czwartek, 25 lipca 2024

IMPACT APPROVED - Way of the warrior (2024)


 
Bitwa pod Termopilami, motyw spartan i do tego melodyjny death metal? Co może pójść nie tak? W zasadzie to nic i brzmi to jak przepis na sukces. Najnowsze dzieło niemieckiej formacji Impact Approved nosi tytuł "Way of The warrior" i choć premiera płyty odbyły się 14 czerwca to jednak wciąż wzbudza spore emocji i jeśli ktoś przegapił tą nowość to radzę to nadrobić.

Impact Approved to nie jakieś młode leszcze, które zabrali się za granie muzyki. Panowie mają doświadczenie, umiejętności i przede wszystkim pomysły. Grają od 2018r i mają za sobą udany debiut. Wzorują się na twórczości Heaven Shall Burn czy Amon Amarth i ich głównym celem jest grać wysokiej klasy melodyjny death metal, który będzie intrygował i zapadał w pamięci. Sekcja rytmiczna pędzi do przodu, gitarzysta Armin Witt porywa swoją grą na gitarze i masą ciekawych riffów czy solówek. Całość znakomicie spina profesjonalny i charyzmatyczny głos  Phillipa Kocka. Jego wokal niesie ze sobą mrok i totalne zniszczenie. Czegoś więcej nam trzeba do szczęścia? Okładka robi furorę, a mocne i soczyste brzmienie, eksponuje talent muzyków z Impact Approved.

Lepiej nie mogli otworzyć tej płyty. Tytułowy "Way of the warrior" to jeden z najlepszych utworów roku 2024. Jest energia, liczne przejścia i ta melodyjność. Najlepsze w tym wszystkim są te przepiękne zmiany temp i przejścia w różne motywy. Jest nutka tajemniczości i do tego przebojowość. Rasowy killer i znakomite otwarcie płyty, która wzbudza apetyt na całość. Nie ma czasu na zwolnienia, tu trzeba iść za ciosem. "Isolation" to kolejny killer, który oddaje w pełni piękno melodyjnego death metalu. Jest ogień, a to jeszcze nie wszystko. To wejście gitary Armina w "Atelophobia" jest urocze i pokazuje potencjał tej grupy.  Agresywny "The Truth" to kolejne mocne uderzenie na płycie i właśnie w takiej stylizacji band wypada najlepiej. "Sword And Shield" imponuje na pewno pod względem melodyjności, z kolei "Harakiri for Ivory Tower" ma słodką melodię i nieco progresywny wydźwięk. Nie do końca wpada mi w ucho troszkę nijaki "Pigslaughter", a zamykający "Grace under preassure" to też tylko solidny kawałek, ale już gdzieś tam gdzieniegdzie wdziera się nuda.

Jeśli chodzi o melodyjny death metal to dla mnie jest to jedna z ważniejszych premier. Band błyszczy i wykreował tutaj ciekawy klimat, nagrał sporo killerów i jest czym się zachwycać. Za brakło pomysłów na cały album i nie udało się utrzymać wysokiego tempa z otwieracza. Troszkę szkoda. Mimo wszystko płyta warta grzechu.

Ocena: 8.5/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz