Amerykański
Sacred Oath
założony w 1984 r., który w latach 80 nagrał debiutancki
album „A Crystal Vision” , który do dziś stanowi klasykę
amerykańskiego power metalu powrócił do świata żywych na
dobre. Choć w latach 80 kariera zespołu nie nabrała rozpędu i
doszło do rozpadu, to jednak w 2007 roku powrócili z nowym
albumem „ Darkness Visible” i po pewnych roszadach ze starego
składu został lider Rob Thorne i perkusista Kenny Evans i to oni
sprawili, że kapela funkcjonuje do dziś, a dobrym dowodem na to
jest kolejny album w postaci „Fallen”,
który jest następcą solidnego „World On Fire”.
Mimo
upływu 3 lat nie zmieniło się zbyt wiele w muzyce tego
amerykańskiego zespołu, dalej jest to power metalowe granie, choć
nie pozbawione heavy metalowego charakteru, a wszystko w pełni
utrzymane w amerykańskim stylu z mocnym, soczystym, agresywnym
brzmieniem, mocnymi, ostrymi riffami, którym nie brakuje
ciężaru, zadziorności czy melodyjności czy też z wyrazistym
wokalistą Roba Thorna, który ma ciekawą manierę, który
cechuje się charyzmą i specyficznością, aniżeli techniką. Od
lat wokal Roba jest wizytówką Sacred Oath, podobnie jak to co
wygrywa na gitarze, gdzie jest miejsce na ciężar, melodie, a także
na solówki ocierające się o shredowy styl, a wszystko jak
najbardziej zachowaniem tradycji amerykańskiego power metalu. W
duecie z Billem Smithem radzi sobie Rob całkiem dobrze i nie ma się
zbytnio do czego przyczepić. Również Sacred Oath słynie z
dopracowania kompozycji, a także brzmienia. To wszystko jest, tylko
że można odnieść wrażenie, że utwory, które znalazły
się na „Fallen” są nieco niższych lotów i czyżby tytuł
coś sugerował? Na co warto zwrócić uwagę? Z pewnością na
mroczny, przesiąknięty Black Sabbath „Fallen”,
który jest pełen gregoriańskich chórów i
smaczków, które dodają upiornego wydźwięku.
Rytmiczny, przebojowy „Death Kneel”,
nieco agresywniejszy, z pewnymi cechami thrash metalu „Snake
Eyes”,
rozbudowany, klimatyczny „Dream Death” ,
przesiąknięty
Judas Priest czy Iced Earth „Get Your Wings”
czy
w końcu otwierający „King Of Your World”który
wyróżnia pomysłowym i melodyjnym głównym motywem
gitarowym.
Szału
nie ma, nie ma również mowy o jednym z najlepszych
heavy/power metalowych albumów roku 2013, ale z pewnością
Sacred Oath nagrał solidny, utrzymany w amerykańskiej tradycji
krążek, który wstydu im większego nie przynosi, ale można
odczuć lekki spadek formy w porównaniu do poprzednich
wydawnictw.
Ocena.
6/10
P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz