, które przebiły by się ponadprzeciętność. Dobra płyta do posłuchania, ale czy ktoś będzie o niej pamiętał za parę miesięcy ? Pewnie nie.

Ocena: 6/10
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz