niedziela, 19 stycznia 2025

HAZZERD - The 3rd dimension (2025)


 Pierwsze dwie płyty kanadyjskiego zespołu Hazzerd przeszły bez większego echa. Teraz po 5 latach band wraca z nowym dziełem zatytułowanym "The 3rd Dimension". To rasowy thrash metal, który przemyca patenty Toxik, Havok,Angelus Apatrida, czy Warbringer. W zespole pojawił się w roku 2023 gitarzysta Nick Schwartz i jakoś teraz band ma coś więcej do powiedzenia. W końcu zmajstrowali prawdziwy majstersztyk.

Okładka taka typowa dla gatunku i w pełni oddaje klimat lat 90. Przyciąga uwagę i zachęca by mieć owy album w swoich zbiorach. Brzmienie również wzorowane na latach 90. Jest moc, jest dojrzałość i dbałość o detale. Cała siła tej płyty opiera się gitarzystach Nicku i Toryinie, którzy stawiają na szybkość, drapieżność, ale przede wszystkim melodyjność. Pełno tu ciekawych solówek, riffów, a wszystko z nutką heavy/speed metalowej motoryki. To jest najpiękniejsze w tej płycie. Dzięki temu "The 3rd dimension"może trafić do znacznie szerszego grona słuchaczy. Całość bardzo dobrze spina zadziorny i pełen agresji wokal Dylana.  Hazzerd prezentuje się znakomicie i nie ma tu słabych punktów.

Tu nie ma miejsce na podchody i band od razu nas atakuje rozpędzony "Interdimension". Ta praca gitar, ten wokal, te aranżacje, to wszystko trafia idealnie w mój gust. Heavy metalowy pazur pojawia się w takim "scars" , który jest przykładem przebojowości na tej płycie. Co za killer, a to dopiero początek przygody. Podobne emocje wzbudza "Unto ashes", w którym też pełno patentów wyjętych z heavy metalu lat 80. Te przejścia, zwolnienia są naprawdę urocze i tylko zwiększają wartość tego wydawnictwa. Początek "Deathbringer" brzmi jakby to był hołd dla Iron maiden i NWOBHM. Te wpływy żelaznej dziewicy można usłyszeć w dalszej części. Ciekawie to brzmi z agresywnym wokalem Dylana. Taka mieszanka bardzo mi odpowiada. Chwilę oddechu można złapać przy spokojniejszy instrumentalny "t.t.t". Agresja wraca w rozpędzonym "Plagueis", w którym też nie brakuje chwytliwych melodii. Sporo thrash metalu mamy w dynamicznym "Thrash Till Death" i ta prosta formuła sprawdza się tutaj. Szybko wpada w ucho zadziorny riff "Parastic", który też przemyca elementy heavy metalu. Band potrafi wykreować chwytliwe melodie, pomysłowe riffy i wszystko szybko potrafi zaintrygować i zapaść w pamięć. Dalej jeszcze znajdziemy 9 minutowy "A fall omen", który jest kompozycjom instrumentalną. Nie ma nudy i sporo dobrego się tutaj dzieje. Płytę zamyka "Control" i to znowu thrash metalowa jazda bez trzymanki.

Mówi się do trzech razy sztuka i faktycznie Hazzerd dopiero za 3 albumem rozwalił system. Thrash metal pełen agresji, ale też pełen chwytliwych melodii, wartościowych riffów, partii gitarowych. To wszystko jest przemyślane i składa się w spójną całość. Taki thrash metal to ja uwielbiam i kto nie zna Hazzerd niech to szybko nadrobi. Warto!

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz