sobota, 5 maja 2012

HUNTRESS - Spell Eater (2012)


Dość niedawno premierę miał nowy album 3 INCHES OF BLOOD i ich miks heavy, power, thrash metalu momentami black czego znakomitym dowodem był utwór „Leather Lord” podbił moje serce i znakomicie dowodził że można grać nowocześnie bazując jednocześnie na sprawdzonych patentach. I fanom tej kapeli i takiego grania z czystym sercem mogę polecić amerykański HUNTRESS który w tym roku debiutuje za sprawą „Spell Eater”. Choć teraz pojawia się dopiero album to warto jednak zaznaczyć że sam zespół działa już 3 lata, a ich funkcjonowanie bazowało na koncertowaniu, budowaniu swojej reputacji. Styl owej młodej kapeli nie odbiega od tego co gra w sumie wcześnie przytoczony przeze mnie 3 INCHES OF BLOOD choć można odnieść wrażenie że w przypadku HUNTRESS znacznie więcej thrash metalu, power metalu niż heavy metalu. Nieco więcej w tym nowoczesnego podejścia, no i duża różnica jest w przypadku wokali. Tam mamy wokalistę który bardziej piszczy i lubi śpiewanie w górnych rejestrach zaś w przypadku HUNTRESS mamy wokalistkę, która łączy w sobie harsh, czyste śpiewanie w górnych rejestrach jak i mroczne śpiewanie w niskich rejestrach, gdzie ukazuje jak głębokim głosem dysponuje Jill Janus. „Spell Eater” to bez wątpienia dopracowany i zaskakujący album pod względem umiejętności muzyków i tutaj album zaspokaja moje wymagania. Bo oprócz znakomitej i wyróżniającej się na tle innych wokalistek Jill Janus mamy również mocną sekcją rytmiczną która opiera się na dynamicznej perkusji Carla Wierzbickiego, a także thrash,black metalowym basie Erica Harrisa który stwarza odpowiedni klimat i przestrzeń utworom co świetnie odzwierciedla dynamiczny i zadziorny „Children” który przemyca owe cechy i tutaj też można poczuć to mieszania wcześniej przytoczonych gatunków heavy metalowych i to z jakże udanym skutkiem, gdzie wszystko jest poukładane i brzmi naprawdę fantastycznie. Również owy debiut amerykańskiej formacji jest atrakcyjnym pod względem partii gitarowych w wykonaniu duetu Meahl/ Alden gdzie jest i ogień, te thrash metalowa zadziorność, blackmetalowy ciężar i wszystko brzmi naprawdę elektryzująco. Sporo w tym wszystkim młodzieńczego gniewu, ale mimo to jest staranność i dbanie o melodyjność i składność tych partii. Jednak, żeby cały czas nie słodzić, to muszę jednak wytknąć jeden mały błąd, a mianowicie brak jakiegoś ubarwienia owych melodii, czasami brak pomysłu na ciekawe rozplanowanie linii melodyjnej, brak pomysłu na wyróżniającą się konstrukcję utworu i wszystko czasami zmierza ku monotonni.

Jednak zespół podejmuje wszelkie zabiegi żeby uchronić album przed rutyną i monotonią i robi to nieco prowizorycznie stawiając na różnorakie melodie i bawienie się temp. Zespół znakomicie radzi sobie w dynamicznej konwencji, gdzie miesza heavy, thrash, power i nawet black metal tak jak to ma miejsce w „Spell Eater” do którego nakręcono dość ciekawy klip. Jest power, jest kop, ogień, ciekawy główny motyw, który dostarcza sporo emocji, zaś instrumentaliści tworzy mocny, zadziorny, złowieszczy podkład pod wyborny, ostry, dziki wokal Jill, która tutaj właściwie jest główną atrakcją i głównym motorem i czasem tym elementem który odwraca uwagę słuchacza. Więcej heavy metalu i power metalu, a mniej thrash czy też black metalowych podjazdów mamy w zadziornym „ Senicide” . HUNTRESS to przykład zespołu który właściwie podbija serca przez dynamiczne granie gdzie można ukryć pewne niedoskonałości, ale gdy zespół nieco zwalnia tempo, i kiedy stara się mierzyć z heavy metalową konwencją to nie do końca im to wychodzi i tego dowodem jest taki stonowany „Sleep And death” gdzie za brakło pomysłu na jakąś ciekawą linią melodyjną i właściwie na otarcie łez mamy imponujący popis wokalny Jill, dość dobrze rozplanowane solówki i zadziorny charakter utworu. W podobnej konwencji utrzymany jest ponury „Snow witch” aczkolwiek tutaj zespół wypracował dość ciekawy motyw i całość jest na pewno bardziej atrakcyjna aniżeli poprzednik, dość imponująco wypadają te wleczące się partie gitarowe. Takie wycieczki w heavy metalowe rejony wypadają na pewno gorzej niż wycieczki w power/thrash metal taki jaki zespół prezentuje w dynamicznym i bardzo melodyjnym „Eight Of Sword” , czy też „Terror” . Przebłyski ciekawych pomysłów można wyłapać w zadziornym „Aradia” gdzie Jill bardzo fajnie bawi się wokalem przyśpiewując do melodii z solówek, no i ciekawie wypada tutaj rytmiczny riff podczas zwrotek, czy też w melodyjnym „ Night rape” gdzie znaczącą rolę odgrywa atrakcyjna melodia, zaś „The Tower” prezentuje bardziej złożoną konstrukcję i dzieje się tutaj sporo.

Spell Eater” to bardzo dynamiczny i ostry album, gdzie nie ma jakiś zbytecznych eksperymentów czy też miałkich utworów i wszystko zostało dobrze zrobione, zarówno produkcja jak i aranżacje. Szkoda tylko że pomysłowość muzyków nie zawsze jest adekwatna do ich umiejętności, bo nikt nie podważy ich potencjału jaki w nich drzemie. Największa atrakcją tego albumu jest bez wątpienia Jill Janus który napędza cały materiał i dość często ratuje przed totalną nudą. Ogólnie jest to dobra rzecz na poziomie, ale daleka od tego co zaprezentował dość nie dawno 3 INCHES OF BLOOD.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz