czwartek, 30 maja 2013

ANVIL - Hope In Hell (2013)

Nikt nie chce trafić do piekła, do krainy cierpienia i wiecznego potępienia, a jednak w przypadku heavy metalu ten temat świetnie się sprawdza. Wiele zespołów stara się zahaczyć o to miejsce, o piekło, które w metalu jest tematem rzeką. Swoją wizję piekła ma legenda heavy metalu, a mianowicie Anvil. Kanadyjska formacja powstała w 1978 i zasłużyła na miano legendarnej i nic już tego nie zmieni, nawet słabszy album. Skoro mowa o albumach to warto zwrócić uwagę na fakt, że zespół w 2013 roku powraca z nowym krążkiem zatytułowanym „Hope In Hell” , który oczywiście przenosi nas znowu do najgorętszego miejsca które się zwie piekło.

Piekło według Anvil to miejsce, które jest powtarzającym się koszmarem, tkwienie w tym co się wcześniej wypracowało, tak więc obce jest tutaj oczywiście jakieś nowatorskie podejście do tematu. Nowe patenty, świeże pomysły czy oryginalność, to cechy, których nie uświadczymy na „Hope In Hell”. Jednak czy naprawdę ktoś by od Anvil oczekiwał czegoś innego niż miksu hard rocka i heavy metalu? Jest to jak najbardziej płyta doświadczonych muzyków, jednak debiut nowego basisty którym został Sal Italiano. Mocne,lecz surowe i nieco przybrudzona produkcja świetnie współgra z ostrymi, ciężkimi, stonowanymi riffami. Ten styl świetnie zostaje podkreślony w „Call Of Duty” opowiadającym o armii, czy „Mankind machine” dotyczącym inwazji maszyn. Jeśli chodzi o inspiracje muzyczne to nie brakuje wyraźnych wpływów Judas Priest czy Motorhead. Płyta sama w sobie mimo nawiązań do lat 80 nie powala na kolana i wszystko właściwie leży po stronie utworów, które są dobre i tylko dobre. Steve Lips Kudlow robi swoje zarówno jako gitarzysta jak i wokalista, jednak na poprzednim albumie był w lepszej formie. Co ciekawe były też ciekawsze pomysły na utwory i aranżacje. Tutaj wszystko przelatuje i nie wiele zostaje w pamięci. Już otwierający „Hope In Hell” świetnie pokazuje, że wszystko brzmi metalowo, ale brakuje werwy, ognia i przebojowości, która była charakterystyczna choćby na Juggernaut of Justice”. Jednak pomówmy o kawałkach, które gotują nam prawdziwe piekło. Temperaturę podgrzewa dynamiczny „Eat Your Words” czy „The Fight is Never Won” z wyraźnymi wpływami Judas Priest. Utwory bardziej hard rockowe z elementami Motorhead w postaci „Pay The Toll” czy „Badass Rock'n roll” również wpisują się do grona najlepszych kompozycji na płycie. Materiał urozmaicony, ale nie równy i tylko 4 kompozycje sieją jakieś zniszczenie.

Macie ochotę na wycieczkę do piekła zgotowanego przez legendę heavy metalu – Anvil? Czy jesteście gotowi na mocny materiały utrzymany w stylu lat 80? Jak tak to zapraszam do wysłuchania nowego albumu „Hope In hell”. Jednak nie spodziewajcie się niezwykłej przygody i zniszczenia, bo to nie ta liga. Poziom średni, ale słuchalny. Jeśli jednak ktoś jest wybredny w tej kwestii i nie opowiada się za prostym i mało wymagającym heavy metalem to odsyłam do innych metalowych krążków.

Ocena: 5.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz