czwartek, 11 października 2012

CAULDRON - Tommorow's Lost (2012)

Jak mówi jedno mądre stwierdzenie „ nie oceniaj książki (zawartości) po okładce” i nie zawsze się nim kieruję, bo czasem trzeba czymś się pokierować przy wyborze płyty heavy metalowej, a jeżeli nazwa zespołu mi nic nie mówi to jedynym wyjściem jest pokierować się tym co widzą moje oczy tak też się stało w przypadku nowego albumu kanadyjskiego zespołu CAULDRON. „Tommorow's Lost” to album, który zdobi znakomita szata graficzna, o nie zwykłym klimacie i ten mrok jaki na niej panuje, nasuwa płyty z gatunku death czy doom metal, to też się zdziwiłem kiedy dowiedziałem się że ta kapela gra heavy metal. Historia owej kapeli zaczyna się w roku 2006 roku kiedy rozpadł się heavy/doom metalowy GOAT HORN. CAULDRON składa się z trzech muzyków: basistę Jasona Decaya , który zajmuje się też śpiewaniem, Iana Chainsa który pełni rolę gitarzysty, a od nie dawna trzecim muzykiem jest Myles Deck. Pierwszy album tej grupy ukazał się w 2009 roku, drugi w 2011, a teraz pojawił się w końcu trzeci album, który ukazał się pod skrzydłami nowej wytwórni, a mianowicie Earache Records. Stylistycznie jest to heavy metal dość prosty, bez jakiś udziwnień, jest to grania dynamiczne, melodyjne przyozdobione nieco mroczniejszym klimatem, momentami ocierającymi się o doom metal i duża w tym zasługa sekcji rytmicznej, która kreuje mroczny klimat, tajemniczość i pod tym względem nowy album wypada znakomicie. Co też składa się na ów styl kapeli, to chwytliwe melodie, może momentami mało wyraźne, przez ciężar, może momentami przytłoczone przez mocne, mroczne brzmienie, ale wsłuchując się w następujące po sobie partie muzyków, ich wykonanie, pomysłowość, technikę, wsłuchując się w strukturę kompozycji i to jak zostały stworzone to można stwierdzić, że mimo wtórnego charakteru jest to solidne heavy metalowe łojenie, które powinno przyciągnąć młodych słuchaczy, którzy cenią sobie agresję, zadziorność, a także starych słuchaczy, którzy lubią starą szkołę heavy metalu, którzy lubią specyficzny wokal, a taki jest wokal Jasona, może nieco mało agresywny, może nie zbyt podniosły, ale świetnie się wpisuje w ostre, dynamiczne partie gitarowe Iana Chainsa. Tak więc jak ktoś kocha stylistykę takich kapel jak WOLF, STEELWING czy też HOLY GRAIL to z pewnością przekona się do stylu tej formacji.

A co z zawartością? W przypadku tego krążka okładka jest adekwatna do zawartości i również trzyma wysoki poziom jak na takie wtórne granie. Nikogo nie powinno zdziwić że album jest zdominowany przez szybkie, dynamiczne utwory jak otwierający „End Of Time”, melodyjny „Nitebreaker” gdzie jest coś z WOLF coś JUDAS PRIEST i takie skojarzenia mam podczas słuchanie owego riffu. W podobnej stylistyce utrzymany jest „Burning Fortune” który należy uznać za najszybszy, najagresywniejszy kawałek i jest to również najkrótszy utwór. Ciekawie zostają tutaj wplecione motywy thrash metalu co słychać po agresji, czy tez doom metalu co słychać po sekcji rytmicznej i brzmieniu. Do grona dynamicznych utworów warto zaliczyć również rytmiczny „Fight For a Day”, Ponadto album zawiera kompozycje stonowane i dość ciężkie ( „Born to Struggle”), kompozycje oparte na patentach z lat 80 ( „Summoned to Succumb” przypominający JUDAS PRIEST z 1982r), utwory, które są oparte na stonowanym tempie i prostym motywie jak to ma miejsce w „Endless Ways”, czy tez w końcu klimatyczne jak „Tomorrow's Lost (Sun Will Fall)”.

Kto szuka wrażeń, kto szuka porządnego albumu z soczystym, przesiąkniętym latami 80 heavy metalem, kto lubi wsłuchiwać się w specyficzne wokale, ostre gitary, mocną sekcją rytmiczną, kto ludi dynamiczny i chwytliwy metal nawiązujący do takich kapel jak STEELWING, WOLF, HOLY GRAIL, czy wiele innych kapel, które próbują nawiązać do lat 80 ten bez wątpienia powinien obczaić nowy album kanadyjskiej formacji CAULDRON, bo jest to wydawnictwo na które warto poświęcić swój cenny czas, na pewno nie pożałujecie.

Ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. Zgoda PMW!!!Nie jest to jakiś wielki heavy metal,ale przyzwoita produkcja,którą fajnie się słucha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie cicho zgrana płyta w porównaniu do poprzednich, brzmienie takie wydelikatnione, a wokal ... ech. Za bardzo zmiękcza muzę, no i za monotonny.

    OdpowiedzUsuń