niedziela, 6 maja 2012

SPECTRE - Lady Of The Night (1985)


Ci którzy lubią hard'n heavy , gdzie duże znaczenie odgrywa klimat, ci którzy cenią sobie klimat i pomysłowe rozwiązania w tej muzyce to mogą spróbować swoich sił z amerykańskim SPECTRE. Jeden z tych zespołów który został założony na początku lat 80, wydając jeden debiutancki album, który przeszedł bez większego echa, bez większego zainteresowania, zmuszając kapelę do sprzątnięcia swojego interesu, ale nic dziwnego. Debiutancki album „Lady Of the Night” który się ukazał w 1985 r to właściwie album niczym się nie wyróżniającym poza faktem że wszystko brzmi dobrze, a muzycy grać potrafią, jednak to trochę za mało zwłaszcza biorąc pod uwagę że wtedy takich zespołów było pełno. To co wyróżnia za pewne ten album to dość spora ilość wolnych, klimatycznych, nastrojowych ballad, a to rzadkie zjawisko zwłaszcza w metalowym światku. Mamy choćby taki „On The Run” który ma coś z IRON MAIDEN, i można poczuć pewne oddalenie się zespołu w rejony NWOBHM, a całość zapewne zachwyca pomysłowością i wykonaniem. Tak, muzycy dwoją się i troją, żeby dane kompozycje brzmiały właściwie i żeby wzbudzały zainteresowanie. Duet gitarzystów Hopper/Columbia to para charakteryzującą się zżyciem i chemią,. Potrafią dostarczyć słuchaczowi emocji a kiedy trzeba to i nawet porządnego kopa. Szkoda tylko że kompozycje takie mało wymagające i nie pozwalają im rozwinąć skrzydeł. Nie można zapomnieć o Chrisie Acoście który świetnie się sprawdza w tych wolnych, ciepłych utworach i to słychać w lekkim „I'll Try” . Co ciekawe sporo kompozycji to takie dwu członowe utwory, gdzie jest i coś z ballady i coś z heavy metalowe grania i takie nie zdecydowanie troszkę dziwne brzmi, a może to ja coś źle odebrałem? Taki styl mamy w zadziornym „Solutions” , ponurym „Lady Of The Night” , klimatycznym „Can't wait” gdzie mamy atrakcyjne i wyróżniające się solówki, gdzie sporo finezji i szaleństwa, bez wątpienia najlepsze na płycie. Zaś bardziej metalowymi kompozycjami są mocny, rytmiczny „Hunger” czy też mocny, nieco przypominający twórczość AC/DC „She's Hot”.

Niby albumowi towarzyszy dobry warsztat techniczny muzyków, jednak kompozycje ich nijakość, a czasami zbyt łagodny wydźwięk nie pozwalają im się zaprezentować w należyty sposób. Zmarnowano wg mnie potencjał. Do tego nie podoba mi się ta dominacja tych balladowych elementów i jak dla mnie jest ich za dużo, bo to nie potrzebnie złagadza charakter materiału. Idąc dalej pomysły na same kompozycje tez można uznać co najwyżej za dobre i w tamtym okresie słyszało się lepsze utwory. Album kierowany do fanatyków owego gatunku i właściwie tylko do nich.

Ocena: 5.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz