Kiedy polski
CIRYAM umocnił swoją pozycję na rynku wystarczyło tylko
poczekać na trzeci krążek tej młodej i bardzo ambitnej formacji.
Na następcę „W Sercu Kamieni” trzeba było czekać dwa laty i w
tym czasie doszło do kolejnej zmiany wytwórni tym razem na
Fonografię w ramach której wyszedł „Człowiek Motyl”
w roku 2008. Tym razem obeszło się bez zmian personalnych.
Natomiast można odczuć pewien powiew świeżości w muzyce zespołu
i jest jakby chęć powrotu do korzeni czyli do zawarcia więcej
metalu w kompozycjach. W dalszym ciągu mamy soczyste i dopieszczone
brzmienie, dalej jest budowanie materiału w oparciu o wyszukane
melodie, o doświadczenie muzyków i ich warsztat techniczny,
który jest jednym z atutów tej kapeli i to właśnie
dzięki niemu mamy do czynienia z naprawdę dobrą muzyką.
Oczywiście dalej nam towarzyszy specyficzny klimat, oryginalnie
brzmiące melodie i urozmaicone i bogate struktury samych kompozycji.
Wokal Moniki brzmi jeszcze bardziej wyraziście, bardziej
profesjonalnie, a współpraca gitarzystów Węgrzyn/
Makiel dostarcza słuchaczowi sporo ciekawych motywów i
oryginalnie brzmiących melodii. Nacisk na finezję i ekspresywność
sprawia że przenosimy się do innego świata.
Poprzedni album
kończył się jednym z najlepszych kawałków jakie stworzył
CIRYAM i podobnie zaczyna się ów album. Od mocnego kopa,
heavy metalowego wymieszanego z symfonicznym metalem spod znaku
NIGHTWISH i trzeba przyznać, że „Venus” słusznie został
wyróżniony w stacji radiowej EKR jak i notowaniach RAMCKART.
Świetny utwór i szkoda że w takim kierunku zespół
nie poszedł, bo na pewno zwiększyła by się ich popularność i
liczba słuchaczy. „Color” to taki nowoczesny metal, co
słychać po ciężkich partiach gitarowych i takich nieco nu
metalowych klawiszach, które wprowadzają nieco mroku. Dobrze
zrealizowania kompozycja, choć przydałoby się tutaj nieco więcej
dynamiki. Bardzo mocnym punktem albumu jest taki przebojowy „Twarze
faraonów” który również
znakomicie przemyca patenty symfonicznego metalu. Psychodeliczny
klimat oraz nowoczesny metal słychać w „Niczyja” choć
przeszkadza mi tutaj lekki powiew komercyjności. Lepiej się
prezentuje dynamiczny i zadziorny „Virus” i już tutaj
można poczuć, że jest to najbardziej metalowy album tej formacji,
jest nacisk na dużo grania gitarami, gdzieś nieco dalej zostały
przesunięte dziwne, urozmaicone motywy. Pod względem
instrumentalnym dobrze też się prezentuje „Diler” tylko
te zwolnienia jakby psują cały efekt, a szkoda bo kawałek ma mocny
wydźwięk, zwłaszcza sekcja rytmiczna budzi tutaj respekt. Dobrym
kawałkiem jest „Skała” który przypomina nieco
wczesną działalność THE CRANBERRIES. Całość zamyka bodajże
najcięższy i bardzo nowocześnie brzmiący „Igła” i
jest to kolejny ważny kawałek w historii zespołu. Niestety żaden
kawałek nie osiągnął poziomu, przebojowości i melodyjności
otwierającego „Venus”.
„Człowiek
Motyl” to bez wątpienia najprzystępniejszy album jeśli chodzi o
formę. To też najbardziej metalowy album i tutaj znaczącą rolę
odgrywają gitary. Pozostała jednak ta forma szukania dość
oryginalnie brzmiących melodii. Dobrze zrealizowany materiał, który
umacnia pozycję tego zespołu w kraju jak i poza nim. Album lepszy
od poprzedniego, ale mniej ciekawy niż debiut.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz